Szpitalne Oddziały Ratunkowe pracują na granicy wydolności; po oddelegowaniu personelu do szpitali covidowych zostaną sparaliżowane - powiedział w czwartek członek zarządu Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej, były konsultant krajowy ds. medycyny ratunkowej prof. Juliusz Jakubaszko.

W czwartek potwierdzono zakażenie koronawirusem u 20 tys. 156 osób, zmarło 301 chorych - to najwyższe dobowe statystyki od początku epidemii. Jak podaje Ministerstwo Zdrowia, dla pacjentów z COVID-19 przygotowanych jest łącznie 22 tys. 467 łóżek i 1733 respiratory. W skali kraju pula wolnych łóżek wynosi 7836, a respiratorów 530.

W TVN24 prof. Jakubaszko pytany, czy system ochrony zdrowia doszedł do granicy wydolności, odpowiedział, że skrajnie przeciążone są Szpitalne Oddziały Ratunkowe. "Ponieważ brak jest racjonalnej, zrozumiałej, akceptowalnej w praktyce taktyki walki z epidemią, to cały front walki spada na oddziały ratunkowe. One pracują na granicy wydolności, głównie dzięki heroizmowi swoich pracowników. A teraz podejmowane są decyzje, które próbują je nawet rozmontować" - ocenił.

Wyjaśnił, że kilku wojewodów wydało zalecenia ordynatorom największych SOR-ów w swoim rejonie o oddelegowaniu pracowników do pracy w tzw. oddziałach covidowych, w tym szpitali tymczasowych. "To znaczy, że oddział ratunkowy, który był w stanie jeszcze jakoś wypełnić grafik dyżurowy, w tej chwili będzie sparaliżowany" - stwierdził.

Podał przykład szpitala w Łodzi. "Największy oddział ratunkowy szpitala łódzkiego ma oddelegować swoich trzech pracowników do tzw. szpitala covidowego. To znaczy, że ten oddział ratunkowy prawdopodobnie będzie musiał być zamknięty" - powiedział prof. Jakubaszko.

Zwrócił uwagę, że do oddziałów ratunkowych "zwala się" fala pacjentów, którzy muszą być szybko zdiagnozowani pod kątem koronawirusa, pacjenci czekając na wynik testu nawet kilkanaście godzin blokują miejsce dla kolejnych, tymczasem u drzwi gromadzą się kolejne karetki.

"Jeżeli dyżurny oddziału ratunkowego ma poszukiwać wolnego miejsca, a tych miejsc praktycznie nie ma nigdzie w kraju, nie ma miejsc internistycznych, to szuka każdej deski ratunku. Taką deską ratunku są izolatoria dla pacjentów, którzy nie wymagają intensywnej terapii. Jeśli Stadion Narodowy będzie odgrywał rolę izolatorium, to będzie to jakaś ścieżka ratunku" - ocenił zapytany, czy szpital tymczasowy na Narodowym będzie ratunkiem przy obecnych problemach w znalezieniu miejsca dla pacjentów.

Media donoszą o sytuacjach, kiedy karetki czekają kilka, kilkanaście godzin w kolejce do Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych albo krążą z pacjentami od jednego szpitala do drugiego.