Europosłowie chcą wykluczenia czeskiego premiera z rozmów o europejskim budżecie.
Domaga się tego m.in. Europejska Partia Ludowa tworząca największą frakcję w europarlamencie. – Premier Czech Andrej Babiš nie może negocjować wieloletnich ram finansowych, z których czerpie korzyści jako uprzywilejowany właściciel koncernu Agrofert – uważa Monika Hohlmeier, europosłanka EPL kierująca komisją budżetową w europarlamencie. Jak podała w oświadczeniu EPL, koncern nadal de facto kontrolowany przez Babiša „pozostaje największym odbiorcą środków europejskich w Czechach”.
Spór o premiera, drugiego najbogatszego Czecha, został zamrożony przez pandemię koronawirusa. Tuż przed jej wybuchem Parlament Europejski szykował rezolucję w sprawie Babiša, która miała być przyjęta na posiedzeniu na początku marca, ale z powodu zagrożenia harmonogram obrad skrócono do niezbędnego minimum. Teraz temat powraca.
Europarlamentarzyści przygotowali raport, który jest pokłosiem ich podróży do Pragi pod koniec lutego. Jak mówi nam czeski europoseł EPL Tomáš Zdechovský, misja utwierdziła europosłów w przekonaniu, że w Czechach brakuje systemowych rozwiązań umożliwiających zapobieganie konfliktom interesów w czeskim rządzie. – Babiš jako właściciel wielomiliardowego koncernu nie może być właściwie osądzony przez żaden organ państwowy – mówi Zdechovský. Jak dodaje, Babiš nie był zadowolony z zainteresowania europosłów, dwoje czeskich członków delegacji nazwał zdrajcami. – Chociaż potem przeprosił, to po tym incydencie zacząłem dostawać setki e-maili z pogróżkami. Dostaliśmy ochronę policyjną – mówi.
Partia Babiša ANO należy do liberalnej grupy Odnowić Europę, nie może więc liczyć na przychylność EPL w europarlamencie, którą przez lata cieszył się węgierski premier Viktor Orbán. Ale to nie Parlament Europejski przesądzi o udziale Babiša w negocjacjach budżetowych. Taką decyzję musieliby podjąć przywódcy pozostałych 26 państw członkowskich w Radzie Europejskiej. A to, jak przewiduje korespondent Czeskiego Radia w Brukseli Viktor Danek, jest mało prawdopodobne, bo Babiš ma wśród nich dobrą pozycję. – Oczywiście, przywódcy będą czuć presję ze strony Parlamentu Europejskiego, ale na szczycie coś takiego się raczej nie wydarzy – podkreśla. Byłby to krok bez precedensu. Przyjęcie europejskiego budżetu wymaga jednomyślnej zgody przywódców wszystkich państw członkowskich. Przy stole rozmów w wyjątkowych sytuacjach – kiedy jeden z liderów nie może być obecny – zastępuje go inny kraj, nie ma jednak możliwości, by premiera zastąpił wicepremier lub minister. Cztery kraje są reprezentowane w Radzie Europejskiej przez prezydentów: są to Francja, Litwa, Rumunia i Cypr. Ale to, kogo dane państwo wysyła na szczyt, określa ono samo, Bruksela nie ma możliwości ingerowania w tę kwestię. Poza tym na taki spór kompetencyjny nie ma już czasu. Komisja Europejska finalizuje pracę nad nową wersją budżetu i przywódcy mają lada dzień powrócić do rozmów o budżecie. Według optymistycznego scenariusza budżet może zostać przyjęty przez przywódców na szczycie w czerwcu.
Przywódcy europejscy nie są też skłonni podważać nawzajem swojego stanowiska, co pokazał przykład Malty. Kiedy okazało się, że w morderstwo dziennikarki Daphne Caruany Galizii mógł być zaangażowany szef kancelarii premiera Josepha Muscata Keith Schembri, przewodniczący Parlamentu Europejskiego David Sassoli poprosił przywódców, by na grudniowym szczycie zajęli się sprawą praworządności na Malcie. W czasie spotkania 13 grudnia przed budynkiem Rady domagali się tego również protestujący. Wówczas Muscat był jeszcze premierem, chociaż zapowiadał już swoją dymisję. Przywódcy nie zdecydowali się jednak rozmawiać w jego obecności o problemach na Malcie.