Nowy gabinet Mateusza Morawieckiego ma przywrócić poczucie stabilności koalicji. Będą w nim jedna kobieta i trzech ministrów bez teki

DGP
Premier ogłosił wczoraj nowy skład rządu. – Jego struktura ma służyć lepszemu podejmowaniu decyzji – mówił Mateusz Morawiecki. Do formalnego powołania przez prezydenta Andrzeja Dudę zrekonstruowanego gabinetu dojdzie w przyszłym tygodniu. Jego kształt jest dokładnie taki, jak opisaliśmy go na łamach DGP w poniedziałek. Będzie liczył 14 resortów. Pojawią się cztery nowe postaci w rządzie. Najważniejsza zmiana to lider PiS Jarosław Kaczyński jako nowy wicepremier. Grzegorz Puda pokieruje resortem rolnictwa i leśnictwa, Przemysław Czarnek otrzyma tekę ministra nauki i edukacji, a Michał Cieślak (Porozumienie) będzie ministrem ds. rozwoju samorządów w kancelarii premiera. Morawiecki wspomniał też, że w rządzie będzie miejsce dla ministra bez teki dla przedstawiciela Solidarnej Polski.
– Tylko i wyłącznie wizja powtórki scenariusza z 2007 r. powstrzymała Kaczyńskiego przed rozbiciem koalicji – mówi nam członek rządu. Nasz inny rozmówca wskazuje, że jednym z największych znaków zapytania przy rekonstrukcji jest nominacja Grzegorza Pudy na ministra rolnictwa i leśnictwa. – Jego poprzednicy: Ardanowski czy Jurgiel, byli blisko związani ze środowiskiem rolniczym, wiedzieli, jak z tymi ludźmi rozmawiać. Puda nie jest z tego towarzystwa i pytanie, jak zostanie odebrany, zwłaszcza gdy ustawą futerkową mocno rozzłościliśmy elektorat wiejski – zastanawia się nasz rozmówca. W zaprezentowanym składzie jest tylko jedna kobieta – Marlena Maląg, szefowa okrojonego resortu rodziny i polityki społecznej (o ile kobiety nie deleguje do funkcji ministra bez teki Solidarna Polska). Po wejściu w życie konstytucji z 1997 r. to jedyny taki rząd, obok gabinetu Marka Belki. To o tyle paradoksalne, że w pierwszym rządzie Mateusza Morawieckiego z 2017 r. było aż sześć kobiet i stanowiły one 27 proc. gabinetu (to był najwyższy odsetek od 1997 r.). Równocześnie choć radykalnie spada liczba resortów – z 20 do 14 – liczba członków rządu nie zmniejszy się w tym samym stopniu. Bo będzie ich obecnie 21, ale w tym aż sześciu bez teki.
Rząd w składzie, który zostanie zaprzysiężony w przyszłym tygodniu, w zamierzeniu ma dotrwać do końca kadencji, czyli 2023 r. W ciągu dwóch tygodni powinniśmy poznać pierwsze działania wynikające z uzgodnień koalicyjnych. Szczegóły programowego porozumienia koalicjantów nadal są dogrywane. Krzysztof Sobolewski, przewodniczący Komitetu Wykonawczego PiS, potwierdził wczoraj w Polskim Radiu, że jego partia wyjdzie z projektem ustawy dotyczącej zmian na rynku mediów.
Rząd w nowym kształcie ma przywrócić poczucie stabilności koalicji. Jednak nie ma pewności, czy rozbieżności programowe i nowe mechanizmy rozwiązywania koalicyjnych sporów (choćby poprzez komitet ds. bezpieczeństwa z Jarosławem Kaczyńskim na czele) pozwolą uniknąć kolejnych kryzysów. Dlatego nawet w PiS pojawiają się głosy powątpiewania. ‒ Jeśli prezes Kaczyński wchodzi do rządu, to można się spodziewać, że za rok będziemy mieli wybory ‒ komentuje z przekąsem jeden z parlamentarzystów ugrupowania.
Sprawdziliśmy, jaką rolę do odegrania w nowym gabinecie będą miały kobiety. Mateusz Morawiecki tym razem nie ma się czym pochwalić. Rekonstrukcję przetrwała tylko jedna minister: rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Z rządu odchodzi wicepremier Jadwiga Emilewicz, a Małgorzata Jarosińska-Jedynak, zajmująca się funduszami unijnymi, jak wszystko wskazuje, jako wiceminister trafi ze swoim resortem do Ministerstwa Finansów. Jeśli ten scenariusz się zrealizuje, to Morawiecki okaże się szefem zarówno najbardziej (gabinet powołany w 2017 r.) i najmniej sfeminizowanych rządów po wejściu w życie obecnej konstytucji.
Uwarunkowania koalicyjne sprawiły, że w gabinecie Morawieckiego będzie aż trzech nowych członków bez własnych resortów. Dziś ministrami bez teki są szef Komitetu Stałego Łukasz Schreiber, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk oraz Konrad Szymański, odpowiadający w KPRM za pion europejski. Dojdą do nich wicepremier Jarosław Kaczyński oraz dwaj koalicjanci PiS: Michał Cieślak z Porozumienia oraz Michał Woś z Solidarnej Polski (ten drugi nie został zaprezentowany podczas wczorajszej prezentacji czonków, rządu). Dla obu ugrupowań koalicyjnych ma to być rekompensata za utracone resorty.