Sejmowa komisja obrony odwołała - głosami większości posłów PiS - posła Macieja Laska (KO) ze stanowiska szefa podkomisji stałej do spraw współpracy z zagranicą i NATO. Usunęła go także ze składu tej podkomisji. Uzasadnianiem wniosku był zarzut, że Lasek jest współautorem "kłamstwa smoleńskiego".

W czwartek komisja obrony dokonała zmian w składach podkomisji stałych, działających w ramach komisji. Podczas posiedzenia wiceszefowa komisji Agata Wojtyszek (PiS) złożyła wniosek o odwołanie Macieja Laska ze składu podkomisji stałej do spraw współpracy z zagranicą i NATO.

Posłanka stwierdziła, że Lasek jako członek i przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych badającej katastrofę smoleńską, był współautorem "kłamstwa smoleńskiego". Według niej Lasek przyczynił się do "wielkiej manipulacji" tj. prowadzenia tych prac tak, by niemożliwe było ustalenie prawdziwych przyczyn katastrofy smoleńskiej.

Wniosek o odwołanie Laska został przyjęty głosami większości posłów PiS zasiadających w komisji obrony. Za odwołaniem Laska było 19 posłów, 14 było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu.

Jeszce przed głosowaniem posłowie opozycji wyrazili swoje oburzenie samym wnioskiem. Wiceszef komisji Czesław Mroczek (KO) uznał wniosek Wojtyszek za "precedens". "Lasek ma mandat pochodzący z wyborów i ten mandat realizuje zasiadając w Sejmie, w komisjach sejmowych i w podkomisjach" - podkreślił. Dodał, że to PiS "buduje na kłamstwie smoleńskim swoją siłę polityczną". Stwierdził też, że PiS ośmieszyło państwo prowadząc własne badania katastrofy smoleńskiej przez podkomisję Antoniego Macierewicza.

Bartłomiej Sienkiewicz (KO) pytał, na jakiej podstawie prawnej jedni posłowie mogą zabronić drugiemu zasiadania w podkomisji. Jego klubowy kolega Cezary Grabarczyk (KO) ocenił, że takiej praktyki nie było dotychczas w polskim parlamencie. "Jedynym, który może dokonać oceny posła jest suweren i suweren to zrobił, dlatego poseł Lasek jest z nami" - powiedział. Grabarczyk zwrócił się też do szefa komisji Michała Jacha (PiS), by nie poddawał wniosku pod głosowanie, a do Wojtyszek, by go wycofała wniosek. Tak się jednak nie stało.

Wiceszef komisji Paweł Szramka(PSL-Kukiz15) podkreślił, że Lasek ma tytuł inżyniera i stopień doktora, zdobyty na uczelniach technicznych i kierunkach związanych z lotnictwem. "Kto inny na tej sali ma takie kompetencje jak on?" - pytał. Także on uznał, że wniosek jest bezzasadny. Poseł Grzegorz Braun (Konfederacja) przypomniał, że Lasek został członkiem podkomisji dzięki poparciu posłów PiS.

Sam Maciej Lasek, zwracając się do członków komisji, stwierdził, że czuje się "wyróżniony", gdyż politycy PiS "po raz kolejny chcą odwołać go z funkcji przewodniczącego". "Powstaje pytanie, czego się boicie? Tego, że podkomisja może działać lepiej? Bo to, że boicie się prawdy wiemy od dawna" - podkreślił. Jak dodał, podkomisja badająca katastrofę smoleńską kierowana przez Antoniego Macierewicza (PiS), po czterech latach pracy, doprowadziła tylko do tego, że "został zepsuty drugi Tupolew" (Tu-154 - PAP). Ocenił również, że w jego komisji, która badała katastrofę smoleńską, zasiadało 34 fachowców, a w podkomisji Macierewicza są sami amatorzy.

Już po przegłosowaniu wniosku o odwołanie Laska, Macierewicz stwierdził, że Lasek uczestniczył w fałszowaniu dokumentów ekspertyzy firmy SmallGis, sporządzonej na wniosek prokuratury, i zmienił w raporcie słowa "dwie eksplozje" na "dwa pożary". Macierewicz dodał, że przedstawiał materiał dowodowy, który wykazywał na takie działanie Laska i jest w tej sprawie prowadzone postępowanie prokuratorskie.

Joanna Kluzik-Rostkowska (KO) złożyła wniosek, by na najbliższym posiedzeniu komisji Wojtyszek przedstawiła dowody na to, że Lasek jest winny "kłamstwa smoleńskiego". Komisja jednak tego wniosku nie poparła.

Grzegorz Braun "podyktował do protokołu" uwagę, że "większość PiS wraz z przystawkami", a także sam Antoni Macierewicz, opowiedzieli się przeciwko wyjaśnieniu "zamachu warszawsko-smoleńskiego" na kolejnym posiedzeniu komisji. To jest "fenomen" - podkreślił.

Komisja poparła też w czwartek wniosek prezydium komisji i ograniczyła czasowo wystąpienia posłów. Wprowadziła regulację, wedle której poseł na posiedzeniach może zbierać głos wielokrotnie, ale jego pierwsze wystąpienie nie może być dłuższe niż 10 minut, a kolejne - nie dłuższe niż pięć minut. Michał Jach uzasadniał, że takie rozwiązanie usprawni prace komisji. Posłowie opozycji odebrali to jako "ograniczenie debaty publicznej w sprawach ważnych dla państwa".