Koronawirus pozbawił życia około 600 tys. osób, a dzienna liczba wykrywanych globalnie zakażeń przekracza poziom 200 tys.
Wirus nie wszędzie atakuje z taką samą siłą. Za ponad połowę globalnych infekcji odpowiadają trzy kraje: Stany Zjednoczone, Indie i Brazylia. Jeśli nowe przypadki w USA wciąż będą się pojawiać w tempie powyżej 60 tys. dziennie (tak jest od dwóch tygodni), za kilka dni kraj przekroczy liczbę 4 mln zakażeń. Na terenie czterech stanów – na Florydzie, w Kalifornii, Nowym Jorku i Teksasie – liczba odnotowanych przypadków przekroczyła 300 tys.

Ameryka się zamraża

Obecnie pandemia w USA szaleje zwłaszcza w południowych i zachodnich stanach, spośród których wiele zdecydowało się wstrzymać proces rozmrażania (w gronie tym znajdują się Alabama, Arkansas, Idaho, obydwie Karoliny, Missisipi, Oregon, Waszyngton i Wyoming), a w obliczu rosnącej liczby zakażeń nawet go cofnąć (przykładami Arizona, Floryda, Kalifornia, Kolorado, Luizjana, Michigan, Nevada, Nowy Meksyk i Teksas). Gubernatorzy w kilku stanach postanowili na nowo zamknąć knajpy, Amerykanie coraz częściej muszą nosić maseczki w miejscach publicznych.
Dyrektor Narodowego Instytutu Badań nad Alergią i Chorobami Zakaźnymi Anthony Fauci, który stał się głównym głosem środowiska naukowego w USA, stwierdził niedawno, że liczba wykrywanych dziennie nowych przypadków w Stanach może sięgnąć 100 tys. W piątek apelował, żeby Ameryka zresetowała swoje podejście do koronawirusa. – Nie musimy od razu zamykać ludzi w domach, ale możemy zrobić trzy rzeczy, które są absolutnie niezbędne: nosić maski, unikać tłumów, zamknąć bary – tłumaczył.
Ponure rekordy padły ostatnio także w Brazylii i Indiach; ten pierwszy kraj przekroczył 2 mln wykrytych zakażeń, a drugi – 1 mln. Indie w weekend zdetronizowały Brazylię pod względem liczby nowych zakażeń. O ile pandemia w największym kraju Ameryki Łacińskiej wydaje się na razie utrzymywać na stałym poziomie, o tyle na subkontynencie nabiera tempa. W odpowiedzi władze kraju znów sięgnęły po środki ograniczające mobilność ludności, nakazując pozostać w domach mieszkańcom dwóch stanów: rolniczego Biharu oraz Bengalu Zachodniego.

Błędy w lockdownie

Na lockdown zdecydowały się również władze znanego z siedzib firm informatycznych miasta Bengaluru. Popularny wśród turystów stan Goa wprowadził godzinę policyjną, która ma zostać utrzymana do 10 sierpnia, ponieważ – jak stwierdził gubernator – to jedyny sposób na zniechęcenie ludzi do spotykania się w barach bez konieczności całkowitego ich zamykania. Po godzinę policyjną sięgnęły również władze stanu Uttar Pradeś.
Wirus nie odpuszcza też w kilku innych państwach. Z tego względu nowe obostrzenia postanowiły także wprowadzić władze Iranu. Meksyk z kolei stał się czwartym na świecie krajem pod względem liczby zgonów. W Ameryce Łacińskiej kiepsko wygląda również sytuacja w Argentynie. Coraz więcej zakażeń odnotowuje się również w Afryce, gdzie prym pod względem liczby wykrywanych przypadków wciąż wiedzie Republika Południowej Afryki.
W czterech krajach, które odnotowują wzrost liczby przypadków, zdaje się on być skorelowany z błędami popełnionymi przy wprowadzaniu lockdownu. W Indiach np. zarządzono go zbyt wcześnie; w wielu stanach w USA niepotrzebnie szybko z niego zrezygnowano, a w RPA czy Brazylii były poważne kłopoty z przestrzeganiem zaleceń. Efekt jest taki, że kraje te teraz przodują w liczbie przypadków.
Ale bezpieczni nie mogą się czuć do końca mieszkańcy Starego Kontynentu. Przykładem chociażby Hiszpania, w której niespodziewanie odnotowano wzrost liczby zakażeń m.in. na terenie Katalonii. W efekcie władze autonomicznego regionu zwróciły się do mieszkańców aglomeracji barcelońskiej o pozostanie w domu, zakazały zgromadzeń powyżej 10 osób i zamknęły kluby nocne. W weekend ulice jednego z najpopularniejszych miast w Hiszpanii świeciły więc pustkami, a minister zdrowia Salvador Illa stwierdził, że możliwe jest wprowadzenie na powrót stanu klęski.
O tym, że Europa nie jest jeszcze strefą całkowicie wolną od wirusa, świadczy również sytuacja w innych krajach. Patogen wciąż nie odpuszcza bowiem na Ukrainie, gdzie codziennie odnotowywanych jest wciąż 800–900 nowych zakażeń. Pandemia nabrała też na sile w krajach, w których dotychczas była relatywnie słaba, jak Bułgaria (200–300 infekcji dziennie, razem ok. 9 tys.) oraz Bośnia i Hercegowina (nawet 400 dziennie, łącznie ponad 8 tys. przypadków).

Druga fala w Europie

Najbardziej niepokojące są jednak przykłady krajów, w których pojawił się drugi szczyt zakażeń, jak popularna wśród naszych rodaków Chorwacja. Najwięcej zakażeń w tym adriatyckim kraju wykrywano na początku kwietnia, ale teraz znów nastąpił wyraźny wzrost – między 100 a 150 przypadków dziennie (łącznie ok. 4,5 tys). Władze kraju wprowadziły wobec tego obowiązek noszenia maseczek wewnątrz pomieszczeń, np. w sklepach, restauracjach i hotelach. – Branża turystyczna robi wszystko, aby podtrzymać wizerunek Chorwacji jako kraju bezpiecznego dla gości – mówił w ubiegłym tygodniu minister spraw wewnętrznych Davor Božinović.
W gronie krajów, w których pojawiła się druga fala, znajdują się również Czechy (nieco już osłabła, chociaż ognisko w północno-wschodniej części kraju wciąż jest silne; wczoraj czeski resort zdrowia podał, że w kraju odnotowano 135 nowych zakażeń – mniej niż połowę tego, co w szczycie), Luksemburg i Serbia. Źle wygląda sytuacja w Rumunii, gdzie dziennie wykrywanych jest prawie 800 zakażeń koronawirusem – znacznie więcej niż podczas pierwszego szczytu zachorowań w pierwszej połowie kwietnia.
Rząd szacuje, że już w połowie sierpnia może ich być nawet 1000–1200 dziennie.
– Nie możemy powiedzieć ludziom: nie jedźcie nad morze. Ale możemy im powiedzieć: bądźcie ostrożni, bo jeśli sytuacja w waszym miejscu zamieszkania ulegnie znacznemu pogorszeniu, to taki teren może zostać odizolowany od reszty kraju – mówił szef państwowej agencji ds. sytuacji kryzysowych Raed Arafat.