Prezydent USA Donald Trump oznajmił w środę, że "nawet nie rozważy" zmiany nazw baz wojskowych nazwanych na cześć przywódców konfederatów. Wcześniej najwyżsi rangą dowódcy poinformowali, że są otwarci na taki projekt - podaje dziennik "the Hill".

W serii tweetów Trump poinformował, że nazwy baz wojskowych są częścią historii, w której "nie należy mieszać".

"Te Monumentalne i bardzo Potężne Bazy stały się częścią Wielkiego Amerykańskiego Dziedzictwa, i historii Wygranych (bitew), Zwycięstw, i Wolności" - głosi tweet prezydenta.

"A zatem moja Administracja nie rozważy nawet zmiany nazw tych Wspaniałych i Legendarnych Obiektów Wojskowych" - napisał prezydent w następnym tweecie.

Dwa dni wcześniej szef Pentagonu Mark Esper i wiceminister obrony ds. armii lądowej Ryan McCarthy poinformowali, że nie mają zastrzeżeń do projektu zmiany nazw baz.

W USA 10 baz wojskowych nazwanych jest na cześć oficerów Konfederacji: Fort Lee, Fort Hood, Fort Benning, Fort Gordon, Fort Bragg, Fort Polk, Fort Pickett, Fort A.P. Hill, Fort Rucker i Camp Beauregard.

Gotowość najwyższych rangą amerykańskich dowódców wojskowych do ewentualnej zmiany tych nazw to efekt fali protestów przeciw brutalności policji i rasowej niesprawiedliwości, które wybuchły po zabiciu przez policjanta Afroamerykanina George'a Floyda - pisze "The Hill".

Pentagon znalazł się pod presją, by zmienić nazwy baz, gdy w publicznej debacie pojawiły się argumenty, że niestosowne jest oddawanie honorów tym, którzy walczyli przeciw regularnej armii USA i w obronie niewolnictwa.

Emerytowany generał armii David Petraeus powiedział w niedawnym wywiadzie dla magazynu "The Atlantic", że "Lee, Bragg i reszta dopuścili się zdrady", a armia nie powinna "celebrować tych, którzy zdradzili swój kraj". (PAP)