Do 13 listopada przedłużono śledztwo ws. wieszania zdjęć europosłów na symbolicznych szubienicach podczas manifestacji, zorganizowanej w 2017 r. w Katowicach – poinformowała w środę PAP prokuratura. Śledczy podają, że nie przesłuchali jeszcze wszystkich policjantów zabezpieczających demonstrację.

W listopadzie ubiegłego roku prokuratura poinformowała o umorzeniu postępowania. W lutym br. Sąd Okręgowy w Katowicach, po zażaleniu pełnomocnika pokrzywdzonych, uchylił tamtą decyzję i nakazał kontynuowanie postępowania.

"Prokurator Regionalny w Katowicach okres śledztwa prowadzonego w tej sprawie przedłużył do 13 listopada br. Prokurator wystąpił z wnioskiem o przedłużenie okresu trwania postępowania, albowiem nie przesłuchano wszystkich funkcjonariuszy policji, którzy zabezpieczali manifestację, a których przesłuchanie polecił Sąd Okręgowy w Katowicach" – poinformowała w środę PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Katowicach Marta Zawada-Dybek.

"Do chwili obecnej przesłuchano kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji na wskazane przez Sąd Okręgowy w Katowicach okoliczności" – dodała prokurator. Postępowanie toczy się "w sprawie" – nikomu nie przedstawiono zarzutów. Uchylając postanowienie o umorzeniu, sąd wskazał właśnie na konieczność uzupełnienia materiału dowodowego – m.in. przesłuchanie pozostałych funkcjonariuszy policji, którzy zabezpieczali tę manifestację, a nie zostali wcześniej przesłuchani.

Sprawa dotyczy zorganizowanej w listopadzie 2017 r. w Katowicach demonstracji środowisk narodowych. Jej uczestnicy powiesili na symbolicznych szubienicach zdjęcia sześciorga europosłów, którzy zagłosowali za rezolucją Parlamentu Europejskiego ws. praworządności w Polsce.

Umarzając w listopadzie ub.r. postępowanie prokuratura oceniła, że uczestnicy zgromadzenia pod hasłem "Stop współczesnej Targowicy. Manifestacja w obronie wartości narodowych i patriotycznych" nie dopuścili się przestępstwa, a wydarzenia na pl. Sejmu Śląskiego były "inscenizacją". Sposób wyrażania przez nich poglądów prokuratura oceniła krytycznie w kategoriach moralno-etycznych.

Prokuratorskie postępowanie zostało wszczęte pod kątem art. 119 Kodeksu karnego, który mówi o stosowaniu przemocy lub groźby bezprawnej wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, wyznaniowej lub z powodu jej bezwyznaniowości. Może za to grozić od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Umarzając śledztwo prokuratura oceniła, że taka forma manifestacji nie wyczerpała znamion przestępstwa, a celem 20-minutowego zgromadzenia było "wyrażenie krytyki wobec działań tych europarlamentarzystów, którzy głosowali za przyjęciem negatywnej wobec Polski rezolucji Parlamentu Europejskiego".

Śledczy przekonywali, że owa krytyka wiązała się ze sposobem głosowania, a nie przynależnością polityczną europosłów, a żaden z uczestników manifestacji nie kierował wobec polityków gróźb i nie nawoływał do popełnienia przestępstwa ani nie wypowiadał się personalnie na temat europosłów. Jak podawała prokuratura, "inscenizacja" polegająca na wieszaniu portretów polityków na konstrukcjach naśladujących szubienice, "miała charakter symboliczny, nawiązujący do historycznych wydarzeń z XVIII wieku, a utrwalonych na obrazie Jana Piotra Norblina".

Parlament Europejski przyjął w połowie listopada 2017 r. rezolucję wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności. PE wyraził m.in. zaniepokojenie proponowanymi zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, które "mogą strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce". W dokumencie znalazł się też apel PE do polskiego rządu, by potępił "ksenofobiczny i faszystowski" Marsz Niepodległości.

Przeciwko rezolucji głosowali europosłowie PiS, SLD wstrzymało się od głosu, eurodeputowani PSL nie wzięli udziału w głosowaniu. Większość PO wstrzymała się od głosu, ale sześciu europosłów poparło ten dokument. Byli to: Michał Boni, Danuta Huebner, Danuta Jazłowiecka, Barbara Kudrycka, Julia Pitera i Róża Thun. To ich zdjęcia uczestnicy manifestacji zawiesili na szubienicach.

Podczas śledztwa przesłuchano w charakterze świadków uczestników i organizatorów manifestacji oraz funkcjonariuszy policji, a także pokrzywdzonych europosłów. Mówili oni, że po happeningu otrzymywali maile i telefony kierowane do ich biur poselskich, a zawierające treści znieważające lub o charakterze gróźb. (PAP)

autor: Krzysztof Konopka