Choć wszystko wskazuje, że zgodnie z wyborczą obietnicą premiera Borisa Johnsona Wielka Brytania opuści Unię Europejską 31 stycznia 2020 r., nie oznacza to jeszcze dokończenia brexitu. Ten zaczęty 3,5 roku temu proces potrwa co najmniej kolejnych 11 miesięcy od momentu wyjścia.

Izba Gmin poparła w pierwszym głosowaniu projekt ustawy o porozumieniu ws. wystąpienia z UE – nazywanej w skrócie ustawą WAB. Ustawa ta ma dać prawnie obowiązującą moc politycznym uzgodnieniom zawartym w umowie z UE, wynegocjowanej w połowie października ubiegłego roku przez rząd Johnsona.

Głosowanie w Izbie Gmin było dopiero pierwszym krokiem na ścieżce legislacyjnej, ale biorąc pod uwagę, że projekt przeszedł nawet większą różnicą głosów niż wynosi przewaga Partii Konserwatywnej, jest niemal pewne, że Izba Gmin zakończy pracę nad ustawą w planowanym przez rząd terminie, czyli 9 stycznia, jak również to, że nie będzie problemów z samą ratyfikacją umowy, co jest odrębną sprawą.

Wyjście Wielkiej Brytanii z UE 31 stycznia 2020 r. rozpocznie 11-miesięczny okres przejściowy, gdy w praktyce stanie się ona niegłosującym członkiem UE. Formalnie nie będzie ona już w Unii, ale nadal będzie członkiem jednolitego unijnego rynku, co oznacza też swobodę przepływu osób, nadal będzie częścią unii celnej, będzie płaciła składki do unijnego budżetu i pozostanie związana unijnymi prawami.

W ciągu tych 11 miesięcy powinny się rozpocząć i zakończyć negocjacje w sprawie przyszłych relacji handlowych między Wielką Brytanią a UE, co zdaniem rządu w Londynie jest możliwe, a według Brukseli – bardzo trudne. W czasie tego okresu przejściowego brytyjski rząd zamierza też opracować szczegóły nowego systemu imigracyjnego, w którym potencjalni imigranci z UE będą traktowani tak jak obywatele pozostałych państw, tak aby mógł on wejść w życie od początku 2021 r.

Ponadto od momentu rozpoczęcia okresu przejściowego Londyn może formalnie prowadzić rozmowy handlowe z państwami trzecimi i jeśli udałoby się je sfinalizować do końca 2020 r. mogłyby one wejść w życie również od 2021 r. Okres przejściowy ma też umożliwić biznesowi z obu stron przygotowanie się do nowych warunków, ale ponieważ nie wiadomo jakie one będą, to przygotowanie się będzie raczej trudne.

Na zakończenie okresu przejściowego teoretycznie możliwe są bowiem trzy rozwiązania – zawarcie porozumienia, brak porozumienia i przedłużenie negocjacji. Tak naprawdę do uzgodnienia jest nie tylko porozumienie handlowe, ale też współpraca w innych dziedzinach, np. w kwestiach bezpieczeństwa, ale brak uzgodnień w pozostałych sprawach nie będzie blokował porozumienia handlowego, jeśli udałoby się je zawrzeć. Nie zmienia to faktu, że zawarcie umowy handlowej w ciągu 11 miesięcy pozostaje sporym wyzwaniem.

Ewentualny brak umowy handlowej z punktu widzenia biznesu oznacza w praktyce to samo, co brexit bez porozumienia. Nie jest to tożsame z brexitem bez porozumienia, bo zawarte w październiku uzgodnienia rozwodowe pozostaną w mocy, ale brak nowej umowy handlowej spowoduje, iż handel będzie się odbywał na ogólnych zasadach Światowej Organizacji Handlu – czyli będą obowiązywać cła i regulacje pozataryfowe. Dla Wielkiej Brytanii to bardziej bolesna perspektywa, bo UE odpowiada za 49 proc. jej wymiany handlowej.

Zgodnie z porozumieniem ws. wystąpienia, okres przejściowy może zostać przedłużony o 12 lub 24 miesiące, przy czym jeśli warunki nowej umowy handlowej zostałyby uzgodnione przed końcem tego wydłużenia, wtedy zostałoby ono skrócone.

Z przedłużeniem okresu przejściowego są jednak dwa problemy. Po pierwsze – powinno zostać uzgodnione przed 1 lipca 2020 r., czyli w momencie, kiedy rozmowy handlowe będą bliżej początku niż spodziewanego końca. Po drugie – w przegłosowanym już w Izbie Gmin projekcie ustawy WAB rząd dodał zapis wykluczający możliwość przedłużenia okresu przejściowego poza 31 grudnia 2020 r. Teoretycznie taki zapis można uchylić inną ustawą, ale byłoby to politycznie kłopotliwe dla Johnsona, zresztą nic nie wskazuje, by miał taki zamiar nawet, gdyby alternatywą był brak umowy handlowej.