Wiceszefowa KE Viera Jourova podczas debaty w PE zapowiedziała monitorowanie praworządności na Węgrzech z powodu środków wprowadzonych przez rząd w tym kraju w związku z pandemią. Wobec działań węgierskiego rządu pojawiły się głosy zarówno krytyki, jak i poparcia.

Jourova podkreślała w debacie, że choć sytuacja w związku z pandemią koronawirusa jest w UE nadzwyczajna, to reakcja na kryzys musi być w pełni zgodna z podstawowymi zasadami i wartościami określonymi w unijnych traktatach.

"Środki nadzwyczajne przyjęte i wdrożone przez państwa członkowskie muszą ograniczać się do tego, co jest konieczne, i być ściśle proporcjonalne. Nie mogą trwać w nieskończoność. Ponadto rządy muszą upewnić się, że takie środki podlegają regularnej kontroli" - tłumaczyła przewodnicząca Komisji Europejskiej.

Wskazywała, że w przypadku Węgier przyznane uprawnienia nadzwyczajne wydają się szersze niż w innych państwach członkowskich. "Penalizacja podawania lub rozpowszechniania fałszywych informacji związanych z kryzysem nie jest jasno określona i towarzyszą jej surowe sankcje. Rodzi to potencjalne obawy co do pewności prawnej i może zniechęcać do wolności wypowiedzi" - wskazała.

Jak zaznaczyła, KE monitoruje sytuację we wszystkich państwach członkowskich, ale w przypadku Węgier - jak podkreśliła - otrzymuje sprawozdania codziennie, podczas gdy z innych krajów co tydzień. "Mam informacje na temat zatrzymanych osób za szerzenie tzw. fałszywych informacji. Jestem informowana też o działaniach podejmowanych przez rząd w stosunku do samorządów" - mówiła.

KE - jak dodała - nie zdecydowała na razie o uruchomieniu procedury naruszenia prawa UE, ale monitoruje sytuację. "Musimy wziąć też pod uwagę, że może stosować art. 7 traktatu. W Radzie będzie kontynuowana debata na ten temat, kiedy będzie to możliwe" - powiedziała.

W debacie w Brukseli wzięli też udział europosłowie, z których większość krytykowała rząd na Węgrzech.

Liderka socjalistów, Hiszpanka Iratxe Garcia Perez, oceniła, że premier Węgier cynicznie wykorzystał pandemię, przyjmując przepisy nadzwyczajne, które - jak mówiła - pozwalają mu rządzić w nieskończoność z wykorzystaniem dekretów. Krytykowała węgierskie władze za wprowadzenie prawa, zgodnie z którym na każdego, kto szerzy dezinformację, można nakładać surowe kary.

Holenderka Sophie in ’t Veld (Odnowić Europę) powiedziała, że "demokracja została zabita na Węgrzech". Wskazywała, że jednocześnie Rada UE broni Orbana nie chcąc, aby kwestia praworządności na Węgrzech znalazła się w jej porządku obrad. "Dlaczego UE nadal nie krytykuje Orbana? W Europejskiej Partii Ludowej jest bardzo wielu obrońców demokracji i praworządności, ale Fidesz jest nadal członkiem EPL. Proszę, wyrzućcie Fidesz" - mówiła zwracając się do europosłów Europejskiej Partii Ludowej, frakcji, do której w PE należy węgierskie ugrupowanie.

Krytycznie do rządu na Węgrzech odniosła się też polska europosłanka Sylwia Spurek (Socjaliści). Jak mówiła, w centrum Europy są rządy, które naruszają demokrację i prawa podstawowe. "Kiedy partia rządząca Viktora Orbana ogranicza prawa osób LGBT, nie chce ratyfikować konwencji na temat przemocy wobec kobiet, odmawia respektowania prawa człowieka, to jest to następny krok wstecz, jeśli chodzi o demokrację" - powiedziała eurodeputowana.

Pojawiały się też głosy w obronie rządu na Węgrzech, m.in. ze strony europosłów PiS.

Beata Kempa (PiS) podkreślała, że zdrowie, praca i bezpieczeństwo to trzy obszary, które w życiu każdego obywatela są najważniejsze. "Reszty może nie być, szczególnie w dobie zagrożenia tak poważnego, jakim jest pandemia koronawirusa. Historia nas oceni. O czym dziś dyskutuje PE? Czym my się zajmujemy? Tym, że są kraje, które chcą walczyć i zabić nie - jak powiedziała Sophie in ’t Veld - demokrację, tylko koronawirusa. Każdy kraj ma prawo podejmować decyzje, jak chronić własnych obywateli" - powiedziała. Dodała, że Węgrzy postąpili zgodnie ze swoją konstytucją. "Nam nie wolno mieszać się do tego, że chcą chronić swoich obywatel przed śmiercią" - zaznaczyła.

W podobnym duchu wypowiadała się Elżbieta Rafalska (PiS). Powiedziała, że Węgry, podobnie jak Polska, stały się ofiarą ataków politycznych w PE. "Każda okazja jest dobra, by atakować Węgry i Polskę. Nie zmienia tego nawet światowa pandemia. (...) Przyjmowane (na Węgrzech - PAP) ustawy są zgodne z konstytucją. Działa Trybunał Konstytucyjny, działa parlament, o terminie stanu zagrożenia zdecyduje parlament. Rząd ma silny mandat wyborczy, który jest przedmiotem zazdrości wielu krajów członkowskich" - powiedziała parlamentarzystka.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)