Warszawski sąd okręgowy utrzymał w mocy zaskarżone postanowienie o odmowie wszczęcia śledztwa po zawiadomieniu austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera - przekazała w piątek prok. Renata Śpiewak z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Posiedzenie sądu było niejawne, sprawę rozstrzygała sędzia Maria Turek. O rozstrzygnięciu sądu poinformowały dziennikarzy strony postępowania bezpośrednio po ogłoszeniu decyzji i wyjściu z sali rozpraw.

Sekcja prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie w rozesłanej później informacji potwierdziła, że sąd postanowił nie uwzględnić zażaleń pełnomocników Birgfellnera i utrzymać w mocy zaskarżone postanowienie prokuratury z 11 października ub.r. o odmowie wszczęcia śledztwa. Pisemne uzasadnienie tej decyzji ma zostać przygotowane za tydzień.

W sprawie chodziło o postępowanie sprawdzające zakończone odmową wszczęcia śledztwa, które od lutego zeszłego roku prowadziła warszawska prokuratura okręgowa w związku z zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, które pod koniec stycznia ub.r. złożył w prokuraturze jeden z pełnomocników Birgfellnera. Austriak był kilkukrotnie przesłuchiwany w tej sprawie, w tym raz w Austrii.

Prok. Śpiewak, która prowadziła postępowanie sprawdzające w tej sprawie powiedziała mediom, że sąd podzielił argumenty prokuratury. "Postępowanie było prowadzone w sposób prawidłowy, zgodnie z obowiązującą procedurą. Prokuratura przed zajęciem stanowiska dokonała wnikliwej, dokładnej analizy złożonego w sprawie zawiadomienia, w tym zeznań zawiadamiającego. Ta analiza pozwoliła na podjęcie decyzji o odmowie wszczęcia postępowania" - dodała prok. Śpiewak.

Jak zaznaczyła prokurator "zakres czynności realizowanych w tym postępowaniu był odpowiedni i adekwatny, a jednocześnie był wystarczający do jego zakończenia".

"Sąd oddalił zażalenie złożone przeze mnie i przez mec. Jacka Dubois. Uzasadnienie sądu wygłoszone ustnie sprowadzało się do krytyki urzędu prokuratorskiego i sposobu prowadzenia postępowania, natomiast sąd uznał, że mimo iż doszło do przekroczenia przepisów w zakresie prowadzenia postępowania postanowienie prokuratury należy utrzymać w mocy" - powiedział z kolei dziennikarzom jeden z pełnomocników Birgfellnera mec. Roman Giertych.

Jak ocenił piątkowe postanowienie sądu jest odpowiedzią na pytanie, w jakim kierunku "zmiany wprowadzane w systemie polskiego sądownictwa wpływają na życie konkretnych obywateli, gdy są w starciu z osobami, które dzierżą władzę".

Zapewnił, że pełnomocnicy Birgfellnera wykorzystają w sprawie procedurę skargi nadzwyczajnej oraz możliwość wniesienia sprawy do Trybunału w Strasburgu. "Będę wnosił do Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wystąpił do Sądu Najwyższego, tylko nie do tej Izby Kontroli Nadzwyczajnej, która została uznana za niedziałającą, lecz do Izby Karnej, aby ocenić jeszcze raz wydane dziś orzeczenie. (...) Zapowiadam, że będziemy też tę sprawę prowadzić przed europejskimi trybunałami, nie zostawimy tak tej kwestii" - zapowiedział mec. Giertych.

Drugi z pełnomocników Austriaka, występujący w zastępstwie mec. Dubois, mec. Michał Zacharski powiedział, że jest rozczarowany decyzją sądu. "Wydźwięk tego orzeczenia jest taki, że w zasadzie na tym etapie Polska nie zdała testu praworządności" - dodał.

Przed rokiem "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 r. - m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z Birgfellnerem - dotyczącej planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Złożone pod koniec stycznia ub.r. w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS, dotyczyło braku zapłaty za złożone austriackiemu biznesmenowi zlecenie, związane z przygotowaniami do tej budowy.

Prokuratura, odmawiając wszczęcia śledztwa, argumentowała, że "Birgfellner nie przedstawił żadnych dokumentów potwierdzających poniesione przez niego koszty". Zdaniem prokuratury Austriak nie przedstawił żadnych pisemnych umów zawartych z podmiotami, którym miał zlecić określone prace, a które to dokumenty umożliwiałyby weryfikację faktur wystawionych przez podmioty mające działać na jego zlecenie.

Rzecznik stołecznej prokuratury przypominał, że w postępowaniu sprawdzającym wykonano szereg czynności, w tym kilkukrotne przesłuchanie zawiadamiającego. Prokuratura przeanalizowała też załączoną do zawiadomienia dokumentację w postaci blisko 1000 dokumentów, w znacznej części w języku angielskim i niemieckim. Przeanalizowano również nagrania kopii zapisu rozmów dostarczonych przez zawiadamiającego.

Zdaniem pełnomocników Austriaka decyzja prokuratury była "niesłuszna". Według nich zgodnie z kodeksem postępowania karnego, postanowienie w sprawie wszczęcia śledztwa lub odmowy wszczęcia należy wydać w terminie 30 dni od dnia złożenia zawiadomienia. Pełnomocnicy przypominali zaś, że prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa po prawie dziewięciu miesiącach od złożenia zawiadomienia.