Mam nadzieję, że premier Mateusz Morawiecki potwierdza, że nigdy żaden członek mojego sztabu wyborczego, ani ja, nie byłem inwigilowany; takie zapewnienie jest niezwykle istotne dla nas wszystkich - powiedział w środę prezydent Warszawy i b. kandydat KO na prezydenta Rafał Trzaskowski.

Były minister transportu i były szef ukraińskiej agencji drogowej Ukrawtodor Sławomir Nowak został zatrzymany w ubiegły poniedziałek w związku z podejrzeniem korupcji, kierowania zorganizowaną grupą przestępczą i praniem brudnych pieniędzy. Wraz z nim zatrzymano Dariusza Z. i Jacka P. W minioną środę warszawski sąd aresztował Nowaka na 3 miesiące.

Jak podała w ub. piątek "Rzeczpospolita", główne dowody przeciwko Nowakowi w śledztwie korupcyjnym zebrano dzięki inwigilacji komunikatorów przez system Pegasus, jaki posiada CBA. W czwartek w Sejmie szef PO Borys Budka zarzucił służbom, że to śledztwo miało być pretekstem do podsłuchiwania sztabowców kandydatów opozycji.

Trzaskowski był pytany w TVN24, czy sprawa zatrzymania Sławomira Nowaka, który brał udział w pracach sztabów wyborczych jego oraz Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, jest dla niego zaskoczeniem. Prezydent stolicy podkreślił, że zatrzymanie Nowaka "to było zaskoczenie".

"Dlatego że wszelkie operacje, które mają swój finał kilka dni po wyborach, muszą budzić zaskoczenie. Oczywiście, że było to zaskoczenie. Poczekajmy na wyrok niezależnego sądu. Wątpliwości pojawia się mnóstwo. Nie mam zaufania w pełni do prokuratury, która działa na polecenie polityczne, ale od tego są sądy, żeby takie sprawy rozstrzygać" - zaznaczył.

"Ja jestem nieufny. Sądy są od tego, żeby te sprawy (jak Sławomira Nowaka) wyjaśniać. Mam nadzieję, że pan premier potwierdza, że nigdy żaden członek sztabu ani ja nie byłem inwigilowany, bo takie zapewnienie jest niezwykle istotne dla nas wszystkich" - dodał polityk KO.

Po złożeniu wyjaśnień w prokuraturze Nowak usłyszał zarzut kierowania w okresie od października 2016 r. do września 2019 r. zorganizowaną grupą przestępczą czerpiącą korzyści z korupcji. Były polityk jest podejrzany o żądanie i przyjmowanie korzyści majątkowych i osobistych w zamian za przyznawanie prywatnym podmiotom kontraktów na budowę i remont dróg na Ukrainie, a także o pranie pieniędzy. W efekcie tych przestępstw miał uzyskać 1,3 mln zł.

W sprawie toczą się odrębne śledztwa w Polsce i na Ukrainie, a dowodami wymienia się i działania koordynuje specjalnie w tym celu powołany zespół śledczych. (PAP)

autorka: Wiktoria Nicałek