Od marca, gdy epidemia koronawirusa dotarła do Polski, resort zdrowia w ramach interwencyjnych zakupów maseczek ochronnych wydał na nie 12,7 mln zł. Ponad 40 proc. tej kwoty trafiło do podmiotów, dla których pośrednikiem był – jak ustaliła „Gazeta Wyborcza” – instruktor narciarski i znajomy ministra zdrowia Łukasz Guńka.
W tekście dotyczącym handlu maseczkami w drukowanym poniedziałkowym wydaniu DGP z dnia 18.05 na str. 1 wkradł się błąd. W zdaniu rozpoczynającym tekst zamiast sformułowania "w marcu" powinno być "od marca". Zdanie powinno brzmieć:
"Od marca, gdy epidemia koronawirusa dotarła do Polski, resort zdrowia w ramach interwencyjnych zakupów maseczek ochronnych wydał na nie 12,7 mln zł."
W obszernym wywiadzie udzielonym DGP Łukasz Szumowski i jego zastępca Janusz Cieszyński tłumaczą, że w tym czasie zapotrzebowanie na maseczki wynosiło ponad milion sztuk tygodniowo, więc kupowano wszystko. Sęk w tym, że podmiotom związanym z Guńką zapłacono znacznie więcej niż innym. Od firmy 3M resort kupił maseczki (które potem pozytywnie przeszły weryfikację) FFP2 za ok. 4 zł za sztukę. Z kolei Łukaszowi Guńce ministerstwo zdecydowało się zapłacić 38 zł i to za produkt, który ostatecznie okazał się wadliwy. Sam Guńka kupił prawdopodobnie maseczki w Chinach za około 1 mln zł, a państwu sprzedał je za 5 mln zł. O transakcji wiedziało CBA.
Resort tłumaczy, że tylko górale zagwarantowali realizację zamówienia jeszcze w marcu, niemal od ręki. Firmy, dla których pośrednikiem był Łukasz Guńka, to podmioty lokalnych przedsiębiorców z Podhala. Wyjątkiem, była firma jego żony, która została założona tego samego dnia, gdy dokonano transakcji.
Maseczki w handlu, w którym pośredniczył Łukasz G., zostały sprzedane resortowi zdrowia przez trzy podmioty należące do lokalnych przedsiębiorców z Podhala. Najwięcej zarobiła zakopiańska spółka cywilna, której udziałowcami są Szymon Ł. oraz Łukasz Z. Zajmuje się ona od 2008 r. obrotem nieruchomościami. Kolejną osobą, która zrobiła interes z resortem zdrowia, jest jednoosobowa działalność gospodarcza Przemysława W., który jest też prezesem i właścicielem spółki z o.o. z Bochni zajmującej się sprzedażą detaliczną leków (w 2018 r. zarobiła ona 795 tys. netto). Kolejny podmiot, który był beneficjentem w handlu maseczkami, to również jednoosobowa działalność gospodarcza żony Łukasza G. Katarzyny. Faktura na sprzedaż maseczek nosi datę pokrywającą się z datą założenia działalności, czyli 30 marca tego roku. Jednak, by wszystko odbyło się zgodnie z prawem, rejestracja jako podatnika VAT powinna się odbyć co najmniej dzień przed transakcją.