Burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio opiera się wezwaniom, by zamknąć szkoły publiczne w związku z epidemią koronawirusa, mimo że liczba zakażeń w mieście wrasta, a frekwencja w szkołach spada. Oznajmił, że nie zrobi tego tak długo, jak to będzie możliwe.

"Martwimy się możliwością wystąpienia efektu kaskadowego" - przyznał burmistrz w wywiadzie dla telewizji MSNBC.

Zwrócił uwagę, że w 1700 nowojorskich szkołach kształci się ponad 1,1 mln uczniów. Ich zamknięcie zmusi rodziców będących lekarzami, pielęgniarkami, pracownikami służby zdrowia i personelu ratunkowego do pozostania w domu z dziećmi.

W mieście odnotowano w sobotę 213 nowych przypadków SARS-Cov-2. Ich liczba wzrosła w ciągu jednego dnia o 59. Wirusa wykryto jednak tylko u jednego ucznia szkoły publicznej. Drugi zgłoszony przez rodziców przypadek nie został potwierdzony.

Wcześniej burmistrz porównywał szkoły do koła ratunkowego dla ubogich i najsłabiej radzących sobie mieszkańców. Wyraził szczególnie zaniepokojenie sytuacją setek tysięcy nastolatków bez nadzoru dorosłych.

Około 75 proc. uczniów w mieście wywodzi się z rodzin o niskich dochodach. W szkołach oprócz posiłków mają dostęp m.in. do opieki medycznej.

De Blasio powoływał się na opinię niektórych ekspertów, że krótkoterminowe zamknięcie szkół ma niewielki wpływ na ograniczenie epidemii. Wskazał, że dzieci zgromadzą się w innych miejscach i choroba się rozprzestrzeni.

Burmistrza poparł gubernator stanu Nowy Jork Andrew Cuomo, który też przeciwstawia się zamknięciu wszystkich szkół w stanie.

Przejście na nauczanie online nie jest w szkołach publicznych, w odróżnieniu od prywatnych, prostym rozwiązaniem. Prawie milion gospodarstw domowych w mieście nie ma dostępu do internetu.

Frekwencja w szkołach publicznych spadła w piątek do 68 proc. z 85 proc. odnotowanej dzień wcześniej. Przeciętnie do szkół uczęszcza 92 proc. zapisanych tam uczniów.

O zamykanie szkół apelują niektórzy lokalni politycy, rodzice i nauczyciele, których przywódcy związkowi namawiali burmistrza do ponownego rozważenia decyzji. Przestrzegali przed niebezpieczeństwem przenoszenia przez dzieci wirusa do domów i groźbą zarażenia starszych lub mniej odpornych członków rodzin.

Jednocześnie nawet cytowani przez dziennik "New York Times" eksperci ds. zdrowia publicznego mający odmienne zdanie niż władze na temat zamykania szkół, twierdzą, że aby skutecznie chronić zdrowie publiczne, takie działania powinny być długoterminowe.

W ogłoszonej w piątek ocenie amerykańskiego Centrum ds. Kontroli i Zapobiegania Chorób (CDC), "krótko i średnioterminowe zamknięcia" szkół nie miały wpływu na ograniczenie rozprzestrzeniania się wirusa, ale trwające od ośmiu do 20 tygodni mogą mieć "pewien wpływ".

Jak zauważyło CDC, kraje, które zamknęły szkoły, niekoniecznie odnosiły większe sukcesy w ograniczaniu rozprzestrzeniania się wirusa niż te, które tego nie zrobiły.

Do tej pory w USA wszystkie szkoły zamknięto w 16 stanach.

Z Nowego Jorku Andrzej Dobrowolski (PAP)