Czesław Lang: Startujący jutro Tour de Pologne będzie pierwszym etapowym wyścigiem z cyklu UCI World Tour po wybuchu pandemii.
W jednym z wywiadów powiedział pan, że pandemia COVID-19 jest gorsza niż wojna. Podtrzymuje pan swoje zdanie? Może jednak nasze obawy z marca–kwietnia były trochę na wyrost?
Teraz sytuacja wydaje się być pod kontrolą, ale ja bym się jeszcze nie cieszył, to przedwczesne. Pandemia potrafi zatrzymać cały świat w ciągu kilku dni, jak po wciśnięciu guzika. To było zjawisko tak gwałtowne, że pociągnęło za sobą skutki, których nie da się po prostu teraz odkręcić i wrócić do normalności. Zbyt wiele się zmieniło, a zmiany te są głębokie. Gospodarka to jeden obszar, ale też pandemia zostawiła trwały ślad w naszej mentalności. Ludzie są bardziej ostrożni, oszczędni. Podskórnie odczuwają obawy o przyszłość, choć może na pierwszy rzut oka tego nie widać. Samej pandemii też bym jeszcze nie „odfajkował”.
Czy pandemia wpłynęła na pański biznes? Nie zajmuje się pan przecież tylko organizowaniem wyścigów kolarskich.
Właśnie w organizację wyścigów uderzenie było najsilniejsze. Pamiętajmy, że takie przedsięwzięcia jak Tour de Pologne opierają się na współpracy ze sponsorami czy samorządami. Wybuch pandemii i lockdown spowodowały, że sponsorom zaczęło brakować pieniędzy albo musieli je przeznaczać na inne cele. Firmy musiały zawieszać działalność, co negatywnie wpłynęło na ich przychody, samorządy musiały zwiększać wydatki na walkę z koronawirusem. No i to się odbija, nie tylko na gospodarce, ale i na sporcie. W pewnym momencie nie wiedzieliśmy, co dalej. O ile jedna część naszego biznesu, czyli gospodarstwo ekologiczne, działała bez zakłóceń, to organizacja np. Tour de Pologne stanęła pod dużym znakiem zapytania.
Jak sobie z tym poradziliście?
Na początku postanowiliśmy zorganizować wyścig wirtualnie, ale amatorów. Na razie zrobiliśmy pierwszą próbę, wspólnie z Eurosportem, amatorski Tour de Pologne. Polega to na tym, że uczestnicy „jadą” na trenażerach, ale są połączeni poprzez aplikację Zwift i mogą się wirtualnie ścigać. To się udało, w imprezie wzięło udział ponad tysiąc uczestników, w tym takie gwiazdy jak Robert Kubica. Mam nadzieję, że odbędą się jeszcze dwie edycje, które zaplanowaliśmy. Niemniej jednak wracamy do normalnego ścigania i 5 sierpnia rusza Tour de Pologne, we wrześniu organizujemy Orlen Wyścig Narodów, w którym startują reprezentacje państw.
Jak pan przekonuje sponsorów, żeby jednak wyłożyli pieniądze na sport, choć czasy są niepewne?
Tym, że promocja zawsze jest potrzebna, a promocja poprzez sport jest chyba najtańszą formą dotarcia do klientów, pokazania marki. Akurat kolarstwo jest bardzo blisko ludzi, jedziemy w tym roku setki kilometrów po najpiękniejszych regionach Polski. Poza tym pamiętajmy o okolicznościach. Organizując wyścig, możemy dać ludziom poczucie normalności, trochę pozytywnego myślenia w tych trudnych czasach. W takiej sytuacji promocja marki może być bardziej skuteczna, o czym też warto pamiętać. Dlatego chcemy przeprowadzić Tour de Pologne na jak najwyższym poziomie. Jak jest ciężko, to nie można odpuszczać, tylko właśnie wtedy trzeba atakować. Załamywanie rąk i popadnięcie w apatię to najprostszy przepis na porażkę. I w sporcie, i w biznesie. Gdy sam byłem kolarzem i chciałem wygrać etap, który był pod górę, to atakowałem w tym momencie, kiedy już wydawało mi się, że umrę na tym rowerze, że już nie jestem w stanie ani razu zakręcić korbą. Ale wtedy właśnie trzeba było znaleźć dodatkową motywację, by wykrzesać z siebie ostatek sił. Trzeba iść do przodu, trzeba się promować, być aktywnym.
Kto wystartuje w tym roku w Tour de Pologne?
Wszystkie grupy UCI World Tour, czyli cyklu największych wyścigów na świecie, muszą startować w każdym wyścigu cyklu, a każdy organizator musi je przyjąć. Obecnie mamy 22 zespoły i one stawią się na starcie na Stadionie Śląskim 5 sierpnia. Do tego jako organizator mamy prawo udzielić dzikiej karty, czyli zaprosić drużyny spoza UCI World Tour. Zawsze zapraszamy reprezentację Polski i tak będzie w tym roku. Na rynku organizatorów wyścigów tak naprawdę zostało pięciu dużych graczy: Francuzi z Tour de France i pakietem swoim klasyków, Włosi z Giro d’Italia i wyścigami jednodniowymi, Hiszpanie z Vuelta a España i kraje Beneluksu. No i my. Dla nas to jest wielkie wyróżnienie, Międzynarodowa Unia Kolarska (UCI) obdarzyła nas dużym zaufaniem. Bo to my zaczynamy drugą część sezonu UCI World Tour. To Tour de Pologne będzie pierwszym etapowym wyścigiem po wybuchu pandemii.
Wybuch pandemii zadziałał trochę na waszą korzyść. TdP otwiera cykl, jest pierwszym wyścigiem po długiej przerwie, wszyscy najwięksi chcą tu być. Promocja wymarzona.
Przede wszystkim to jest bardzo duża odpowiedzialność. Wszyscy będą nam patrzeć na ręce, jak robimy wyścig w nowej rzeczywistości. To duże wyzwanie. Ale rzeczywiście, cały świat będzie patrzył na Polskę i o tym też nie zapominajmy. To ogromna szansa, żeby wypromować kraj, co zawsze staramy się robić, organizując Tour de Pologne.
Na czym polega to wyzwanie? Na wypełnieniu nowych norm sanitarnych?
Najważniejsze jest bezpieczeństwo, dlatego ani na starcie, ani na mecie nie będzie kibiców. Ale transmisja telewizyjna idzie praktycznie na cały świat, do ponad stu państw.
Czy zawodnicy będą bezpieczni?
Zawodnicy i osoby im towarzyszące będą mieli przeprowadzane testy dużo wcześniej. Nie ma możliwości, by ktoś wystartował w wyścigu, będąc nosicielem koronawirusa. Na starcie i mecie każdego etapu będą wydzielone strefy, żeby ludzie niepotrzebnie nie wchodzili ze sobą w jakieś interakcje. Wiadomo, że kolarze w peletonie i tak będą blisko siebie, ale już mechanicy, obsługa poszczególnych zespołów, nie powinni się ze sobą mieszać. Grupa techniczna, sędziowie, dziennikarze – też będą musieli poddać się wymogom sanitarnym. Będzie strefa wywiadów, ale z obowiązkowym zachowaniem odpowiedniego dystansu. Nie będzie hostess na podium. Nie będzie trybun, nie będzie spikera na miejscu. Nastawiamy się na przekaz telewizyjny i online, bezpośredni kontakt widza z zawodnikiem będzie ograniczony niemal do zera. Natomiast na samej trasie kolarze jadą na tyle szybko, że ryzyko zarażenia się od kibica stojącego na poboczu będzie minimalne.
W pewnym sensie jesteście poligonem doświadczalnym dla UCI World Tour.
Może, ale dobrze nas już tam znają i wiedzą, że sobie potrafimy poradzić, gdy dzieje się coś nieprzewidywalnego. Już w ubiegłym roku musieliśmy się zmierzyć z trudną sytuacją kryzysową. Podczas wyścigu zginął kolarz, Bjorg Lambrecht. Stanęliśmy przed wielkim dylematem, co robić dalej: czy przerwać wyścig, czy jechać dalej. Ostatecznie etap został zneutralizowany, następny dzień był czasem żałoby, bez ścigania. Na mnie i na całym środowisku kolarskim największe wrażenie wywarło zachowanie kibiców, którzy uczcili pamięć Bjorga. Biało-czerwone flagi z czarnym kirem czy dzieci stojące z flagami Belgii – takich obrazów się nie zapomina.
A nie będzie problemów, żeby kibice na trasie dostosowali się do nowych wymogów? Znamy te obrazki z wielkich tourów, jak Tour de France, gdzie na trudnych podjazdach, na których kolarze jadą wolno, kibice biegną wraz z nimi, w bezpośredniej bliskiej odległości.
U nas jest zupełnie inna kultura, nie przypominam sobie, żeby na trasie Tour de Pologne ktoś się na przykład rozebrał i biegł z kolarzami, żeby się pokazać. Wierzę w zdrowy rozsądek, ale w niektórych miejscach, jak podjazd pod Gliczarów, gdzie kolarze jadą bardzo wolno, postawimy dodatkowe służby porządkowe, żeby nie było jakiegoś kontaktu z zawodnikami.
Ile w tym roku będzie etapów, jak się one regionalnie rozkładają?
Tradycyjnie będziemy jechać na Śląsku i w Małopolsce. W ubiegłym roku mieliśmy siedem etapów, w tym roku skracamy wyścig do pięciu dni. Bo musieliśmy się zmieścić z kalendarzem, żeby nie wchodzić w paradę organizatorom innych tourów. Ale to, że wyścig będzie krótszy, nie oznacza, że będzie łatwiejszy. Pierwsze dwa etapy są dla sprinterów, bo są w miarę płaskie. Ale potem wjeżdżamy w góry. To będą bardzo wymagające dni. Start pierwszego etapu jest na Stadionie Śląskim, meta ostatniego na Błoniach w Krakowie.
A Ściana Wschodnia? Były takie edycje Tour de Pologne, w których wyścigi odbywały się również tam.
Generalnie chyba będziemy w przyszłości nieco inaczej układać trasę. Marzy mi się zrobienie np. jednego etapu dookoła Mazur. Ściana Wschodnia też: Białystok, całe Podlasie. Skoro Tour de Pologne to nie tylko emocje sportowe, ale też okazja do pokazania swojego kraju, to dobrze by to było wykorzystać, jak tylko się da. Transmisja trafia do stu państw, to trzeba im pokazać, że Polska jest piękna, że można tu wypocząć.
Jaki jest budżet takiego wyścigu? I czy w tym roku w związku z dodatkowymi wymogami, np. sanitarnymi, jest on większy niż zwykle?
Na pewno koszty wzrosły. Łącznie z rozliczeniami barterowymi budżet musi wynosić ok. 10 mln euro.
Czy pandemia zmienia też coś w nawykach społecznych, jeśli chodzi o uprawianie sportu? Według danych GUS bardzo zwiększyła się produkcja rowerów, zapewne dlatego, że ludzie unikają teraz komunikacji publicznej. Może to im wyjdzie na zdrowie?
Popularność jazdy na rowerze, czy kolarstwa, rośnie już od wielu lat. Sam ciągle jeżdżę, często na trasie Warszawa-Gassy, która jest bardzo popularna wśród miłośników kolarstwa w stolicy, i widzę, jak z roku na rok przybywa kolarzy amatorów. Kiedyś, gdy startowałem jeszcze we Włoszech, zazdrościłem im tego, jak masowym sportem jest kolarstwo. Myślałem „kiedy będzie tak u nas”? I jest. Cieszę się, że dożyłem tej chwili. Polacy pokochali jazdę na rowerze, sprawia im to frajdę. Widać to też po frekwencji na imprezach, jakie organizujemy dla amatorów. Zapisy na nasze Tour de Pologne Amatorów, gdzie limit uczestników to 3 tys. osób, trwają najwyżej jeden dzień. Robimy też Tour de Pologne Junior dla dzieci. W ubiegłym roku w ciągu pięciu etapów udział w tej imprezie wzięło ok. 3 tys. dzieci.
Kolarstwo chyba było popularne w Polsce zawsze, tylko mieliśmy przerwę w latach 90. Przecież takie imprezy jak Wyścig Pokoju miały mnóstwo kibiców i budziły wielkie emocje.
Ale nie przekładało się to na masowość tego sportu. Przede wszystkim dlatego, że amatorzy nie mieli się na czym ścigać, nie było dostępu do sprzętu. Dziś jest inaczej, jak widzę, na czym Polacy jeżdżą, to muszę powiedzieć, że grupy zawodowe nie powstydziłyby się takich rowerów.