Pewnie nie jestem w tej sprawie wyjątkiem – wierzę sprawdzonym. Józef Pinior jako działacz podziemia zdał wiele egzaminów na tyle trudnych, że wierzę mu szczególnie.
Magazyn DGP 6.03.2020 / Dziennik Gazeta Prawna
Skazanie go przez sąd ogromnie mnie zatem wzburzyło, zwłaszcza że sędzia sformułował opinię, iż oskarżony „zniżył się do czynów korupcyjnych” – nie znoszę moralizującej literatury w wykonaniu sędziów. Jednak trzeba przyznać, że ten sam sędzia nakreślił Piniorowi właściwy kierunek obrony. Bo Pinior przyjął niewłaściwy: CBA jest pisowska, prokuratura jest Ziobry, dowody są przeinaczone, a oskarżony wspaniały. Warto posłuchać sędziego Marka Górnego. Dowody oskarżenia trzeba obalać, a nie wyszydzać.
Trzeba wskazywać, gdzie i kiedy nagrania z podsłuchu nie mówią nam prawdy, a nie ogólnie mówić, że są „sfabrykowane”. Te 40 tys. zł, które wpłynęły na konto, były według obrony pożyczką – to trzeba podążyć tym tropem i pokazać, jak i kiedy (i z jakich spodziewanych funduszy) miały zostać spłacone. Czterdzieści tysięcy to nie jest ogromna suma, trudno pomyśleć, że dla takich pieniędzy człowiek utopi w błocie swoją gwiazdę szeryfa – jednak ten argument w świetle procedur prawnych nie brzmi tak dobrze, jak użyty retorycznie.
Generalnie obrona zasłużonego dla Polski Piniora była zanadto humanistyczna i retoryczna. Powinna być matematyczna. To prawda, że w sprawie innej legendy wrocławskiej Solidarności – Władysława Frasyniuka – sąd zadowolił się wywodem humanistycznym. Frasyniuk nie szarpał policjantów, skoro oni sami uważali potem, że nic się nie stało. Na przyszłość daje to policjantom swobodę decydowania, kto może się z nimi szarpać („A, pan Władek, prosimy, prosimy”), a kto za takie samo zachowanie zostanie skazany przed sądem, bo jednak funkcjonariusz subiektywnie poczuł się atakowany.
Oczywiście, to dobrze, że Frasyniuk nie pójdzie za kraty. Byłoby też bardzo dobrze, gdyby nie znalazł się tam Józef Pinior. Tylko, Józek, pomóż wygrać sprawiedliwości, nie obrażaj się na nią.