W razie konieczności rząd mógłby podsypać gospodarce jeszcze trochę grosza. Choć nasze zadłużenie już teraz rośnie rekordowo szybko, nie wystrzelaliśmy się jeszcze z całej amunicji – czytamy w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolitej".

Pandemia w Polsce nie odpuszcza. Wręcz przeciwnie, rosną obawy, że jej druga fala skłoni rząd do przywrócenia obostrzeń w życiu społecznym, a nawet całkowitego zamrożenia gospodarki. Pytanie, czy finanse publiczne stać byłoby na drugi lockdown? Czy znalazłyby się pieniądze na kolejne pakiety pomocowe dla firm? Czy też może już wystrzelaliśmy się z amunicji? Zresztą nie trzeba aż tak dramatycznych wydarzeń, jak ponowny zakaz działalności - czytamy.

Już dziś firmy sygnalizują, że pomoc z tarczy antykryzysowej, przyznawana zwykle na trzy miesiące, jest za mała, i postulują, by ją przedłużyć - podała "Rz".

Dziennik wskazuje, że zdaniem większości pytanych przez nas ekonomistów przestrzeń w finansach publicznych na większą interwencję jeszcze by się znalazła. To zaskakujące, bo na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że koronakryzys wyczyści kasę państwa do cna - czytamy.

Z prognoz Komisji Europejskiej wynika, że w tym roku nasz dług publiczny urośnie aż o 12,5 pkt proc. Na koniec 2020 r. dług ma sięgnąć 58,5 proc. PKB, co oznacza, że przekroczy 55-proc. próg ostrożnościowy zapisany w ustawie o finansach publicznych i znajdzie się blisko nieprzekraczalnego 60-proc. limitu dla długu zapisanego w konstytucji.

"Jednocześnie Komisja Europejska zgodziła się na wzrost długu powyżej unijnego limitu dla państw UE wynoszącego 60 proc. PKB (według unijnej metodologii ESA 20210) w 2020 r. i prawdopodobnie w kilku następnych latach - wskazała "Rz". (PAP)