Wybory parlamentarne w Wielkiej Brytanii miały historyczny wymiar. Boris Johnson uzyskał wymarzoną większość w Izbie Gmin. Dlaczego liderowi Partii Konserwatywnej udało się wygrać wybory, co dalej z brexitem i jakie będą przyszłe relacje Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską? Odpowiadamy na najważniejsze pytania.

Hasła „Get Brexit Done” oraz „uczyńmy Anglię znów wielką”, którymi Boris Johnson od lipca karmił Brytyjczyków sprawdziły się. Konserwatyści pod względem zarówno mandatów (364), jak i poparcia (43,6 proc.) uzyskali najlepszy wynik od czasów Margaret Thatcher. Wygrana Borisa Johnsona to zielone światło dla brexitu w styczniu 2020 roku.

Nie warto jednak zapominać, że realizacja hasła „dokończmy brexit” to tylko początek długiej drogi. Po formalnym wyjściu z Unii Europejskiej Brytyjczycy zaczną największe negocjacje od niemal 50 lat. Wielka Brytania będzie musiała na nowo negocjować umowy handlowe z państwami UE oraz myśleć o przyszłych relacjach z największym partnerem politycznym, którym po rozwodzie okaże się Wspólnota.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po raz kolejny zaznaczyła, że na zawarcie umowy o przyszłych relacjach zostaje coraz mniej czasu (okres przejściowy kończy się w grudniu 2020 roku). Z kolei szef Rady Europejskiej Charles Michael powiedział, że Bruksela nie ma zamiaru podpisywać umowy handlowej z Londynem „za każdą cenę”, bowiem porozumienie to musi być „zbilansowane”.

opinie

Jarosław Wiśniewski z Russell Group, Londyn o wynikach wyborów

Wynik wyborów to wielki sukces Borisa Johnsona i prowadzonej przez niego kampanii. Teraz możemy być pewni, że Wielka Brytania opuści Unię Europejską 31 stycznia 2020 r. Wynik wyborczy daje też Johnsonowi ogromny mandat społeczny do negocjacji nad przyszłym porozumieniem z Wspólnotą.

Dobry wynik w wyborach dla Partii Konserwatywnej, może być jednak zagrożeniem dla Zjednoczonego Królestwa. W Szkocji zdecydowana wygrana SNP (Szkocka Partia Narodowa) oznacza powrót hasła drugiego referendum niepodległościowego. Dużo zależeć będzie od wyników wyborów do szkockiego parlamentu w maju 2021. W przypadku zdecydowanego zwycięstwa SNP, Johnson może nie mieć wyboru, choć teraz zapowiada, że zgody na drugie referendum nie da.

Czy Johnson musi obawiać się opozycji? Nie, bowiem teraz będzie ona zajmować się wewnętrznym rozliczaniem. Najsłabszy od 1935 roku wynik wyborczy Partii Pracy powinien być końcem skrajnie lewicowego projektu Jeremy Corbyna.

Przemysław Biskup z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych o dacie brexitu i dymisji Corbyna

W przyszłym tygodniu Boris Johnson ogłosi program prac nowego parlamentu, w tym harmonogram ratyfikacji porozumienia o wyjściu z UE. Nowy rząd mając samodzielną większość i kontrolując kalendarz prac Izby Gmin jest w stanie postawić sprawę wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej jako pierwszą na agendzie. Uważam, że ratyfikacja porozumienia o wyjściu jest możliwa jeszcze w grudniu przy pełnej mobilizacji torysów. Jeżeli strona brytyjska to zrobi, będzie mogła podjąć próbę wywarcia presji na Unię, aby Parlament Europejski również przeprowadził ratyfikację w krótkim czasie. W skrajnym przypadku Brytyjczycy mogliby się pożegnać się z Unią nawet 31 grudnia.

Jeżeli chodzi o Jeremy'ego Corbyna, wyraźnie zapowiedział, że odejdzie ze stanowiska lidera Partii Pracy, ale nie wskazał daty. Warto zaznaczyć, że raczej nie będzie to rezygnacja natychmiastowa. Osoby z jego otoczenia mówiły o okresie refleksji przed wyborem nowego lidera, z kolei sam Corbyn powiedział, że nie poprowadzi laburzystów w następnej kampanii wyborczej.

Ponadto Partia Pracy musi sobie obecnie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przegrała. Jedną z przyczyn jest odrzucenie partii przez jej najbardziej tradycyjnych wyborców pochodzenia robotniczego. W tych wyborach byli oni źródłem prawdziwej zmiany układu sił na rzecz konserwatystów.

Krzysztof Winkler z Uniwersytetu Warszawskiego, Grupy Brytyjskich Studiów Społeczno-Politycznych "Britannia" o przyszłych relacjach Wielkiej Brytanii z Unią Europejską i USA

Nawet jeżeli Brytyjczycy chcieliby się odsunąć od Unii Europejskiej i skierować swoje zainteresowania gospodarcze na rynki amerykańskie czy azjatyckie, to niestety nie da się wciągu roku zmienić strumieni handlu, które były tworzone przez 40 lat. Jakaś forma współpracy brytyjsko-unijnej będzie musiała być zachowana. Natomiast są już plany przygotowania umów o wolnym handlu m.in. z USA, Australią, Nową Zelandią czy Japonią oraz podtrzymanie w miarę korzystnych relacji z Chinami, gdzie wielkość wymiany handlowej w ostatnich latach rosła.

Rynki unijne pozostaną ważne dla Zjednoczonego Królestwa, przede wszystkim dlatego, że Niemcy mają dużo inwestycji na Wyspach. Brytyjskie firmy z kolei zapewnią dużą część środków finansowych na różnego rodzaju inwestycji w Unii Europejskiej.

Jeżeli chodzi o relację ze Stanami Zjednoczonymi, trzeba pamiętać, że jest jeszcze druga strona tej współpracy, która w tej chwili jest ważniejsza niż gospodarcza. Chodzi o kwestie bezpieczeństwa i współpracy wojskowej. Specjalne stosunki będą w miarę dobrze rozwijać się, biorąc pod uwagę dobre relacje miedzy premierem Johnsonem i prezydentem Trumpem. Brytyjczycy w zasadzie po II wojnie światowej dosyć mocno opierają całą swoja politykę bezpieczeństwa na bliskich stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi.

Techniczne przesuniecie okresu przejściowego w brytyjsko-unijnych relacjach jest możliwe. Pod jednym warunkiem: jeżeli negocjacje będą się rozwijać w dobrym kierunku i będzie szansa na to, żeby uzyskać porozumienie korzystne dla obu stron. Zarówno Londynowi, jak i Brukseli zależy na potrzymaniu więzi handlowych i przepływu finansów.