Część posłów złamała regulacje izby, głosując spoza terytorium RP. Ale władze sejmowe niespecjalnie się tym przejmują i wygląda na to, że będzie przyzwolenie na naruszanie przepisów.
PAP / Wojciech Olkunik
W zeszłym tygodniu opisaliśmy przypadek dwójki parlamentarzystów Koalicji Obywatelskiej (KO), którzy twierdzą, że na posiedzeniu Sejmu 14 sierpnia udało im się zagłosować zdalnie, będąc poza granicami kraju. Niewykluczone, że tego samego dopuścili się politycy z innych ugrupowań.
Problem w tym, że jest to złamanie zarządzenia nr 6 marszałka Sejmu z 27 marca 2020 r. w sprawie środków komunikacji elektronicznej umożliwiających porozumiewanie się na odległość udostępnianych posłom oraz innym uprawnionym do uczestniczenia w posiedzeniu Sejmu (§ 3, ustęp 1 tj.: „aby móc zdalnie uczestniczyć w posiedzeniu Sejmu, należy przebywać na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej”). I, co ciekawe, sejmowi informatycy twierdzą, że oddanie głosu z zagranicy jest niemożliwe z uwagi na wprowadzone ograniczenia techniczne powodowane względami bezpieczeństwa. Posłowie jednak zapewniają, że mimo tych barier technicznych udało im się zagłosować bez najmniejszych problemów.
Zapytaliśmy Centrum Informacyjne Sejmu (CIS), czy i w jaki sposób Kancelaria Sejmu oraz marszałek Elżbieta Witek zamierzają zmierzyć się z tym problemem. Wygląda na to, że... nijak. – Obecnie nie toczą się prace nad zmianą treści zarządzenia marszałka Sejmu – odpowiada CIS. Wskazuje też, że w obecnym kształcie zarządzenie nie przewiduje sankcji dla posłów, którzy je łamią. Nie przewiduje się także wprowadzenia ograniczeń dotyczących zdalnego głosowania, np. aby głosujący posłowie musieli się znajdować w gmachu przy ul. Wiejskiej. Zdaniem części posłów to błąd. Jak przekonuje jedna z posłanek opozycji, system powinien blokować nawet polski roaming z zagranicznych sieci. – Nie mam pełnego zaufania do systemu elektronicznego głosowania. Uważam, że powinniśmy w Sejmie wrócić do normalności, czyli obecności – nawet w wielu salach – podczas głosowania – mówi. Jej zdaniem można byłoby rozważyć potwierdzanie tożsamości posła w drodze zapisu wideo (np. przez kamerkę w laptopie czy tablecie).
Co więcej, jak informuje CIS, Kancelaria Sejmu nie dysponuje informacją, ilu posłów głosowało czy próbowało zagłosować zdalnie, będąc poza terytorium RP. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że informatycy sejmowi sprawdzali wybranych posłów po danych logowań operatorów komórkowych i do niczego nie doszli. A konkretnie rzecz biorąc, wyszło im, że głosowanie odbyło się za pośrednictwem polskich operatorów telefonii komórkowej, co jeszcze o niczym nie świadczy – będąc za granicą, można skorzystać z transmisji danych polskiego operatora, np. tworząc hotspot pomiędzy smartfonem z polską kartą SIM a laptopem.
Nastawienie parlamentarzystów do problemu jest różne. Niektórzy uważają, że posłem jest się zarówno w kraju, jak i zagranicą, dlatego krytykują brak formalnej możliwości głosowania poza krajem. Problem, jak słyszymy, dotyka np. posłów znajdujących się na terenach przygranicznych. – Wtedy łapią sieć od sąsiadów z zagranicy i blokuje im się dostęp nie tylko do systemu głosowań, ale nawet interpelacji – mówi jeden z parlamentarzystów.
Są też tacy, którzy źle oceniają bagatelizowanie problemu. – Zarządzenie pani marszałek powinno być zmienione, warto byłoby wprowadzić sankcje za jego nieprzestrzeganie – dowodzi. Głosując z zagranicy narażamy się na to, że ktoś może hakować taką sesję. Z tą diagnozą zgadza się także CIS, które podaje, że prawne ograniczenie głosowania zdalnego do terytorium Polski uwarunkowane jest względami bezpieczeństwa. – Kancelaria przy okazji każdego posiedzenia Sejmu rejestruje wiele prób zdalnego dostępu do systemu głosowań, które są przez ten system odrzucane. Próby te pochodzą z różnych państw – przyznaje CIS.
Istnieje także inne niebezpieczeństwo: jeśli parlamentarzysta przebywa za granicą, a mimo to głosuje, może to rodzić wątpliwości, czy czyni to osobiście, czy też zostawił hasło do logowania się w systemie np. swojemu asystentowi.
– Trzeba minimalizować ryzyko, że zamiast posła przebywającego poza krajem, głosuje osoba trzecia – podkreśla polityk PiS.
Jak ustaliliśmy, w Senacie sprawa głosowania zza granicy nie jest w żaden sposób uregulowana, np. osobnym zarządzeniem marszałka. A skoro coś nie jest zabronione, uznaje się, że jest dozwolone.
DGP