Ubiegający się o reelekcję prezydent był pytany w Polsat News o cytowaną w mediach wypowiedź jednego z organizatorów protestów LGBT. Gabriel Kawa miał stwierdzić, że "jeśli wygra Duda, to może będziemy musieli nosić różowe trójkąty albo będą nam wypalać znaki jak krowom".
"Mnie różność i inność absolutnie nie przeszkadza, nie zwracam kompletnie uwagi na to, jak żyją moi sąsiedzi, kim są moi sąsiedzi, dopóki ci sąsiedzi nie zaczną się zachowywać w sposób wyzywający i nie zaczną się w jakiś sposób swoim zachowaniem narzucać" – powiedział Duda.
"Uważam że to, jakie są ich preferencje, co lubią, jeżeli realizują to w czterech ścianach swojego domu, jeżeli traktują to jako swoją sprawę prywatną, to jest ich sprawa prywatna i mnie nic do tego" - podkreślił.
Jak dodał, analogicznie także jego rodzina, on, jego żona i ich wewnętrzne relacje są sprawą prywatną. "My się z tymi relacjami na zewnątrz nie obnosimy i nikogo nie zmuszamy by te relacje, zwłaszcza intymne, obserwować" – wskazał Duda.
"Jestem absolutnym zwolennikiem różnorodności, ale różnorodności, gdzie tolerancja polega na tym, że również i ja, i moje poglądy, i moje przekonania, co to tego, co to znaczą normy obyczajowe, normy moralne są szanowane” – zaznaczył prezydent. "Oczekuję, że też będę szanowany, zwłaszcza gdy to mniejszość usiłuje narzucić swoja wolę większości" - dodał Andrzej Duda.
Jego zdaniem, "takie wypowiedzi jak pana Kawy, szkoda komentować dlatego, że to jest po prostu ohydne, jeśli ktokolwiek śmie tak powiedzieć o drugim człowieku.