W Moskwie podczas drugiej tury polskich wyborów prezydenckich do komisji wyborczej na terenie ambasady RP przyszli oddać głos wyborcy, którzy z różnych powodów nie głosowali w pierwszej turze. Swój udział w głosowaniu uważają za obywatelski obowiązek.

"Akurat tak się udało, że dzisiaj mam urodziny i dowiedziałem się, że dzisiaj będzie głosowanie" - powiedział PAP Franciszek, który do komisji wyborczej przyszedł w dniu swoich 18. urodzin. "Stwierdziłem, że jeśli jest taka okazja, to raczej raz w życiu wypada (przyjść)" - dodaje. Mieszka w Moskwie już 16 lat, i - jak podkreśla - czuje się na sto procent Polakiem. "Mam polski paszport, w głębi duszy jestem zawsze Polakiem" - podkreśla.

Jego ojciec, pan Piotr, również nie głosował w pierwszej turze, a teraz - jak mówi - spełnia swój obywatelski obowiązek i ma nadzieję, że "większość ludzi tak zrobi".

"Przyszliśmy z synem, ponieważ jemu pewnie przyjdzie żyć w tym kraju. Mam nadzieję, że on rozumie, że to jest ważne, żeby uczestniczyć w życiu politycznym, realizować swoje prawo - ponieważ potem trzeba żyć w tym, co się wybrało" - tłumaczy.

Na pytanie, czy obecne wybory są ważne odpowiada, że zdecydowanie tak. "Kraj musi w jakimś kierunku iść. Każdy ma jakieś swoje pomysły na to, jak to powinno wyglądać i wybory są jedyną możliwością, by zagłosować i dać kierunek krajowi taki, w jakim chciałoby się żyć" - mówi pan Piotr.

Inny wyborca, pan Wojciech przyznaje, że w pierwszej turze nie głosował, ponieważ spóźnił się z dopełnieniem formalności. Wybory prezydenckie zastały go w Moskwie, gdzie mieszka od trzech lat. Po raz pierwszy oddaje głos właśnie tutaj ze względu na obecny brak możliwości przelotu czy przejazdu do kraju. Podczas poprzednich wyborów - parlamentarnych, jesienią 2019 roku - głosował w Polsce.

Potwierdza, że teraz się zmobilizował, ponieważ - jak tłumaczy - "jeśli chce się mieć opinię, jakieś swoje poglądy na ten temat, to trzeba aktywnie wziąć udział". Uważa też, że stanowisko prezydenta jest bardzo ważnym urzędem w państwie, szczególnie w Polsce.

"Nie byłam na pierwszej turze" - przyznaje pani Amelia, która na głosowanie przyszła z mężem i malutkim dzieckiem. "Szczerze mówiąc, (wówczas) był pierwszy raz w moim życiu, kiedy nie zdecydowałam się pójść na wybory" - opowiada. Teraz jednak uznała, że trzeba przyjść i podkreśla, że przyszła spełnić obywatelski obowiązek.

"Każde wybory są bardzo ważne, dla mnie osobiście te szczególnie" - mówi. Ubolewa nad tym, że - jej zdaniem - trudno jest teraz odnaleźć kompromis między ludźmi, nawet w gronie jej własnych znajomych. "Bardzo się podzieliliśmy (...). Nie możemy się spotkać gdzieś pośrodku, żeby zwyczajnie porozmawiać" - przyznaje.

"Nie sposób, żebyśmy wszyscy mieli jednakowe zdanie, żebyśmy się wszyscy jednakowo lubili czy innych jednakowo lubili, ale nie pamiętam, jak żyję, żeby była taka sytuacja, żebyśmy nie mogli usiąść do jednego stolika i zwyczajnie porozmawiać: +ja nie lubię tego, ty nie lubisz tego, ale OK+. Zatraciła się gdzieś ta nić porozumienia" - podsumowuje.

W Moskwie nadal obowiązują wymogi sanitarne związane z epidemią koronawirusa i głosowanie odbywa się wśród środków ostrożności. Przy wejściu na teren ambasady RP w Moskwie pracownicy ochrony mierzą temperaturę osobom wchodzącym za pomocą bezdotykowego termometru. Obowiązuje noszenie maseczek ochronnych i rękawiczek. Do wypełnienia karty do głosowania należy wziąć jednorazowy długopis, który potem trzeba wyrzucić.

Wszystko to jednak - jak ocenia pani Amelia - odbywa się "bezpiecznie, sprawnie i szybko".