Wybory prezydenckie nie były równe, powszechne ani uczciwe; cały aparat państwowy został zaangażowany nielegalnie po stronie urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy - powiedział w Sejmie lider PO Borys Budka, uzasadniając wniosek o informację rządu ws. przeprowadzenia wyborów.

O przedstawienie informacji "w sprawie zaangażowania instytucji państwa w proces wyborczy w czasie wyborów prezydenta RP, w tym organizacji wyborów przez MSZ, wykorzystania alertu RCB rozsyłanego przed II turą wyborów oraz zaangażowania mediów publicznych" wnioskował do szefa rządu klub Koalicji Obywatelskiej.

Budka mówił, że zdaniem jego klubu wybory nie były przeprowadzone uczciwie, co, jak ocenił, mogło wpłynąć na ich wynik. Po pierwsze, jak zaznaczał, rządzące PiS przeprowadziło zmiany w prawie wyborczym "w sposób niezgodny z konstytucją", a po drugie przyznano nierówne limity finansowe dla kandydatów, kosztem kandydata opozycji. "Wykluczyliście też dziesiątki tysięcy osób z procesu wyborczego, szczególnie osób z zagranicy" - przekonywał.

Według niego "oszukiwano opinię publiczną, m.in. w Irlandii, że nie można tam odbierać osobiście pakietów wyborczych", co - jak ocenił - spowodowało, że ci, do których pakiety dotarły z opóźnieniem lub w ogóle nie dotarły, nie były w stanie głosować.

"Dlaczego te wybory były nieuczciwe? Otóż cały aparat państwowy w sposób niezgodny z prawem został zaangażowany do promocji kandydata Andrzeja Dudy" - przekonywał Budka. Mówił, że nawet premier Mateusz Morawiecki, zamiast swoją pracą, zajmował się wiecami Andrzeja Dudy i "rozdawał czeki bez pokrycia". "Rozdawaliście pieniądze, których nie ma w budżecie (promesy na środki z Funduszu Inwestycji Samorządowych - PAP)" - podkreślał lider PO. Mówił, że "do machiny propagandowej PiS zaangażowano urzędy wojewódzkie, a strony tych urzędów były pełne informacji o jednym kandydacie - Andrzeju Dudzie" - mimo że nijak miało się to do działalności tych instytucji.

Oskarżał też rządzących o "bezprawne" użycie alertu RCB do propagandy wyborczej, choć wolno go używać jedynie do ostrzegania obywateli przed zagrożeniem dla ich bezpieczeństwa (chodzi o informacje rozsyłane poprzez smsy o możliwości głosowania poza kolejnością m.in. dla seniorów - PAP).

Ponadto - mówił Budka - każdy z komitetów kontrkandydatów Dudy "doznał niewiarygodnego hejtu", za co, jak ocenił, osobiście odpowiada i rząd, ale także prezydent RP, bo udzielili wsparcia 2 mld zł telewizji publicznej, która te działania prowadziła.

"Cała propaganda państwowa została użyta do tego, by propagować kandydaturę Andrzeja Dudy; stworzyliście machinę hejtu i nienawiści, która temu służyła" - powiedział lider PO, zwracając się do polityków PiS. Podkreślił, że informacja w Sejmie "ma pokazać opinii publicznej, że są ludźmi skrajnie nieuczciwymi". Zaznaczył, że nie zarzucają PiS fałszerstw wyborczych, ale - jak podkreślał, w krajach autorytarnych, w tym m.in. w Rosji "też fałszerstw nie ma, bo tam się eliminuje konkurencję". Podkreślił, że choć w Polsce przeciwników politycznych nie wtrąca się do więzień, to "cały aparat państwowy został zaangażowany do tego, by dyskredytować kontrkandydatów Dudy.

"Wybory nie były równe, nie były powszechne, nie były uczciwe. My upominamy się o to, by pokazać opinii publicznej, w jaki sposób cały aparat państwowy został zaangażowany nielegalnie po stronie jednego kandydata, urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy" - mówił. Przekonywał, że PiS przygotowało mechanizm, pozwalający mu odnawiać swoją władzę. "Kłamaliście, kłamiecie i będziecie kłamać, i to niestety jest dewiza obecnej władzy" - oświadczył Budka. (PAP)

autorka: Wiktoria Nicałek