Marszałek Sejmu może interweniować tylko, kiedy naruszana jest nietykalność osobista posła albo prezesa NIK lub dochodzi do zatrzymania - powiedziała w piątek Elżbiety Witek po spotkaniu z szefem NIK Marianem Banasiem. Podkreśliła, że do takich sytuacji nie doszło więc nie mogła interweniować.

O spotkanie z marszałek Sejmu wystąpił prezes NIK po tym, gdy na zlecenie prokuratury w Białymstoku, funkcjonariusze CBA przeprowadzili przeszukania w 20 miejscach na potrzeby śledztwa dotyczącego m.in. podejrzeń nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych i deklaracjach podatkowych Banasia; CBA weszło także do siedziby NIK, w tym do gabinetu szefa Izby. Banaś oświadczył, że jako prezes NIK "stanowczo sprzeciwia się naruszeniu konstytucyjnej zasady niezależności NIK".

Marszałek Sejmu zaprosiła prezesa NIK i kierownictwo na spotkanie, które odbyło się w piątek w Sejmie. Po jego zakończeniu Witek poinformowała, że w rozmowie z Banasiem przekazała iż, przeanalizowała wszystkie dokumenty związane ze sprawą przeszukań nieruchomości i gabinetu prezesa NIK. Jak zaznaczyła, zgodnie z konstytucją, ustawą o NIK i ustawą o wykonywaniu posła i senatora, marszałek Sejmu może interweniować tylko, kiedy naruszana jest nietykalność osobista posła albo prezesa NIK (...) albo wtedy kiedy dochodzi do zatrzymania bądź do aresztowania" - wskazała.

"Taka sytuacja nie miała miejsca, w związku z tym nie mogłam w żaden sposób jako marszałek Sejmu interweniować" - podkreśliła Witek.

Odniosła się też do pism, które w sprawie działań prokuratury skierował do niej prezes NIK. "W pierwszym piśmie było trochę nadużycia. Pan prezes powołał się tam na rzekomą opinię Biura Analiz Sejmowych, która miała wskazywać, że immunitet formalny obejmuje nie tylko osobę, ale też miejsca, w których prowadzone są przeszukania. Otóż BAS takiej opinii nie wydawało" - powiedziała marszałek.

Natomiast - zaznaczyła - w 2014 r., kiedy toczyło się postępowanie przeciw m.in. ówczesnemu szefowi klubu PSL Janowi Buremu nastąpiło przeszukanie różnych pomieszczeń i wówczas prokuratura stwierdziła, że należy dokonać tych przeszukań, ale m.in. Bury złożył zażalenie na to postanowienie do sądu. "I Sąd Rejonowy w Warszawie we wrześniu 2014 r. wydał orzeczenie, że wszystko było zgodnie z konstytucją i że pomieszczenie nie obejmują immunitetu formalnego" - powiedziała Witek.

Chodzi o postanowienie warszawskiego sądu rejonowego, który we wrześniu 2014 r. oddalił zażalenie Jana Burego na działania prokuratury i CBA, m.in. przeszukanie w jego pokoju poselskim. Wyrok ten miał związek z czynnościami prokuratury prowadzonymi wtedy w ramach śledztwa ws. korupcji i powoływania się na wpływy w instytucjach przez biznesmenów z Podkarpacia. CBA na zlecenie prokuratury przeszukało m.in. biuro poselskie i pokój poselski Burego. Bury złożył w związku z tym zażalenie do sądu, który ostatecznie skargę oddalił.

Sąd Rejonowy dla Warszawy-Woli w postanowieniu tym uznał, że decyzja prokuratury o przeszukaniu pomieszczeń zajmowanych przez posła nie naruszała przepisów dotyczących immunitetu, w związku z tym przeszukanie zostało przeprowadzone legalnie. Sąd argumentował też wtedy, że nie ma w prawie sformułowanego zakazu dokonywania przeszukania pomieszczeń zajmowanych i użytkowanych przez parlamentarzystów. Warszawski sąd podkreślił przy tym, że przeszukanie nie jest formą ograniczenia wolności osobistej posła.

Witek przekazała, że powiedziała Banasiowi i wiceprezesom NIK, że będzie dbała o respektowanie immunitetu, gdyby ktoś próbował go złamać. Ale - jak podkreśliła - w jej opinii, a także w opinii Biura Analiz Sejmowych, o którą poprosiła trybie pilnym, nie została naruszona konstytucja i immunitet formalny nie chroni miejsc, pomieszczeń, tylko osobę fizyczną. Witek mówiła, że nie wolno jej - jako marszałkowi Sejmu - ingerować w postępowanie służb i że na to zwracała uwagę podczas rozmowy z prezesem NIK.

Marszałek Sejmu relacjonowała, że podczas spotkania powiedziałam prezesowi Banasiowi i wiceprezesom, że jego sprawa łącznie z przeszukaniem "nie ma żadnego, ale to żadnego związku z NIK".

"W przypadku prezesa Banasia sprawy czy zarzuty kierowane pod jego adresem nie mają absolutnie, ale to absolutnie nic wspólnego z jego działaniem jako prezesa NIK. Nikt nie stawia mu żadnych zarzutów dotyczących tego jak działa sama izba i o jakiś nieprawidłowościach, które działyby się wewnątrz Izby, nic takiego nie ma miejsca. Dlatego powiedziałam, że to jest trochę takie nadużycie powoływanie się na ochronę urzędu, dobrego imienia NIK" - podkreśliła Witek.

Dodała, że na spotkaniu zwracała uwagę, iż NIK jest wyjątkową instytucją. "Wiem, że ona podlega Sejmowi, ale marszałek ma też ograniczone możliwości ingerowania w sprawy związane z NIK (...) nie mogę się wtrącać w działalność wewnętrzną NIK, to jest niezależna instytucja, bardzo ważna, konstytucyjny organ, kieruje się swoimi przepisami i ja tych przepisów będę przestrzegać" - powiedziała Witek.

Jak relacjonowała, prezes NIK mówił, że był zaniepokojony sposobem "przeprowadzenia tej kontroli" i skorzysta z prawa do złożenia zażalenia i złożenia wniosku do Trybunału Konstytucyjnego. Dodała, że w środowisku PiS nie ma nikogo, kto byłby chroniony, jeśli łamie prawo. "Ale każdy ma prawo do obrony. Jeśli się okaże, że wszystko jest w porządku, to będziemy się wszyscy z tego tylko cieszyć" - stwierdziła marszałek Sejmu.

Oświadczyła też, że nie zgodziła się na udział posłów Lewicy w jej spotkaniu z szefem NIK uznając inicjatywę Lewicy za niepoważną. Przypomniała, że spotkanie rozpoczęło się o godz. 11.30, a o godz. 11.22 do jej gabinetu dotarła informacja, że politycy Lewicy chcą być na nim obecni. "To jest po pierwsze niepoważne, po drugie nie stawia się marszałka Sejmu w takiej sytuacji" - powiedziała Witek.

Pytana o postulaty opozycji: zwołania posiedzenia Konwentu Seniorów z udziałem Banasia, czego domagała się Lewica oraz o postulowane przez ludowców zwołanie w trybie pilnym posiedzenia komisji ds. kontroli państwowej i Prezydium Sejmu, aby uzyskać informacje o tym, co dzieje się w NIK, Witek odpowiedział, że "to jest znowu takie robienie wokół tego wielkiego zamieszania". "Nie robię z tego żadnej hucpy politycznej i nie chcę tego robić" - oświadczyła marszałek.

Poinformowała, że wpłynęło do niej w czwartek pismo wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego (PSL), w którym ludowcy domagali się zwołania prezydium Sejmu i Konwentu Seniorów. "Proszę państwa, czegoś takiego nie zrobię, z jednego powodu: ustalanie porządku Sejmu jest między posiedzeniami; posiedzenie mamy w marcu. Ja nie widzę podstaw i powodów do tego, by zwoływać prezydium Sejmu" - oświadczyła. Dodała, że z kolei sejmowe komisje są niezależnymi organami Sejmu i marszałek Sejmu nie ingeruje w ich działanie.

Śledztwo, w ramach którego CBA przeprowadziło środowe przeszukania, zostało wszczęte na początku grudnia ub.r. Podstawą były wówczas trzy zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, które wpłynęły do białostockiej prokuratury od grupy posłów opozycji, w tym m.in. posła Jana Grabca (Koalicja Obywatelska), Generalnego Inspektora Informacji Finansowej oraz Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Śledztwo dotyczy m.in. złożenia fałszywych oświadczeń o stanie majątkowym i podania nieprawdy co do wysokości posiadanych zasobów pieniężnych oraz innych dodatkowych danych o stanie majątkowym, w związku z osiągnięciem dochodu z wynajmu posiadanych nieruchomości. Kilka dni temu wpłynęło kolejne zawiadomienie CBA.

We wrześniu 2019 roku TVN w programie "Superwizjer" podał, że Marian Banaś wpisał do oświadczenia majątkowego m.in. kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat oferujący pokoje na godziny, i że wynajem kamienicy o powierzchni 400 mkw. i dwóch mniejszych, miał przynosić rocznie 65,7 tys. zł dochodu. Według "Superwizjera" Banaś zaniżył w oświadczeniach dochody z wynajmu kamienicy w Krakowie, mowa była także o powiązaniach ze stręczycielami.

W przesłanym wówczas mediom oświadczeniu Marian Banaś napisał, że nie zarządzał pokazanym w programie hotelem, obecnie nie jest właścicielem tej nieruchomości, a materiał TVN odbiera jako próbę manipulacji, szkalowania i podważania dobrego imienia. Pozwał TVN SA i autora materiału Bertolda Kittela, żądając przeprosin, sprostowania i wpłaty na cel społeczny.