Rozumiemy chyba, oile nie jesteśmy zacietrzewieni ponad miarę, że nawet gdyby PiS przeprowadził prawdziwą reformę sądów, to opór wobec niej nie byłby wcale mniejszy.
Magazyn DGP 20.12.19 / Dziennik Gazeta Prawna
Nawet wtedy, gdy kolejne ustawy nie miałyby na celu zwiększenia kontroli partii rządzącej nad wymiarem sprawiedliwości, tylko poprawę działania sądów, znaczna część środowiska sędziowskiego i opozycji próbowałyby je wstrzymywać. Środowisko sędziowskie – bo każda głębsza reforma uderzyłaby w utrwalone nawyki i ugruntowane hierarchie. Opozycja – bo sama nigdy nie przeprowadziła reform, choć żądano ich jak kraj długi i szeroki.
Uczciwie trzeba też powiedzieć: żadna istotna reforma wymiaru sprawiedliwości nie może się obyć bez cząstkowej, chociażby czasowej, ingerencji w niezawisłość sędziowską. Także dlatego, że pojęcie niezawisłości nie dotyczy tylko autonomii sędziego wydającego wyrok, lecz całego kompleksu zagadnień, łącznie z grafikiem rozpatrywanych spraw. W naturalny sposób zatem każdy rząd aktywizujący się w ogródku Temidy w imieniu obywateli przeciwko „odwiecznemu porządkowi” jakoś tę niezawisłość narusza. A obrona, nawet jakościowo kiepskiego „odwiecznego porządku”, siłą rzeczy chroni też sędziowską niezawisłość.
Czasem warto zaryzykować i robić reformy wbrew głosom krytyki – ale nie teraz. Lepiej mieć niezawisłość sądów niereformowanych niż brak niezawisłości sądów po „reformach” PiS. Bo partia Jarosława Kaczyńskiego reformy nie wprowadza. Ona próbowała i próbuje przeforsować pakiet zmian zmierzających do usuwania z władz sędziowskich sędziów jednych na rzecz wprowadzania sędziów drugich (wraz z politykami – swoimi). Te poczynania doprowadziły do skrajnej polaryzacji w środowisku, zaś upartyjnienie sporu przez prezesa PiS skończyło się tym, że sędziów wrogich „reformom” jest bardzo wielu, zaś przyjaznych – garść.
Zatem nie wymieniamy już „jednych” na „drugich”, lecz „wrogich” na „naszych”. Nic w tym działaniu nie mamy reformatorskiego, za to partyjnego zdecydowanie za wiele. Opór nawet najmniej godnych szacunku i obrony sędziów realnie przeszkadza planom rządu – tak złym planom, że lepiej już bronić sędziów, pomimo wszelkich marzeń o prawdziwej reformie.