Pandemia może zmienić globalny układ sił. Swoją pozycję już próbują wzmocnić Chiny i Rosja.
Magazyn DGP 27 marca 2020 / Dziennik Gazeta Prawna
Najbardziej spektakularne kadry filmów przyrodniczych to te, gdy drapieżnik po pościgu chwyta i zabija ofiarę. Czy to lwy, czy niedźwiedzie polarne, ich łup ma wspólną cechę – jest osłabiony. Ofiarami padają osobniki chore, najsłabsze, najmłodsze, nie mające jeszcze albo już siły uciekać.
Podobny spektakl rozgrywa się na naszych oczach w polityce międzynarodowej. Myśliwymi są Chiny i Rosja, ofiarami – państwa Europy.

Wojna na narracje

– Chiński rząd próbuje przedstawić się jako bohater, który uratuje świat – mówi magazynowi „Foreign Policy” Lee Seong-hyon, szef Centrum Studiów Chińskich z seulskiego Sejong Institute. – Pekin wyczuł, że pandemia jest świetną okazją, by zwiększyć własną wiarygodność oraz wzmocnić soft power wobec Europy. Z kolei Ameryka nie inwestuje odpowiednich zasobów, aby pomóc sojusznikom i przyjaciołom, nie inwestuje wystarczająco dużo w tę wojnę narracyjną – wyjaśniał analityk.
Jak w praktyce wyglądają działania Pekinu? Chiny starają się np. przedstawić zwykłe transakcje handlowe jako bezinteresowną pomoc w czasach kryzysu. Tak było chociażby z przekazaniem Rzymowi 300 tys. maseczek ochronnych. – One stanowią dodatek do kupionego przez włoski rząd tysiąca respiratorów. A żeby jeszcze bardziej zagmatwać obraz, równolegle Chiński Czerwony Krzyż wysłał swojemu odpowiednikowi we Włoszech 50 respiratorów – tłumaczył na łamach DGP Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Podobnie było w Hiszpanii – w tym wypadku uzgodniono, że jeśli Madryt kupi sprzęt medyczny w Pekinie, to dostanie 500 tys. maseczek od fundacji Jacka Ma, właściciela koncernu Alibaba. Nieco inaczej sytuacja wyglądała w Czechach. Rząd w Pradze nabył sprzęt medyczny w Chinach, a było to przedstawiane przez Pekin jako pomoc charytatywna. Warto pamiętać, że w czasach największego kryzysu epidemicznego w Wuhan Chiny otrzymywały pomoc z wielu krajów świata – także z Polski.
Pekin próbuje też przekonać świat, że wirus pochodzi z USA. „Chiny obwiniają Stany Zjednoczone za wybuch epidemii koronawirusa i sugerują, że w zeszłym roku rozprzestrzenił się on w Wuhan z powodu wojskowych gości w USA i że Stany ukrywają informacje o rozprzestrzenianiu się choroby. Chińska kampania przypomina operację «Infektion» KGB z lat 80., która twierdziła, że Departament Obrony i CIA opracowały i celowo rozprzestrzeniły wirusa HIV w celu stłumienia populacji czarnoskórych i Trzeciego Świata” – pisze z kolei Jakub Janda z Center for European Policy Analysis. Warto zaznaczyć, że w mediach społecznościowych tę kampanię wspierają chińscy ambasadorowie. Na przykład poseł w Nepalu Hou Yanqi zasugerowała, że władze amerykańskie coś ukrywają oraz napisała, że Amerykanie „zasługują na to, by poznać prawdę”.
Nieco inaczej o dobre imię Chińskiej Republiki Ludowej dba Zhang Yiming, ambasador w Namibii. Na koncie na Twitterze opisuje działalność fundacji Jacka Ma, która wysłała pomoc medyczną samolotem do Etiopii. Ambasador ma nadzieję, że te materiały dotrą też do Namibii. Z jednej strony to dobrze, iż Chiny pomagają innym. Z drugiej jeden transport lotniczy do kraju liczącego ponad 100 mln mieszkańców, jakim jest Etiopia, jest kroplą w morzu potrzeb. Za to dla propagandy to idealna pożywka.
Mając nadzieję, że ten sprzęt pomoże ratować ludzkie życie, warto pamiętać o doniesieniach z Czech: media podawały, że przywiezione z Państwa Środka szybkie testy wykrywające koronawirusa w wielu przypadkach były niedokładne i pokazywały inny wynik niż testy tradycyjne, które trwają dłużej. Ale o tym dowiedzieli się już nieliczni. Główny przekaz jest taki, że Chiny najpierw szybko poradziły sobie z epidemią u siebie, a teraz pomagają innym.
O tym, że to może być tylko przygrywka do znacznie poważniejszych zmian, pisze politolog Bogdan Góralczyk na łamach Obserwatora Finansowego. „Jeśli Chińczycy opanowali wirusa, jak to przynajmniej teraz wygląda, a Amerykanie i Europejczycy mieliby jeszcze z nim poważne kłopoty, to pojawiłaby się kolejna po kryzysie 2008 r. poważna cezura w dziejach światowego ładu, z kolejną odsłoną w postaci przeniesienia się centrum światowej gospodarki (coraz bardziej także technologii) z Atlantyku na Pacyfik. To może, choć nie musi, być znacząca przemiana, a jej skutki trudno dzisiaj przewidzieć czy przesądzić” – tłumaczy specjalista.
Pierwsze efekty już są. Prezydent Serbii Aleksandar Vučić stwierdził, że europejska solidarność nie istnieje i bardzo wylewnie dziękował Chinom. Szerokie nagłośnienie tej wypowiedzi zapewniła m.in. chińska państwowa telewizja CGTN.

Pozdrowienia z Rosji

Jeszcze większe doświadczenie w zakłamywaniu rzeczywistości ma Kreml. Kilka dni temu kilkanaście rosyjskich samolotów ze sprzętem medycznym oraz setką specjalistów wylądowało we Włoszech. Przy okazji rosyjska tuba propagandowa Sputnik podawała, że Polska nie zgodziła się na przelot maszyn. – Strona rosyjska nie wystąpiła o zgodę na wlot w polską przestrzeń powietrzną. Zarzut o braku zgody ze strony Polski jest bezpodstawny i nieprawdziwy – informowało w odpowiedzi polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Nieprawdziwą informacją było również to, jakoby polska strona blokowała wylot znad Wisły samolotu z maseczkami zakupionymi przez Włochów. Za to po kilku dniach włoska „La Stampa” podawała, że pomoc Rosjan jest w dużej mierze bezużyteczna.
Takie działania to klasyczna dezinformacja mająca na celu doprowadzenie do waśni między sojusznikami z NATO i UE. – To tworzenie fałszywych hipotez, teorii spiskowych. Nie po to, by społeczeństwo w nie uwierzyło, ale by wszystko uczynić mniej wiarygodnym – wyjaśniał mi swego czasu Jānis Sārts, dyrektor Centrum Eksperckiego Komunikacji Strategicznej NATO.
Co na takich działaniach zyskuje Moskwa? Łatwiej rozmawiać z poszczególnymi krajami niż z Unią jako całością, gdyż tutaj pod uwagę brane są też interesy takich państw jak Polska, Litwa, Łotwa czy Estonia, które na działania Moskwy są bardzo wyczulone. Teraz łatwo wyobrazić sobie sytuację, gdy za kilka tygodni Rzym będzie jednym z głównych orędowników zniesienia unijnych sankcji na Rosję.
Na razie możemy obserwować działania głównie propagandowe Rosji, lecz jeśli kraj ten mocno odczuje spowodowany przez pandemię kryzys gospodarczy, to może ponownie poszukiwać konfliktu, który spowoduje wybuch patriotycznej euforii. Tak było w 2008 r. i 2014 r. – jej ofiarami padły Gruzja i Ukraina. I choć Sojusz Północnoatlantycki wzmocnił w ostatnich latach wschodnią flankę, to wciąż jest to obszar podwyższonego ryzyka.
Z kolei Chiny mogą wykorzystać ogromne zasoby gotówki do przejmowania zachodnich firm, bo wiele z nich straciło mocno na wartości. – Mamy nie tylko atak wirusowy. (…) Możemy również doświadczyć ataku ekonomicznego – ostrzegał na łamach „Süddeutsche Zeitung” minister transportu Andreas Scheuer. Z kolei Peter Altmaier, minister gospodarki i bliski współpracownik kanclerz Angeli Merkel, zapowiadał, że rząd w Berlinie będzie przeciwdziałał wyprzedaży niemieckich firm.
Także włoski minister gospodarki Antonio Misiani w wywiadzie dla Polskiego Radia 24 zapowiadał, że rząd może korzystać z tzw. złotych akcji, czyli blokować przejęcia strategicznych przedsiębiorstw. Reuters informował, że podobne kroki zapowiedzieli przedstawiciele rządów Hiszpanii i Francji. O tym, że to nie przelewki, warto pamiętać, chociażby patrząc na jeżdżące po naszych ulicach samochody Volvo, które obecnie jest firmą chińską. Przejęcie nastąpiło w 2010 r., dwa lata po wybuchu poprzedniego kryzysu.

Kto jest kim

Pandemia zaczęła się w Wuhan, a chińskie władze w pierwszych tygodniach ją tuszowały, przez co setki tysięcy zakażonych osób wyjechało z prowincji Hubei – co poskutkowało szybkim rozprzestrzenianiem się wirusa. Mimo tego uderza słabość Zachodu. I nie chodzi nawet o to, że państwa autorytarne są w stanie wprowadzić obostrzenia szybciej niż państwa demokratyczne i być może z tego powodu są w stanie lepiej opanować epidemię.
Patrząc na Stany Zjednoczone, zwyczajnie trudno mówić o powadze. Prezydent Donald Trump pod koniec stycznia oznajmił, że nie obawia się pandemii. Kilka tygodni później stwierdził, że dużo wcześniej wiedział, iż wirus SARS-CoV-2 ją wywoła. Trudno takiego przywódcę traktować poważnie – nawet przywódcę supermocarstwa. I choć amerykańska administracja jasno wskazuje, że wirus pochodzi z Chin, to takie działania jak zamknięcie przez Waszyngton przestrzeni powietrznej dla lotów ze strefy Schengen – bez uprzedzenia zainteresowanych – powodują, że coraz więcej państw uznaje USA za nieprzewidywalnego partnera.
Równie niezrozumiała jest wolta premiera Wielkiej Brytanii Borisa Johnsona, który po długich tygodniach bezczynności nagle zmienił podejście do epidemii o 180 stopni. Serce rośnie, gdy na jego wezwanie 150 tys. Brytyjczyków chce być wolontariuszami działającym w służbie zdrowia. Jednak drugim Winstonem Churchillem nie zostanie. Miejmy nadzieję, że w Albionie nie będzie jak na południu Europy, gdzie Hiszpania i Włochy przegrały walkę z koronawirusem – w tych krajach liczba ofiar wirusa SARS-CoV-2 przewyższyła już liczbę zgonów w Chinach.
Za to Niemcy radzą sobie w czasie kryzysu wyjątkowo dobrze. Mają stosunkowo dużo zakażonych, ale mało ofiar śmiertelnych – tamtejsza służba zdrowia wciąż działa bez dramatycznych niedoborów. To, że w czasach kryzysu potrafią przyjąć pacjentów z Włoch, pokazuje, że pogłoski o słabnących mocach organizacyjnych Berlina są przesadzone. Być może ten kryzys spowoduje, że czwarta kadencja niemieckiej polityk jednak nie zostanie zapamiętana jako czas jej radykalnej słabości politycznej. A na pewno Niemcy jeszcze bardziej będą postrzegani jako solidny i przewidywalny partner.
W kryzysie wyjątkowo bezradnie prezentuje się Komisja Europejska. To o tyle zrozumiałe, że ochrona zdrowia należy do kompetencji państw członkowskich. Ale fakt, że unijni technokraci nie potrafią przekonująco zbudować narracji o tym, jak KE pomaga Włochom, wskazuje jasno, kto będzie musiał odrobić pokryzysową lekcję.
Polska na tym tle wypada jak to Polska. Jesteśmy atakowani przez rosyjską machinę propagandową i próbujemy się bronić. Po drodze sami sobie strzelamy w kolano przez zatrzymywanie obywateli państw bałtyckich na polsko-niemieckiej granicy i niewystarczająco dobre komunikowanie rozwiązania tego kryzysu. Próbą szerszego działania jest mówienie o tym, że organizowanymi przez rząd Polski lotami mogą wracać również obywatele krajów sąsiedzkich. – Prezydent Duda podkreślił, że Polska jest gotowa do pomagania w niesieniu pomocy, w tym przekazywaniu dostaw z Chin dla państw naszego regionu – to fragment oficjalnego komunikatu po rozmowie z prezydentem Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpingiem. Jesteśmy więc w pewnym rozkroku – sami nie do końca sobie radzimy, ale możemy być przekaźnikiem cudzej pomocy. Świecimy światłem odbitym.
W naturze strategie udawania kogoś innego często przynoszą efekty: np. są modliszki, które udają liście, by zwabić do siebie owady. Już wkrótce przekonamy się, czy my jesteśmy myśliwym, czy ofiarą. W tym filmie nie jesteśmy jednak widzami. Tylko aktorami.