Trójka krajów z największą liczbą wykrywanych dziennie infekcji od prawie miesiąca pozostaje ta sama: Indie, USA, Brazylia.
Kraje te wymieniają się co prawda miejscami na podium – dzisiaj niechlubny tytuł lidera należy do Indii, ale do niedawna dzierżyły go Stany Zjednoczone. W USA po raz pierwszy wykryto 50 tys. przypadków 1 lipca i od tej pory, poza nielicznymi wyjątkami, dynamika ta utrzymuje się cały czas. Indie pokonały tę barierę 26 lipca i – podobnie jak Ameryka – nie zeszły już poniżej. Nieco bardziej skomplikowana sytuacja jest w Brazylii, gdzie wykres wykrytych infekcji przypomina pasmo górskie ze szczytami i dolinami. Od 19 lipca jednak wszystkie szczyty są wyższe lub bliskie 50 tys. przypadków.
To znacznie wyższe wartości niż w najbardziej dotkniętych koronawirusem krajach Starego Kontynentu. Na przykład szczyt pandemii w Rosji przypadł na początek maja, ale wtedy wykrywano tam powyżej 10 tys. infekcji dziennie. We Włoszech nigdy nie został przekroczony poziom 7 tys., w Hiszpanii – 9 tys. Dla porównania polski rekord z 8 sierpnia wyniósł 843 przypadki.
W efekcie liczba mieszkańców tych krajów, u których wykryto koronawirusa, idzie w miliony. Tylko w USA jest to prawie 5,5 mln – to jedna czwarta wszystkich stwierdzonych przypadków na świecie. Brazylia niedawno przekroczyła barierę 3 mln, a Indie 2 mln. Razem pandemiczny tercet odpowiada za połowę przypadków na świecie. Żaden inny kraj jak na razie nie przekroczył bariery 1 mln.
Sytuacja na podium po części jest efektem znacznego wzrostu liczby wykonywanych w tych krajach testów. W USA już pod koniec czerwca wykonywano ich ponad 600 tys., a jednego dnia liczba ta przekroczyła nawet 900 tys. (łącznie wykonano tutaj już ponad 66 mln testów – to tak, jakby przebadano jedną piątą ludności). Premier Indii Narendra Modi chwalił się przedwczoraj, że na subkontynencie wykonuje się już 700 tys. testów dziennie, chociaż biorąc pod uwagę populację kraju, jest to relatywnie niewiele. Słabo też przedstawia się sytuacja w Brazylii, gdzie wykonano 62 tys. testów na milion mieszkańców (dla porównania: w USA wartość ta wynosi ponad 200 tys., a w Indiach niewiele mniej niż 20 tys.).
Od testów nie zależy jednak liczba zgonów, a pod tym kątem USA i Brazylia także wiodą smutny prym na świecie – śmierci spowodowane COVID-19 przekroczyły w obu krajach barierę 100 tys. (Indie znajdują się na piątym miejscu, za Meksykiem i Wielką Brytanią).
Sprawność rządzenia podczas pandemii wyborcy z tych krajów z pewnością wezmą pod uwagę podczas następnych wyborów. Jako pierwszy już w listopadzie test przejdzie Donald Trump, który stara się podnieść swoje sondaże dobrymi informacjami ze szczepionkowego frontu. Na razie większość sondaży przewiduje porażkę Trumpa w walce z Joem Bidenem; agregat różnych badań opinii publicznej, jaki prowadzi portal FiveThirtyEight.com, daje demokracie przewagę 8,1 pkt proc. nad republikaninem.
Więcej przestrzeni ma prezydent Jair Bolsonaro, którego wybory czekają w 2022 r.; co ciekawe, jednak notowania polityka, który przez długi czas bagatelizował koronawirusa, a następnie sam na niego zachorował, nie zanurkowały podczas pandemii, a okresowo nawet wzrastały. Spokojny za to o stanowisko może na razie być premier Indii Narendra Modi, którego wybory czekają dopiero w 2024 r. Jego ugrupowanie w cuglach wygrało bowiem wybory do Lok Sabhy, izby niższej hinduskiego parlamentu pod koniec zeszłego roku, zanim jeszcze uderzył wirus.
USA i Brazylia wiodą prym pod względem śmierci spowodowanych koronawirusem