Z powodu zakażenia koronawirusem, osoby przebywające w ośrodku w Suhl w Turyngii przez cztery tygodnie nie mogą opuszczać terenu obiektu – relacjonuje dziennik "Die Welt".

Ośrodek dla osób ubiegających się o azyl został zamknięty w sobotę, po tym jak w piątek u jednej z osób mieszkających na terenie obiektu potwierdzono zakażenie koronawirusem. Łącznie 533 osoby muszą przez cztery kolejne tygodnie pozostać na terenie obiektu.

Dziennikarze cytują lokalnych funkcjonariuszy policji, którzy zanotowali już pierwsze próby opuszczenia miejsca kwarantanny przez płot. Policja twierdzi „że to jeszcze nie koniec. Nie będzie łatwo 500 osobom mieszkać na tak stosunkowo ograniczonym terenie” - podaje "Die Welt". Wg informacji dziennika władze Turyngii ściągnęły z terenu całego kraju związkowego do Suhl ponad 50 policjantów, którzy strzegą ogrodzenia przez całą dobę.

Lokalna gazeta "Freies Wort" cytuje jedną z osób znajdujących się na terenie ośrodka: „Potrzebujemy maski ochronne, ale ich nie dostajemy. I chcemy badań lekarskich z testem, tak aby mieć jasność, żeby zdrowi ludzie mogli normalnie wychodzić” - mówi. „Staramy się zachować spokój. Ale zastanawiam się, czy tak będzie dalej, jeśli będziemy tu dłużej zamknięci” - cytuje lokalny tytuł.

Jak podaje dziennik "Die Welt" również wśród mieszkańców Suhl rozprzestrzenia się niepokój. Na temat sytuacji w ośrodku dla osób oczekujących na decyzję w sprawie azylu powstaje coraz więcej fałszywych informacji. Lokalnej policji zgłaszane są przypadki, że po centrum miasta poruszają się osoby mieszkające w ośrodku. Weryfikacja osobista nie potwierdza przypuszczeń mieszkańców – pisze gazeta.

"Die Welt" podaje, że również w ośrodku w Berlinie 135 osób od 12 marca zostało poddanych kwarantannie. W ośrodkach w Heidelbergu i Karlsruhe osoby, u których potwierdzono infekcje koronawirusem poddano izolacji, ale nie zarządzono całościowej kwarantanny obiektów. Dziennik cytuje rzeczniczkę miasta Karlsruhe, która twierdzi, że takie rozwiązanie możliwe jest tylko przy ograniczonej liczbie przypadków zachorowań. Przy większej skali trzeba będzie szukać innych rozwiązań – pisze gazeta.