Nowy rząd Mateusza Morawieckiego będzie miał 14 resortów. To najmniejsza liczba ministerstw od 1997 r. Ale dojdą ministrowie bez teki oraz nowe urzędy.
Nowością będzie Komitet ds. Bezpieczeństwa, któremu szefować ma wicepremier Jarosław Kaczyński. Będzie nadzorował sprawy wojska, spraw wewnętrznych i sprawiedliwości. Według informacji DGP będzie też trzymał pieczę nad służbami specjalnymi, które dziś są bardzo rozdrobnione. Swoje służby ma np. minister obrony narodowej ‒ Służbę Wywiadu Wojskowego i Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, ale trapione skandalami na tle seksualnym zajmują się same sobą. Głośniej było ostatnio o służbach cywilnych i roli, jaką odegrała Agencja Wywiadu w krytykowanym zakupie respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia. Mimo że zamieszani w niego byli ludzie związani z AW, do żadnych dymisji nie doszło. Z kolei Centralne Biuro Antykorupcyjne blisko współpracuje z prokuraturą Zbigniewa Ziobry. Trudno wyrokować, jaki wpływ na pracę służb będzie miał nowy komitet, czy będzie to kontrola skuteczna, czy też fasadowa, albo czy nowy wicepremier będzie chciał się w ogóle tymi kwestiami zajmować. Zwłaszcza że głównym nadzorcą służb w rządzie jest premier, a minister koordynator ma mu w tym jedynie pomagać.
Dokładną rolę komitetu poznamy po publikacji rozporządzenia Rady Ministrów, co ma nastąpić jeszcze w tym tygodniu. Podobne rozwiązania już przerabialiśmy ‒ w rządzie Jerzego Buzka funkcjonował Komitet Spraw Obronnych Rady Ministrów. Wtedy w jego skład wchodzili ministrowie gospodarki, obrony narodowej, skarbu państwa, spraw zagranicznych, przewodniczący Komitetu Badań Naukowych i prezes nieistniejącego już Rządowego Centrum Studiów Strategicznych.
Zrekonstruowany rząd Mateusza Morawieckiego będzie miał 14 resortów i jeśli chodzi o liczbę ministerstw, jest najmniejszym od 1997 r. Nieco większe były gabinety lewicowe Leszka Millera i Marka Belki, które miały po 15 resortów. Obecny rząd obcięto o sześć, z dotychczasowych 20 resortów, co było rekordem w drugą stronę, bo rządy od 1997 r. miały średnio po 17 ministerstw.
Celem zmian jest zmniejszenie tzw. silosowości, czyli działania resortów obok siebie. ‒ Pewne tematy, które były podzielone między kilka resortów, teraz znajdą się w jednym. Na przykład transformacja klimatyczna będzie w resorcie Michała Kurtyki, a kwestie wody w resorcie rolnictwa ‒ mówi nam osoba z rządu, zapewniając, że PiS wyciąga wnioski z dotychczasowego funkcjonowania gabinetu. Nowa forma ma umożliwić zarządzanie większymi projektami. ‒ Jeśli będą kwestie sporne, mogą być rozstrzygane na komitetach. Ekonomiczny, społeczny i nowy, ds. bezpieczeństwa, pozwalają na spojrzenie na różne kwestie z lotu ptaka ‒ mówi nasz rozmówca.
Sceptycznie patrzy były wicepremier i lider PSL Janusz Piechociński. ‒ Zmiana odbywa się pod hasłem skracania szeregu i tego, że jak będzie mniej ministrów, to i mniej kłótni. Ale choć ministrów jest mniej, mamy mnóstwo pełnomocników ‒ zauważa. Jego zdaniem ważniejsza od modyfikacji strukturalnych jest zmiana personalna i wejście do rządu prezesa PiS. ‒ Wprowadzenie głównego gracza politycznego na formalnie drugie miejsce w rządzie jeszcze bardziej skomplikuje relacje między decydentem politycznym a Radą Ministrów ‒ podkreśla Piechociński.
Nie wiadomo, na ile Jarosław Kaczyński zdominuje relacje rządowe. Miał być receptą na ostudzenie zapędów Zbigniewa Ziobry, ale ziobryści mają nadzieję, że w nowym układzie ‒ mimo nadzorcy w postaci samego prezesa ‒ skrócą sobie drogę do przeforsowywania własnych projektów legislacyjnych.
‒ Wcześniej ogłaszaliśmy jakiś projekt ustawy, robiliśmy konferencję prasową, od początku kontrolowaliśmy działania informacyjne wokół niego. Dopiero wtedy trafiał on do konsultacji międzyresortowych. Odkąd szefem Komitetu Stałego został Łukasz Schreiber, projekty musimy przeprowadzać przez zespół programowania prac rządu, Centrum Analiz Strategicznych przy premierze, następnie przez Komitet Stały i potem czekać, aż zostanie wpisany do wykazu prac rządu. W międzyczasie może być przystopowany albo zaczyna wyciekać do mediów w niekontrolowany sposób. Może teraz projekty będzie można zgłosić od razu do komitetu Kaczyńskiego i tam uzyskiwać zielone światło ‒ tłumaczy jeden z polityków Solidarnej Polski.
Politycy PiS twierdzą, że to płonne nadzieje. ‒ Komitet nie powstaje po to, by skracać procedury czy terminy. A nowa umowa koalicyjna zakłada, że projekty ustaw muszą być koalicyjnie uzgadniane ‒ zwraca uwagę rozmówca z PiS.
Natomiast dr Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego, zwraca uwagę, że skracanie drogi formalnej to byłby dobry argument, gdyby ustawy generowane przez MS były wysokiej jakości. ‒ A wiemy, że nie zawsze tak jest ‒ ocenia. I komentuje, że oddawanie szerokich kompetencji w ręce ciał, które dopiero powstają ‒ tu komitetu kierowanego przez prezesa PiS ‒ jest odważnym posunięciem, bo nie wiemy, jak on będzie działać w praktyce.
Doktor Płażek nie jest też pewien, czy aktualna rekonstrukcja rządu to faktycznie odchodzenie od Polski silosowej. Bo choć zlikwidowano Ministerstwo Sportu, to przy resorcie kultury Piotra Glińskiego tworzona jest nowa instytucja ‒ Rządowe Centrum Sportu. A Ministerstwo Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej w jakiejś mierze zostanie zastąpione przez Główny Urząd Morski, podlegający Ministerstwu Infrastruktury. Do tego w gabinecie będzie sześciu ministrów bez teki, więc choć liczba resortów spada o sześć, to liczba członków rządu zmniejsza się z 24 do 21.