Ustawa dezubekizacyjna nadal powinna obowiązywać - podkreślił we wtorek rzecznik rządu Piotr Müller, pytany o poniedziałkowy protest b. pracowników służb mundurowych. Przepisy likwidują dodatki, które były przywilejem; ponadto istnieje możliwość odwołania się, aby taki przywilej odzyskać - wskazał.

W poniedziałek przed Sejmem odbył się protest byłych pracowników służb mundurowych ws. tzw. ustawy dezubekizacyjnej, która od 1 października 2017 r. obniżyła ich emerytury i renty za okres "służby na rzecz totalitarnego państwa" od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. Ustawa objęła kilkadziesiąt tysięcy osób: od funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa po strażników granicznych.

Piotr Müller pytany o tę kwestię we wtorek w Polskim Radiu 24 powiedział, że demonstracja ta nie jest "jakąś nowością". "To są osoby, które od wielu miesięcy protestują czy uważają za niesłuszne postanowienia ustawy dezubekizacyjnej. My uważamy, że ta ustawa nadal powinna obowiązywać" - podkreślił.

Rzecznik rządu zaznaczył jednocześnie, że ustawa odbiera "nadwyżki emerytalne", czyli przywileje, które były przyznawane funkcjonariuszom aparatu państwowego PRL. "Dodatków, a nie całych emerytur, to jest ważne uściślenie" - podkreślił. Dodał, że jest to element realizacji "pewnej sprawiedliwości po przemianach ustrojowych z 1989 r".

"Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że są przypadki indywidualne różnego rodzaju naprawdę dobrych zachowań, nawet pomocy opozycji wśród funkcjonariuszy, ale od tego są właśnie możliwości odwołania się w procedurze ściśle określonej w tej ustawie, aby taki przywilej emerytalny odzyskać" - zauważył Müller.

Lewica złożyła w poniedziałek w Sejmie projekt przywracający dawne świadczenia b. funkcjonariuszom służb mundurowych. Projekt przewiduje powrót do ustawowego wskaźnika 2,6 proc. podstawy wymiaru emerytury za każdy rok służby pełnionej zarówno przed, jak i po 31 lipca 1990 r. Według polityków Lewicy "każdy funkcjonariusz, który służył Polsce zasługuje na szacunek".