Warto nazywać rzeczy po imieniu. Szczególnie w czasach pewnych zawirowań informacyjnych i intencjonalnego działania dezinformacyjnego państw takich jak Rosja czy Chiny. Po to, by trawestując klasyka, czarne było czarne, a białe – białe.
W czwartek w Polsce wylądowały pierwsze samoloty ze sprzętem medycznym, którego tak nam w ostatnich dniach brakuje. Na pokładzie były m.in. maseczki do zabezpieczenia personelu medycznego. Poinformował o tym prezydent Andrzej Duda. Wcześniej wspominał także minister Jacek Sasin, który zwrócił uwagę na ważną rolę, jaką w procesie organizacji tych transportów odgrywają spółki Skarbu Państwa nadzorowane od kilkunastu tygodni przez… Sasina.
Po pierwsze pamiętajmy, że sprzęt z Chin kupujemy za pieniądze, które wypracowaliśmy jako polscy podatnicy. To nie jest podarunek, to nie jest akcja charytatywna. To jest transakcja kupna – sprzedaży. Warto mieć to z tyłu głowy, gdy znów gdzieś zobaczymy obrazek, na którym dzielni przywódcy Chin wspomagają świat w walce z epidemią. I pamiętajmy też, że w czasach najgorszego kryzysu epidemicznego w Państwie Środka z Polski do Chin były przekazywane maseczki za darmo.
Po drugie, maseczki być może nie byłyby potrzebne, gdyby chińskie władze w pierwszych tygodniach epidemii jej nie ukrywały i nieświadome niczego dziesiątki tysięcy ludzi wyjechały z prowincji Hubei, co spowodowało szybkie rozprzestrzenienie się wirusa. Sygnalistów mówiących o zagrożeniu mniej lub bardziej brutalnie uciszano. Fakt, że drakońskie środki pozwoliły w dużym stopniu stłumić epidemię. Ale kampania informacyjna reżimu chińskiego mówiąca o tym, że wirus pojawił się w Chinach przywleczony przez amerykańskich żołnierzy, nie polega na prawdzie. Nawet jeśli niektóre działania prezydenta Donalda Trumpa wydają nam się nieracjonalne i stosunkowo łatwo można złapać go na kłamstwie.
Po trzecie, zakup traktowany przez prezydenta i ministra jako sukces ma dla mnie smak słodko-gorzki. Cieszę się, że pielęgniarki, ratownicy czy lekarze będą mieli w czym ratować nasze zdrowie. Ale jakoś nie mogę się też wyrzucić z głowy pytania: dlaczego my to kupujemy dopiero teraz? Sytuacja w Chinach znana jest od miesięcy, w krajach europejskich od długich tygodni. Tymczasem my chwalimy się doraźnymi, jednorazowymi strzałami. System państwowy w tym wypadku nie zadziałał, Agencja Rezerw Materiałowych nie spełniła swojej funkcji, a dramatyczne apele szpitali o sprzęt są niestety tego smutnym potwierdzeniem. Mamy w tym wypadku tupolewizm pełną gębą.
Wreszcie po czwarte, jak mówił Sasin, aktywnie na polu zakupów sprzętu działają spółki Skarbu Państwa, jak PKN Orlen czy KGHM. Spółki Skarbu Państwa są w pewnym sensie własnością nas wszystkich, a rządzą nimi partyjni nominaci. Kryterium ich wyboru nie są kompetencje, lecz polityczne koneksje. I teraz jako podatnik mam się cieszyć z tego, że ratując kulejące państwo, pomagają w zakupie sprzętu, za który ostatecznie i tak zapłaci podatnik w postaci wyższej ceny benzyny czy mniejszej dywidendy. Jeśli dołożymy do tego fakt, że spółki Skarbu Państwa same nie są w stanie wyprodukować tego sprzętu w potrzebnych ilościach w Polsce, mimo że je regularnie (jak np. Polską Grupę Zbrojeniową) dotujemy, to wtedy mamy nieco pełniejszy obraz sytuacji.
Fakty są takie, że kupujemy sprzęt medyczny z Chin, gdzie wybuchła epidemia, bo wcześniej państwo polskie nie było w stanie go zgromadzić. Warto nazywać rzeczy po imieniu. Szczególnie w czasach kryzysu.