Opozycja chce wyłonić wspólnego kandydata, a Łukaszenka zaczął kampanię na prowincji.
Białoruska opozycja ogłosiła wczoraj mechanizm wyłaniania wspólnego kandydata w planowanych na sierpień wyborach prezydenckich. Przeciwnicy Alaksandra Łukaszenki są podzieleni, a skomplikowany algorytm ma być receptą na jedność przynajmniej na czas kampanii wyborczej. Udział w prawyborach zapowiedzieli na razie liderzy pięciu centroprawicowych organizacji: Białoruskiej Chrześcijańskiej Demokracji, Białoruskiej Socjaldemokratycznej Partii Zgromadzenie, Partii BNF, ruchu O Wolność oraz Zjednoczonej Partii Obywatelskiej (AHP).
Procedura ma być otwarta także dla innych chętnych. Każdy będzie miał do zdobycia 100 pkt. 30 zostanie rozdzielonych zgodnie z wynikami internetowego głosowania. Kolejne 30 – w pra wyborach w 80 miastach, co ma zachęcić opozycjonistów do aktywnej pracy na prowincji. Następne 30 pkt będzie do zdobycia podczas Kongresu Sił Demokratycznych. Pozostałe 10 pkt zostało rozdzielonych już na starcie między organizacje inicjujące.
Nazwiska chętnych poznamy 4 marca. Każdy potencjalny kandydat na kandydata musi zebrać 200 podpisów i wpłacić 500 dol. na wydatki organizacyjne. Później ruszy głosowanie internetowe, które zakończy się 30 kwietnia, oraz prawybory regionalne, które potrwają do 14 maja. W drugiej połowie maja ma zostać zorganizowany Kongres Sił Demokratycznych. Wyłoniony w ten sposób polityk będzie mógł przystąpić do zbierania podpisów wymaganych przy rejestracji przez państwowy organ wyborczy.
DGP zapytał potencjalnego kandydata ruchu O Wolność Juryja Hubarewicza, czy ten skomplikowany system faktycznie gwarantuje, że opozycja wyłoni wspólnego kandydata, skoro poszczególni politycy, mimo malejących wpływów w białoruskim społeczeństwie, są wzajemnie skłóceni. – Prawdopodobieństwo zakończenia procedury sukcesem jest znaczne. Tyle że Łukaszenka nie dopuści, aby na karcie do głosowania były tylko dwa nazwiska. Władze nieformalnie poprą rejestrację jeszcze dwóch, trzech marionetkowych kandydatów – odpowiedział Hubarewicz.
Nie wszystkie organizacje opozycyjne zamierzają dołączyć do inicjatywy antyłukaszenkowskiej centroprawicy. – My zaproponujemy własnego kandydata. Zdecydowaliśmy o tym już po wyborach w 2015 r. Koncentrujemy się na tworzeniu aktualnego programu zmian i dialogu z ludźmi. Nie chcemy tracić czasu na poszukiwanie odpowiedzi na pytanie „kto?” – mówi DGP Tacciana Karatkiewicz z umiarkowanie opozycyjnego ruchu Mów Prawdę!, która rywalizowała z Łukaszenką w wyborach przed pięcioma laty.
Także dotychczasowe doświadczenia nie wróżą sukcesu. W 2015 r. poza Karatkiewicz i Łukaszenką na kartach do głosowania były jeszcze dwa inne nazwiska kandydatów partii popierających urzędującego prezydenta. Białoruscy politolodzy nazywają takich rywali sparingpartnerami. Ich zadaniem jest tworzenie wrażenia pluralizmu, gdyby kandydaci opozycyjni zdecydowali się w ostatniej chwili na wycofanie z wyborów i wezwali do ich bojkotu. Dwóch innych opozycjonistów – postkomunisty i lidera AHP – nie zarejestrowano.
W 2010 r. z Łukaszenką rywalizowało aż dziewięciu kontrkandydatów. Opozycja uznała wówczas, że większa ich liczba pozwoli dotrzeć z przekazem do większej części elektoratu. W 2006 r. przeciwnicy władz wyłonili wspólnego kandydata, którym został Alaksandr Milinkiewicz, ale wspólny front złamał inny opozycjonista Alaksandr Kazulin, który także zdecydował się na start. I tylko w dalekim 2001 r. wystartował rzeczywisty wspólny kandydat – działacz związkowy Uładzimir Hanczaryk.
Część opozycji jest zdania, że start w wyborach nie ma sensu, skoro władze poprzez fałszerstwa i manipulacje i tak zagwarantują Łukaszence kolejne „eleganckie zwycięstwo” na poziomie 80 proc. – Każde działanie podwyższające frekwencję podczas pseudowyborów, których w rzeczywistości nie ma, jest współudziałem w przestępstwie kradzieży głosów całego europejskiego narodu – tłumaczy takie stanowisko Michaś Janczuk z kampanii Świeży Wiatr, która skupia się na nawoływaniu do walki z rosyjskim ekspansjonizmem.
Tymczasem Łukaszenka, broniący się ostatnio przed naciskami Kremla na przyspieszenie białorusko-rosyjskiej integracji, rozpoczął już przedwyborcze tournée. W piątek odwiedził Szkłów, skąd pochodzi jego rodzina. – Pilnujcie swojego kraju. Mamy swoje interesy, swoje państwo i swój naród, który musimy obronić niezależnie od ceny – mówił na spotkaniu w szkłowskich zakładach papierniczych ZHP.
Władze zapewnią Łukaszence wygraną na poziomie 80 proc.