Głosowanie nad wyzerowaniem kadencji Putina potrwa do przyszłej środy.
Defiladę zwycięstwa, zorganizowaną w przeddzień pierwszego dnia głosowania nad poprawkami do konstytucji, które pozwolą Władimirowi Putinowi rządzić do 2036 r., trudno uznać za zwycięstwo dyplomatyczne. Z trybuny honorowej na placu Czerwonym poza rosyjskim prezydentem paradę obserwowali przywódcy jedynie siedmiu, a z punktu widzenia Moskwy – dziewięciu państw.
Chodzi o prezydentów Białorusi (Alaksandr Łukaszenka przywiózł do Moskwy trzech synów), Kazachstanu, Mołdawii, Serbii, Tadżykistanu i Uzbekistanu, członka trzyosobowego prezydium Bośni i Hercegowiny, a także liderów Abchazji i Osetii Południowej, których niepodległość Rosja uznała w 2008 r. po napaści na Gruzję. Jak przekonywał narrator w państwowej telewizji Rossija-24, przedstawicieli Zachodu zabrakło ze względu na pandemię koronawirusa, choć w rzeczywistości liczba światowych przywódców na rocznicowych paradach w Moskwie zmniejszyła się po agresji na Ukrainę w 2014 r.
Pandemia wpłynęła głównie na datę uroczystości. Normalnie Rosjanie obchodzą rocznicę zakończenia II wojny światowej 9 maja. COVID-19 skłonił Moskwę do przesunięcia uroczystości na wrzesień, gdy mija 75 lat od kapitulacji Japonii, a potem zdecydowano, że będzie to 24 czerwca. Wczoraj przypadła rocznica parady zwycięstwa z 1945 r., którą odbierał marszałek Gieorgij Żukow, a dowodził późniejszy minister obrony komunistycznej Polski marszałek Konstantin Rokossowski. Maseczek na trybunie nikt nie nosił, choć w Rosji nadal szaleje epidemia, a oficjalna, zaniżona liczba zakażeń przekroczyła wczoraj 600 tys., co daje temu państwu trzecie miejsce na świecie po USA i Brazylii.
Część przywódców rezygnowała z wyjazdu do Moskwy w ostatniej chwili. Prezydent Kirgistanu Sooronbaj Dżeenbekow zapowiadał się jeszcze we wtorek, ale już po przybyciu kirgiskiej delegacji do Moskwy u dwóch jej członków stwierdzono zakażenie koronawirusem, więc polityk obejrzał paradę w telewizji. Prezydent Azerbejdżanu İlham Aliyev i premier Armenii Nikol Paszinjan nie przyjechali ze względu na trudną sytuację epidemiczną w swoich krajach. Prezydentowi Chorwacji Zoranowi Milanoviciowi zepsuł się samolot, a najbardziej oryginalny pretekst podał Gurbanguly Berdimuhamedow z Turkmenistanu.
„29 czerwca turkmeński lider kończy 63 lata, czyli osiąga wiek proroka Mahometa. Zgodnie z wykształconymi tradycjami narodowymi tę datę przyjęto świętować razem z rodziną, krewnymi i bliskimi, razem z całym narodem”, a gdyby Berdimuhamedow wyjechał do Moskwy, musiałby później spędzić dwa tygodnie w samoizolacji – podała państwowa agencja TDH. Oficjalnie w Turkmenistanie nie zarejestrowano przypadków zakażenia. Obok Korei Płn. to drugi taki kraj w Azji.
W Moskwie – oficjalnie ze względu na pandemię – nie pojawili się też prezydenci Czech Miloš Zeman, który jako jedyny unijny lider przybył tam w 2015 r., i Francji Emmanuel Macron, który dopuszczał taką możliwość przed wybuchem zarazy. Nieco szerzej były reprezentowane siły zbrojne. Przed przywódcami przemaszerowały reprezentacyjne oddziały 13 państw, w tym Chin, Indii, Mongolii i Serbii. Z byłych republik radzieckich zabrakło wojskowych z będących członkami NATO państw nadbałtyckich, anektowanych w 1940 r., a także Gruzji i Ukrainy.
Wczorajsza defilada była przygrywką do ogólnorosyjskiego głosowania nad poprawkami do konstytucji, które zaczyna się dzisiaj i potrwa do środy. Wiele z nich dotyczy wzmocnienia ochrony tzw. tradycyjnych wartości, natomiast największa zmiana zakłada, że po wejściu w życie ustawy zasadniczej w nowej wersji limit dwóch kadencji prezydenckich będzie się liczył od zera. Dzięki temu Putin będzie mógł się ubiegać o dwie kolejne sześcioletnie kadencje, co pozwoli mu teoretycznie rządzić bez przerwy do 2036 r., w którym prezydent skończy 84 lata. Ze względu na epidemię referendum potrwa siedem dni, a w Moskwie i obwodzie niżnonowogrodzkim dodatkowo dopuszczono głosowanie przez internet.
Plebiscyt jeszcze się nie zaczął, a już wychodzą na jaw pierwsze nieprawidłowości. Opozycyjna telewizja Dożd ujawniła mechanizm kupowania poprzez rejestrowanie na osoby starsze kart SIM, niezbędnych do oddania głosu drogą elektroniczną, i rozdawanie ich aktywistom, którzy mieliby właściwie zagłosować. Pojawiają się też doniesienia o przymuszaniu pracowników sfery budżetowej do udziału w plebiscycie. Przeciwko takiej praktyce w oficjalnym piśmie do mera Moskwy Siergieja Sobianina wystąpiło pięcioro miejskich radnych. Według źródeł portalu Meduza.io w administracji Putina, władze chciałyby, aby frekwencja osiągnęła 55 proc., z których zmiany poparłoby 60–65 proc., co dorównałoby danym z referendum konstytucyjnego w 1993 r.