Nie można faworyzować żadnego z tych aspektów. Moja kariera zawodowa jest mocno związana z funduszami europejskimi, więc są bliższe memu sercu. Jednak bez strategii nie będziemy dobrze inwestować funduszy europejskich, bo musimy wiedzieć i dobrze zaplanować, na jakie cele je przeznaczać - mówi Małgorzata Jarosińska-Jedynak, minister funduszy i polityki regionalnej.

Małgorzata Jarosińska-Jedynak, minister funduszy i polityki regionalnej / Dziennik Gazeta Prawna

Z dawnego ministerstwa inwestycji i rozwoju tylko budownictwo zostało oddane minister Emilewcz, która teraz formalnie kieruje resortem rozwoju. Reszta kompetencji pozostała w pani ministerstwie - funduszy i polityki regionalnej. Nie ma zamieszania w sprawie tego, kto odpowiada za dawny rozwój?

Zarówno za dawny, jak i za przyszły rozwój kraju odpowiada cały rząd, zwłaszcza resorty gospodarcze. Kompetencje dotyczące funduszy europejskich czy koordynacji Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju pozostały w ministerstwie, którym kieruję. Dalej jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co jest związane z polityką regionalną i strategiami oraz zarządzaniem środkami z UE.

Czyli w zasadzie tu jest resort rozwoju. A co będzie dla pani ważniejsze: regiony czy strategia rozwojowa?

Nie można faworyzować żadnego z tych aspektów. Moja kariera zawodowa jest mocno związana z funduszami europejskimi, więc są bliższe memu sercu. Jednak bez strategii nie będziemy dobrze inwestować funduszy europejskich, bo musimy wiedzieć i dobrze zaplanować, na jakie cele je przeznaczać.

Czyli pani będzie odpowiedzialna za monitoring, ewoluowanie SOR i ewentualne korekty?

Tak, tak samo jak MIiR było za to odpowiedzialne.

Gdzie w takim razie powinny być korekty? W poprzedniej kadencji nie udały się takie projekty jak prom Batory czy samochód elektryczny.

Celów strategii nie chcemy zmieniać. Ale będziemy się jej przyglądać i ją aktualizować. Trzeba dostosować projekty do tego, co dzieje się na rynku i możliwości ich wsparcia. Rzeczywistość gospodarcza jest dynamiczna i choćby z tego względu trzeba zrobić przegląd strategii.

Czyli urealniać?

W niektórych aspektach zapewne tak.

A w jakich kierunkach szły by zmiany?

Więcej o tym, będziemy mogli powiedzieć już po Nowym Roku.

Kto będzie decydował o negocjacjach dotyczących kolejnej perspektywy unijnej?

Jeśli chodzi o negocjacje budżetu na kolejną perspektywę, uczestniczy w nich bezpośrednio premier Mateusz Morawiecki, wspierany przez ministra Konrada Szymańskiego. Najważniejsze decyzje zapadają bowiem na forum Rady Europejskiej. Naszą działką będzie przeznaczenie tych kwot na polityki i programy, uzgodnienie zasad i warunków ich inwestowania, jak choćby poziomów dofinansowania. Tak, by wsparcie unijne było możliwie najbardziej dopasowane do naszych potrzeb.

W jakim stadium negocjacji budżetowych jesteśmy? Kiedy mogą się zakończyć?

Dziś mówimy o 64,4 mld euro na politykę spójności. To pula, jaką wskazała Komisja Europejska jeszcze w maju zeszłego roku. Już tamta propozycja nie była dla nas zadowalająca. Obecna, fińska prezydencja mówi o dalszym zmniejszeniu środków na politykę spójności, ale są państwa członkowskie – w tym my – które się na to nie godzą. Cały czas toczą się rozmowy na temat zwiększenia wysokości budżetu. Widzimy taką możliwość także dla Polski ze względu na propozycję zmiany tzw. lat referencyjnych do wyliczenia alokacji, z okresu 2014-2016 na 2015-2017, a zwłaszcza korekty prognoz wzrostu PKB dokonanej przez Komisję. Jeśli kraje członkowskie przystaną na te propozycje, to może być około 1 mld euro więcej dla nas.

A może być jeszcze więcej dzięki naszym negocjacjom, ile możemy jeszcze „urwać”?

Jesteśmy w trakcie negocjacji, które zapewne zakończą się w połowie przyszłego roku w trakcie prezydencji niemieckiej. Podanie w tym momencie kwoty, która nas satysfakcjonuje byłoby wyłożeniem wszystkich kart na stół w trakcie gry. Poczekajmy do końca, cały czas walczymy o większą pulę.

A jakie są zagrożenia dla naszego portfela? W zeszłym roku w trakcie prac nad budżetem to była polityka migracyjna wzmacniana kosztem spójności. Teraz na unijnej agendzie mocno staje kwesta neutralności klimatycznej.

Mówimy o neutralności klimatycznej i funduszu transformacji energetycznej, czyli Just Transition Fund. Czy ten program będzie pomniejszał politykę spójności i będzie odrębnym programem z odrębnym budżetem do dyspozycji państw członkowskich? Dyskusja na ten temat trwa. Zobaczymy czy wpłynie to na zmniejszenie funduszy spójności. Z pewnością może do tego przyczynić się brexit i związane z tym niejasności. Pamiętajmy jednak, że środki z budżetu spójności nie są jedynymi, z których nasz kraj będzie korzystał inwestując w rozwój. Obecnie jesteśmy jednym z największych beneficjentów Planu Junckera (od 2021 r. program Invest EU), a w przyszłej perspektywie pojawią się kolejne instrumenty. Obok znanego już Connecting Europe Facility (CEF) przeznaczonego m.in na rozbudowę infrastruktury transportowej, będą to Military Mobility z przeznaczeniem na rozwój sektora obronnego i infrastruktury związanej z bezpieczeństwem czy także wspomniany Just Transition Fund – m.in. na wsparcie dla tzw. regionów węglowych i realizacje celów klimatycznych.

Polska chce być dużym beneficjentem funduszu transformacji energetycznej. Kto zarządzałby ich wydawaniem: pani resort czy ministerstwo klimatu?

My jesteśmy odpowiedzialni za wdrażanie polityki spójności, a propozycje KE przewidują, że Just Transition Fund będzie realizowany w tym systemie. Na razie głównie dyskutujemy o tym funduszu, więc zbyt wcześnie jest, żeby przesądzać. Zakładam, że za wykorzystanie tych pieniędzy będziemy odpowiadać w ścisłej współpracy, zwłaszcza z ministrem klimatu. Jako ministerstwo funduszy możemy koordynować wydawanie tych środków w synergii z innymi programami, by nie dublować wsparcia i skuteczniej go udzielać. Dlatego rozsądne jest, by było to w ramach jednego resortu.

Czyli wy też będziecie resortem realizującym politykę neutralności klimatycznej? Czy będą nowe programy?

Już realizujemy tę politykę, bo duże środki na przeciwdziałanie zmianom klimatu przeznaczamy choćby z programu Infrastruktura i Środowisko. Zobaczymy ile pieniędzy będzie w Just Transition Fund. Nowa przewodnicząca KE Ursula von der Leyen zapowiedziała, że w najbliższych dniach przedstawi więcej szczegółów. Raczej nie będą to na tyle duże sumy, by tworzyć dla nich odrębne programy w poszczególnych krajach. Jeśli te fundusze będą w jednym programie z innymi środkami, będziemy mieli możliwość przesunięć i realokacji. Wtedy efektywniej będzie się nimi zarządzać.

A jeśli chodzi o kształt programów operacyjnych, czy tu będą jakieś zmiany w kolejnej perspektywie?

Na pewno będzie 16 programów operacyjnych. Jesteśmy w trakcie rozmów z Komisją dotyczących utrzymania programu dla Polski Wschodniej, ale także rozmawiamy o programie ponadregionalnym dla obszarów zmarginalizowanych, tracących funkcje społeczno-gospodarcze. Czy oba programy uda się wynegocjować w zakładanej przez nas formie, trudno powiedzieć. Jeśli KE nie zgodzi się na odrębny program ponadregionalny, może będziemy musieli o te kwestie wzbogacić program dla Polski Wschodniej.

Tylko czy te programy nie będą się dublować?

Przygotujemy precyzyjną linię demarkacyjną między nimi. Dziś mamy Regionalne Programy Operacyjne i program dla Polski Wschodniej, które realizują wiele podobnych działań, ale mimo to się na siebie nie nakładają. Rozmawiamy z Komisją, mając świadomość, że z pewnych kwestii trzeba będzie zrezygnować, ale trzeba mieć z czego, żeby ostatecznie dojść do kompromisu.

Wracając do wątku programów regionalnych - bierze pani pod uwagę, że powstanie województwo warszawskie?

To żywy pomysł, liczymy się z tym, że może być 17 programów operacyjnych.

Gdyby podział Mazowsza miał być dokonany, to rozumiemy, że możliwie szybko?

Z punktu widzenia polityki rozwoju i możliwości korzystania z funduszy UE sprawę załatwił podział statystyczny Mazowsza na dwa regiony NUTS 2. Ale jeśli przyjąć, że miałby nastąpić też podział administracyjny, powinien się odbyć w takim czasie, żeby móc przedstawić KE propozycje programów operacyjnych na lata 2021-2027.

Do kiedy w takim razie decyzja podziałowa powinna zapaść?

Jesteśmy w trakcie przygotowań, do nowej perspektywy finansowej, mamy przygotowane założenia Umowy Partnerstwa i wstępne zarysy programów operacyjnych. Jeśli w drugiej połowie przyszłego roku prezydencja niemiecka pokaże uzgodniony przez kraje członkowskie budżet, KE go zatwierdzi, to myślę, że na przełomie 2020 i 2021 roku trzeba będzie już być gotowym ze wszystkimi dokumentami, pozwalającymi na wynegocjowanie swoich zamierzeń.

Czyli ewentualne woj. warszawskie powinno zacząć funkcjonować od 2021 roku?

Jeśli wszystkie programy miały by być gotowe równolegle, to myślę, że nawet od roku 2020. Ale to teoretyczne dywagacje dotyczące wdrażania funduszy. Decyzje dotyczące ewentualnego utworzenia nowego województwa nie należą do kompetencji mojego resortu.

Polski rząd walczy o to, by Unia nie przycięła środków na politykę spójności, której jesteśmy największym beneficjentem. Sugeruje nawet, że można pomyśleć o nowych źródłach unijnych dochodów. Co konkretnie mamy na myśli?

Nasza propozycja zakładała zwiększenie składek wpłacanych przez kraje członkowskie na rzecz wspólnego budżetu. Tę propozycję podtrzymujemy.

Są głosy sprzeciwu wśród państw członkowskich?

Oczywiście, zwłaszcza wśród płatników netto.

Jak bardzo zwiększenie składki obciążyłoby Polski budżet?

Przede wszystkim Polska nadal dużo więcej otrzymuje z budżetu unijnego niż do niego wpłaca. Licząc od 2004 r. w rozliczeniach z KE jesteśmy ponad 115 mld euro na plusie. W ostatnich latach średnia wysokość naszej składki kształtowała się na poziomie ok. 3,5 mld euro. Stanowiło to od 0,65 do 0,88 proc. naszego PKB. Oceniamy, że zwiększenie składki do górnych granic naszych dotychczasowych wpłat byłoby możliwe do utrzymania.

Czy takie rozwiązanie nie spowoduje, że szybciej z roli biorcy netto staniemy się płatnikiem netto?

Już obecne tempo naszego rozwoju gospodarczego może rzutować na wysokość składki. A jak w ramach tego procesu kolejne polskie regiony przejdą do wyższej kategorii rozwoju, ogólna pula eurofunduszy automatycznie ulegnie zmniejszeniu. Niedorzecznością byłoby wstrzymywanie rozwoju tylko po to, by mieć duże unijne fundusze. Ostatecznie lepiej jest stać się płatnikiem netto i żyć na poziomie sąsiadów z Zachodu. Ale nawet zakładając utrzymanie wysokiego tempa wzrostu w długim okresie i tak jeszcze nie stanie się to prędko. Dlatego będziemy zabiegać o silną pozycję polityki spójności w kolejnych budżetach UE. Podkreślę, że jest to także w interesie państw będących płatnikami netto.

Jeśli chodzi o wykorzystanie pieniędzy z obecnej perspektywy - czy widzi pani jakieś zagrożenia?

Na chwilę obecną widzę zagrożenia związane ze środkami przewidzianymi na aktywizację osób bezrobotnych. Poziom bezrobocia w Polsce zaczyna być na naturalnym poziomie, więc nie ma aż takiego zapotrzebowania na te pieniądze. Poza tym dużo udało nam się już na tym polu osiągnąć. Udział w projektach aktywizacyjnych ukończyło do tej pory ponad 540 tys. osób poniżej 30 roku życia. Co więcej 78 proc. z nich po udziale w projekcie podjęło pracę albo powróciło do nauki. To ponad 420 tys. ludzi, a więc tyle co np. mieszkańców Gdańska lub Szczecina. Wychodząc naprzeciw zagrożeniom jesteśmy w trakcie zmian w programie operacyjnym “Wiedza, edukacja, rozwój”, chcemy te środki przekierować na aktywizację osób z niepełnosprawnością. Podczas gdy gospodarka potrzebuje rąk do pracy, akurat ta grupa społeczna może chociaż częściowo ten popyt zaspokoić. Również z korzyścią dla siebie.

O jak dużych środkach mówimy?

Od początku 2020 r. na ten cel chcemy przeznaczyć 150 mln zł, co zakładamy pozwoli na aktywizację ponad 10 tys. osób z niepełnosprawnościami. Ale tu nie chodzi tylko o wielkość środków, ale także o sposób ich rozliczania. Chcemy go znacznie uprościć, nie rozliczać każdej wydanej złotówki, ale płacić za osiągnięte efekty. Czyli jeżeli osoba z niepełnosprawnością podejmie pracę realizator projektu otrzyma zryczałtowaną stawkę, a jeżeli ta praca zostanie utrzymana wypłacony zostanie dodatkowy bonus. W tym kierunku prowadzimy również prace nad działaniami miękkimi w przyszłej perspektywie finansowej.

A jeśli chodzi o wydatkowanie eurofunduszy na twardą infrastrukturę typu drogi czy kolej? Czy tu zagrożeń nie ma?

Projekty są realizowane, pojawiają się pewne problemy, ale one wynikają raczej z braku wykonawców czy opóźnień przetargowych. Jesteśmy w stałym kontakcie z Ministerstwem Infrastruktury, by zapobiegać tego typu sytuacjom.

A nie boi się pani, że nowa perspektywa finansowa rozpocznie się z dużym poślizgiem, podobnie jak obecna? I czy na to nie nałożą się inne negatywne zjawiska jak spowolnienie gospodarcze czy spadek inwestycji w samorządach?

Jestem zdeklarowaną optymistką, zakładam, że będzie dobrze. Jak dotąd każda perspektywa finansowa UE zaczynała się z jakimś opóźnieniem. Dlatego teraz staramy się jak najbardziej to opóźnienie skrócić i będziemy przygotowani z dokumentami. Mamy dużo środków wracających z instrumentów finansowych - zarówno z perspektywy 2007-2013, jak i 2014-2020. Te środki są w dyspozycji samorządów województw, w większości przypadków mają one przyczynić się do rozwoju gospodarczego regionu. Te środki w ramach pożyczek, gwarancji czy niskooprocentowanych kredytów przyznawanych przez BGK, PFR czy regionalne fundusze rozwoju też pozwolą ten ewentualny zastój zminimalizować i pomóc przejść przez trudny okres przejściowy.

Czy w nowej perspektywie przewidujecie nowe narzędzia finansowe adresowane np. do przedsiębiorców?

Na chwilę obecną nie przewidujemy jakichś zasadniczych zmian w porównaniu z tym, co było między perspektywą 2007-2013 a 2014-2020, gdy wchodziliśmy w dużo większy udział wydatkowania instrumentów zwrotnych. Te instrumenty będą dalej obecne, zapewne wykorzystywane w większym stopniu niż do tej pory. Środki takie mogą być obracane wielokrotnie, do tego zwykle na preferencyjnych warunkach i to duża szansa, bo mogą być np. alternatywą dla kredytów, których banki z różnych względów mogą nie chcieć udzielać, np. młodym firmom bez historii kredytowej. Na pewno priorytetem będą innowacje i prace badawczo-rozwojowe. Już wiemy, biorąc jako bazę do wyliczeń kwotę wynikającą z propozycji podanej przez KE, że ok. 60 mld zł będzie przeznaczonych na wdrażanie innowacji wśród przedsiębiorców. Staramy się też wypracować pewne instrumenty informatyczne, aby składanie wniosków było znacznie łatwiejsze, by przedsiębiorca ubiegający się o dofinansowanie nie błądził w gąszczu działań i osi priorytetowych. Chodzi o to, by przedsiębiorca, który wie, co chce zrobić i na co pozyskać środki, został odpowiednio ukierunkowany przez system i uzyskał wskazanie gdzie należy złożyć dany wniosek. Chcemy w ten sposób ściągnąć zwłaszcza tych przedsiębiorców, którzy nigdy po eurofundusze nie sięgali, bo np. bali się biurokracji i skomplikowanych procedur. Zakładamy, że taki system ruszy wraz z nową perspektywą finansową.

Z czego powinniśmy panią rozliczyć na koniec kadencji, co pani chce osiągnąć?

Powinni mnie panowie rozliczyć z wykorzystania obecnej perspektywy finansowej i efektów negocjacji nowej. Mam nadzieję że nie oddamy ani jednej złotówki z perspektywy 2014-2020, na dziś mamy zakontraktowanych 80 proc. środków. Podobnie było w porównywalnym momencie poprzedniej perspektywy, na koniec 2012 r. w umowach było 81 proc. dostępnych wówczas funduszy). Na pewno też trzeba będzie mnie rozliczyć z aktualizacji Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju i wdrażania projektów, które są tam przewidziane. Za cztery lata chciałabym też z panami porozmawiać o tym, jak nasz program Dostępność Plus wpłynął na likwidację różnego rodzaju barier dla osób z niepełnosprawnościami.