150 osób zakażonych koronawirusem przebywa na oddziałach reanimacji w szpitalach w Lombardii - podali w poniedziałek lekarze w tym regionie na północy Włoch, gdzie występuje najwięcej przypadków zachorowań i zgonów. Przyznają, że nie pamiętają takiego kryzysu.

Na reanimacji leży między innymi 38-letni mężczyzna z okolic miasta Lodi, uważany za "pacjenta numer jeden". To przypadek jego zarażenia, pierwszego na terytorium Włoch, potwierdzony 20 lutego, zapoczątkował kryzys w kraju związany z wirusem. Mężczyzna zgłosił się w ciężkim stanie na pogotowie w miejscowości Codogno, obecnie uznanej za "czerwoną strefę" jako jedno z ognisk zachorowań. Jego stan pozostaje bardzo poważny.

W związku z obecną sytuacją epidemiologiczną liczbę miejsc na oddziałach reanimacji w publicznych placówkach służby zdrowia Lombardii zwiększono z 600 do 900. Jednocześnie o wsparcie poproszone zostały także prywatne szpitale.

W niektórych państwowych placówkach, jak informują lekarze cytowani przez media, odwołano z powodu kryzysu wiele zaplanowanych zabiegów chirurgicznych i wizyt ambulatoryjnych.

W Lombardii stwierdzono dotąd około 1 tys. przypadków wirusa. Zmarło tam 31 osób.