Europejski Trybunał Praw Człowieka zwrócił się do rządu o wyjaśnienia w sprawie inwigilacji prowadzonej przez służby specjalne.
ETPC poskarżyli się aktywiści z Fundacji Panoptykon, Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz adwokat Mikołaj Pietrzak. – Z jednej strony systematycznie rosną kompetencje służb, które dostają dodatkowe możliwości techniczne, jak choćby system Pegasus. Z drugiej – nie ma żadnego zabezpieczenia dla obywateli w tym obszarze – mówi Wojciech Klicki z Panoptykonu.
Na konieczność zmian w przepisach wskazał już w 2014 r. Trybunał Konstytucyjny. Jednak przyjęte w 2016 r. ustawy, tzw. inwigilacyjna i antyterrorystyczna, zwiększyły uprawnienia m.in. ABW, CBA czy policji, nie wprowadzając przy tym mechanizmów kontroli. Teraz ETPC uznał, że skargi z Polski spełniają wymogi formalne. – Zakomunikował więc sprawę naszemu rządowi, który będzie musiał odpowiedzieć na pytanie, czy jego działania naruszyły naszą prywatność (art. 8 Konwencji o ochronie praw człowieka) oraz prawo do skutecznego środka odwoławczego (art. 13 konwencji) – tłumaczy Dominika Bychawska-Siniarska z Fundacji Helsińskiej.
– Mamy prawo do wiedzy o tym, czy byliśmy w przeszłości na podsłuchu oraz czy był on zasadny – przekonuje mec. Mikołaj Pietrzak. – Dziś nie wiemy nic. Podsłuchiwanych jest wiele osób, ale z jakiego klucza? Tego też nie wiemy. Podsłuchiwani są adwokaci, radcowie prawni, co godzi nie tylko w tajemnicę tych zawodów, ale też w prawa naszych klientów.
Inaczej widzi sprawę Waldemar Andzel (PiS), przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych. Przekonuje, że obecne prawo zapewnia dostateczną kontrolę nad służbami. – Przyjrzymy się sprawie – mówi w rozmowie z DGP, ale podkreśla, że zawsze są grupy osób krytycznie nastawionych do działań służb. – Patrząc jednak po wynikach prac ABW czy policji pod kątem zapewnienia bezpieczeństwa w kraju, wypadamy dużo lepiej niż kraje zachodnie.

Ponad 1,3 mln danych

– Często jesteśmy krytyczni wobec władzy, tej czy innej. Problem w tym, że osoba organizująca w Polsce protesty może być poddana inwigilacji bez większych przeszkód. To nie chodzi o kwestie bezpieczeństwa, a naruszenie europejskich standardów praw człowieka. Stąd nasza skarga – tłumaczy Klicki.
Mecenas Pietrzak mówi o skali zjawiska. – 20 lat temu w procesach karnych dowodami były zeznania świadków, linie papilarne. Dziś typowa sprawa to teczki wydruków z komunikatorów, zapisy z podsłuchów. Inwigilacja stała się podstawowym narzędziem kontroli społeczeństwa – ocenia.
Zestawienia za zeszły rok mówią m.in. o 1 356 775 danych, które zebrały służby, z czego: 1 325 241 telekomunikacyjnych (np. lokalizacja telefonu, biling), 8601 pocztowych (np. kto do kogo wysyła list pocztą tradycyjną), 22 933 internetowych (np. numer IP, informacje o odwiedzanych stronach). Do tego dochodzą podsłuchy (treść rozmów).
Aleksander Pociej (KO), szef senackiej komisji praworządności, człowieka i petycji, przed którą co roku minister sprawiedliwości i prokurator generalny prezentują raport dotyczący skali inwigilacji i kontroli operacyjnej, mówi nam, że problem jest wart analizy. – Chodzi o obywatelskie prawo dostępu do informacji i cywilne bezpieczeństwo – podkreśla.
Dominika Bychawska-Siniarska przypomina, że obowiązek poinformowania o dostępie służb do jego danych telekomunikacyjnych wynika z licznych orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka (np. Szabo i Vissy przeciwko Węgrom czy Zakharov p. Rosji). – W tych wyrokach trybunał uznał naruszenie konwencji praw człowieka, czyli brak notyfikacji i skutecznego środka odwoławczego – mówi.

Kontrola kontrolujących

Skarżący polskie władze przekonują, że konieczne jest stworzenie mechanizmu kontroli nad służbami. Jako przykład podają Norwegię, gdzie istnieje taka instytucja, niezależna od rządu. Drugi postulat dotyczy wprowadzenia możliwości informowania obywatela o tym, że był podsłuchiwany. – W Niemczech to obowiązek, 12 miesięcy po zakończeniu działań inwigilacyjnych. Oczywiście z zastrzeżeniem sytuacji, których nie można ujawniać ze względu na toczące się inne śledztwa czy działania funkcjonariuszy – mówi Wojciech Klicki. Przekonuje, że podobne rozwiązania można by wprowadzić w Polsce.
Rząd polski (reprezentowany przez MSZ) ma teraz 12 tygodni na ustosunkowanie się do pytań trybunału. – Nawet bez odpowiedzi ETPC może przejść dalej do wyrokowania – mówi mec. Pietrzak.
Spytaliśmy MSZ, czy widzi zasadność pytań. Resort odpowiedział, że analizuje problem.