Sprawa wniosku Prokuratury Krajowej o uchylenie immunitetu sędziego Igora Tuleyi pokazuje, w jaki sposób rządzący próbują wykorzystać prokuraturę i aparat dyscyplinujący do walki z niezawisłymi sędziami - ocenił w czwartek lider PO Borys Budka.

Prokuratura Krajowa zwróciła się do sądu dyscyplinarnego o zgodę na pociągnięcie do odpowiedzialności karnej warszawskiego sędziego Igora Tuleyi. Jak przekazała PAP rzeczniczka PK Ewa Bialik, powodem wniosku "jest ujawnienie informacji z postępowania przygotowawczego oraz danych i zeznań świadka, które naraziły bieg śledztwa". Chodzi o postępowanie ws. obrad Sejmu w Sali Kolumnowej z 16 grudnia 2016 r., które zostało dwukrotnie umorzone przez prokuraturę. W grudniu 2017 r. skład Sądu Okręgowego w Warszawie, któremu przewodniczył sędzia Tuleya, uchylił decyzję prokuratury o umorzeniu śledztwa. Sędzia zezwolił wówczas mediom na rejestrację ustnego uzasadnienia postanowienia sądu.

Poseł KO ocenił, że sprawa sędziego Tuleyi pokazuje, w jaki sposób rządzący próbują wykorzystać prokuraturę i aparat dyscyplinujący do walki z niezawisłymi sędziami. "To jest rzecz niebywała w demokratycznym państwie, by próbować stawiać zarzuty za orzeczenie sędziowskie czy też zarzuty za działania, które wchodzą w skład niezawisłości sędziowskiej".

Jak dodał Budka, sędzia Tuleya od wielu lat doświadcza nacisków i ataków ze strony "opcji rządzącej". Zwrócił jednocześnie uwagę, ze w skład Izby Dyscyplinarnej SN, która ma rozpoznać wniosek prokuratury, wchodzą byli prokuratorzy, niedawni podwładni ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry. "Cała akcja wokół sędziego Tuleyi pokazuje, że tutaj nie chodzi o żadną reformę wymiaru sprawiedliwości. Chodzi wyłącznie o to, by osoby, które wydają orzeczenia, które się nie podobają władzy, nie podobają prokuraturze, mogły być ścigane. Tego typu zachowania w mojej ocenie stanowią naruszenie prawa i powinny skutkować odpowiedzialnością dyscyplinarną prokuratorów, którzy je podejmują" - powiedział Budka.

Prok. Bialik mówiła w czwartek PAP, że z ustaleń prokuratury wynika, iż sędzia Tuleya, przewodnicząc w grudniu 2017 r. posiedzeniu warszawskiego sądu okręgowego, zezwolił na udział w nim reporterów dwóch stacji telewizyjnych, "mimo że posiedzenie miało niejawny charakter". "Następnie w ich obecności ogłosił postanowienie sądu i jego motywy, obszernie cytując zeznania świadków z postępowania przygotowawczego, chociaż nie miał wymaganej prawem zgody prokuratora na ich ujawnienie. W ten sposób naraził prawidłowy bieg dalszego śledztwa" - dodała Bialik.

Sprawa dotyczy posiedzenia Sejmu z 16 grudnia 2016 r. W związku z planami ograniczeń w pracy dziennikarzy w Sejmie oraz wykluczeniem z obrad posła PO Michała Szczerby, opozycja rozpoczęła wówczas blokowanie sejmowej mównicy. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński wznowił obrady w Sali Kolumnowej, tam też przeprowadzono głosowanie m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. Opozycja podnosiła później, że głosowania te były nielegalne m.in. z powodu braku kworum.