Przez epidemię posłowie nie mogą się zebrać na Wiejskiej. Na pilne uchwalenie czeka kolejna ustawa koronawirusowa.
Sposobem na wybrnięcie z sytuacji miałaby być zmiana Regulaminu Sejmu i obrady w trybie awaryjnym. Jak miałyby wyglądać? Tu między politykami jest spór. PiS proponuje, by do minimum ograniczyć liczbę osób, które pojawią się w parlamencie. – Będą delegowane reprezentacje klubów. Pozostali posłowie będą mogli uczestniczyć zdalnie – mówiła wczoraj marszałek Elżbieta Witek. Posłowie mają służbowe tablety oraz telefony – w ten sposób utrzymywaliby kontakt z izbą, a nawet brali udział w głosowaniach. Próba generalna miałaby się odbyć w czwartek. – Głosowania będą odbywać się wolniej, wyniki pokazywałyby się po około czterech minutach na telebimie. Posłowie, którzy będą chcieli przyjechać do Sejmu i nie pracować zdalnie, będą mogli to zrobić. Może się okazać niedługo, że wielu z nas obejmie kwarantanna. Dlatego nowe przepisy są tak ważne – uzasadniała zmiany marszałek.
Ale na takie rozwiązanie nie zgadza się część opozycji – PO i Konfederacja. Pojawia się więc pytanie, czy PiS będzie miał kworum, tym bardziej że kilku jego posłów już przebywa w izolacji, więc nie byliby w stanie głosować osobiście. Zdaniem PO, propozycja PiS jest niezgodna z konstytucją, gdyż posłowie, żeby wprowadzić zmiany w regulaminie, powinni zebrać się na obradach w gmachu Sejmu. Dlatego PO proponuje spotkanie pełnego składu przy Wiejskiej, ale rozrzucenie parlamentarzystów po różnych salach, by zminimalizować ryzyko zarażenia koronawirusem.
Na to z kolei – jako zbyt ryzykowne – nie chce się zgodzić marszałek Sejmu. Jak podkreśla Elżbieta Witek, to rozwiązanie sprawiłoby, że w jednym miejscu będzie jednocześnie – licząc posłów, urzędników kancelarii i media – około 1000 osób, a to niezgodne z zakazami, jakie wprowadził rząd.
Na to, żeby posłowie głosowali zdalnie, nie zgadza się część opozycji
Trudno nie zgodzić się z opiniami, że sytuacja przypomina kwadraturę koła. By wszystko odbyło się bez zastrzeżeń, najlepiej, by izba spotkała się w pełnym składzie i jeszcze zmieniła przy okazji konstytucję i Regulamin Sejmu. Tyle że to mało realne do przeprowadzenia w obecnych okolicznościach. Witek podkreślała, że to sytuacja bezprecedensowa w historii ostatnich 100 lat polskiego parlamentu. – Jak zmienić przepisy w sytuacji zagrożenia życia i zdrowia, jak tych przepisów nie ma? – pytała marszałek Sejmu.
Na razie mamy więc pat. Rozmowy mają toczyć się dalej, możliwe, że jakieś stanowisko zostanie uzgodnione dziś. Sejm musi się spieszyć, bo ustawa mająca łagodzić skutki epidemii koronawirusa ma wejść w życie od początku kwietnia.
Na to, jak sprawa zostanie załatwiona w Sejmie, czeka Senat. Jak wynika z nieoficjalnych informacji izba wyższa szykuje się do ekspresowego trybu obrad już w najbliższy poniedziałek lub wtorek. – Poprzednią ustawę koronawirusową Sejm uchwalił w piątek, a papiery dostaliśmy w poniedziałek w południe. Jeśli posłowie tę kolejną przyjmą szybko i my ją niezwłocznie dostaniemy, musi się zebrać komisja, a legislatorzy muszą ją obrobić przez weekend – mówi nam urzędnik Senatu.
Sejm ma być w tym przypadku wzorem nie tylko, jeśli chodzi o tempo prac, ale także rozwiązanie problemu obradowania w czasie epidemii. – Pewnie część senatorów będzie na sali plenarnej, część w salach komisyjnych. U nas jest to łatwiej zrobić niż w Sejmie, bo jest senatorów jest mniej. Głosowanie online raczej wykluczone – mówi nam senacki urzędnik. Podobną opinię usłyszeliśmy od jednego z senatorów.
Pozostaje jeszcze pytanie, czy Senat wprowadzi jakieś poprawki do ustawy, co wydłużyłoby prace. – Jeśli w Sejmie będą przyjęte poprawki opozycji, to pewnie nie będzie powodów, by skorygować projekt w Senacie – mówi jeden z senatorów opozycji. W takim przypadku ustawa mogłaby o razu trafić do prezydenta i weszłaby w życie w przyszłym tygodniu.