PiS boi się prawdy o Smoleńsku - tak poseł Maciej Lasek (KO) skomentował odwołanie go z funkcji szefa podkomisji stałej do spraw współpracy z zagranicą i NATO sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Posłowie KO zapowiedzieli wniosek do marszałek Sejmu o zbadanie, czy nie doszło do naruszenia regulaminu izby.

Decyzję o odwołaniu Laska z funkcji szefa podkomisji zapadła wcześniej w czwartek na posiedzeniu sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Wniosek złożyli posłowie PiS.

Wszyscy posłowie Koalicji Obywatelskiej z sejmowej komisji obrony wystąpili w czwartek na konferencji prasowej w związku z odwołaniem posła Laska, który w latach 2010-11 wchodził w skład Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, która badała katastrofę smoleńską.

"To już jest kaganiec na normalną pracę poselską, na to się zgodzić nie możemy" - powiedział Czesław Mroczek (KO). "To jest zemsta ma panu pośle Lasku" - dodał.

Wiceszef PO i b. minister obrony Tomasz Siemoniak ocenił, że "chodziło o to, że pan Maciej Lasek jest wyrzutem sumienia dla tych, którzy na katastrofie smoleńskiej przez lata budowali politykę, a prowadząc podkomisję smoleńską skompromitowali wszelkie postępowania".

"To czarny dzień w polskim parlamencie" - ocenił Siemoniak. "Takie rzeczy nie działy się przez ostatnie 30 lat w tym budynku" - dodał.

Zwrócił uwagę, że prokuratura wciąż nie kończy śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej, a - jak stwierdził - "nigdy nie podważyła najważniejszych ustaleń komisji, w której zasiadał pan Maciej Lasek".

Wniosek PiS, jak mówili posłowie KO, był uzasadniany tym, że poseł Lasek "nie posiada wiarygodności". "Jeśli w Sejmie o wiarygodności posłów decyduje zwykła większość partii rządzącej, to gdzie my jesteśmy" - mówił poseł KO Bartłomiej Sienkiewicz. Zaznaczył, że Lasek "został wybrany do parlamentu głosami obywateli i to jest jego podstawowa wiarygodność i podstawowy mandat".

Poinformował, że posłowie KO wystąpią do marszałek Sejmu Elżbiety Witek, by zbadała tę sprawę i rozstrzygnęła, "czy nie mamy do czynienia z rażącym naruszeniem i litery, i ducha regulaminu Sejmu". "Wnioskodawczyni i posłowie z komisji byli żołnierzami Antoniego Macierewicza, który na tej komisji chce załatwiać swoje prywatne porachunki i który śmiertelnie boi prawdy jaką odkrył pan poseł Maciej Lasek w czasie wykonywania swoich czynności" - ocenił Sienkiewicz.

Sam Maciej Lasek powiedział, że czuje się wyróżniony, bo już raz został odwołany ze stanowiska przewodniczącego - w latach 2012-16 Lasek był przewodniczącym Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Obecna kadencja jest jego pierwszą w Sejmie.

"Można zadać pytanie, czego się boją posłowie PiS? Wiadomo, czego się boją. Boją się prawdy o Smoleńsku, przygotowanej, opisanej na podstawie faktów przez 34 specjalistów" - powiedział Lasek.

"Mógłbym powiedzieć do posłów PiS: nie lękajcie się prawdy o Smoleńsku. W tym miejscu obiecuję też, że prawdziwych twórców kłamstwa smoleńskiego, pana posła Antoniego Macierewicza i wspierającą go większość rządową rozliczymy: politycznie i co do złotówki" - zapowiedział Lasek.

Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, kierowana przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera, w której zasiadał Lasek swój raport z badania katastrofy smoleńskiej ogłosiła w lipcu 2011 roku. W raporcie tym, komisja Millera stwierdziła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, a w konsekwencji zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji maszyny. Komisja podkreślała, że ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.

W styczniu posłanka PiS Joanna Lichocka zrezygnowała z zasiadania w stałej podkomisji do spraw współpracy z zagranicą i NATO. Jak powiedziała, zrobiła to na znak sprzeciwu, że szefem tej podkomisji został Maciej Lasek.

"Uważam, że PO, zgłaszając pana Macieja Laska na przewodniczenie podkomisji do spraw współpracy z zagranicą i NATO przekroczyła granice przyzwoitości. Pan Maciej Lasek autoryzował wersję, według której doszło do katastrofy smoleńskiej, która obrażała polskich oficerów, polskich pilotów i była zgodna z linią propagandową Kremla. To jest dla mnie nie do zaakceptowania, żeby taki człowiek kierował pracami takiej komisji" - uzasadniała wówczas swą decyzję Lichocka.