Miałem pewność, że moja praca na dyżurach w szpitalu w okresie gdy byłem wicemarszałkiem była zgodna z prawem, taką interpretację przedstawiali mi prawnicy z Kancelarii Senatu - mówi PAP wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski (PiS), odnosząc się do materiału tvn24.pl.

Portal TVN24.pl napisał w piątek, że Karczewski jako senator, a potem wicemarszałek Senatu, w latach 2009-2015 zarobił ponad 400 tys. zł, odbywając płatne dyżury w szpitalu, w którym był na bezpłatnym urlopie na czas wykonywania mandatu senatora. Z dokumentów, do których dotarł TVN24.pl, wynika, że Ministerstwo Zdrowia uznało wtedy taką sytuację za niedopuszczalną. Podobną opinię wyrazili eksperci oraz Główny Inspektor Pracy.

Wicemarszałek Senatu podkreślił w rozmowie z PAP, że od ponad czterech lat nie prowadzi już działalności lekarskiej. Dodał, że jako wicemarszałek Senatu VIII kadencji (2011-15) nie chciał tracić prawa wykonywania zawodu, do którego jest bardzo przywiązany. Lekarz traci uprawnienia, jeśli nie praktykuje 5 lat.

"Stąd praca w formie wolontariatu przez wiele lat" - podkreślił. "W chwili, gdy lekarze poprosili mnie, żebym wzmocnił ich w dyżurach, postanowiłem również dyżurować" - dodał Karczewski.

Jak zauważył, takie dyżury odbywają się kosztem rodziny, świąt, niedziel, stąd pobierał za nie wynagrodzenie. Poinformował, że za godzinę na takim dyżurze dostawał najwyżej 65 zł. Karczewski odniósł się do informacji tvn24.pl, że przez kilka lat zarobił na dyżurach ok. 400 tys. złotych. "Przeliczając to na miesiące wychodzi ok. 3 tys. miesięcznie" - mówił.

"Miałem pełne przeświadczenie, że robię wszystko zgodnie z prawem, dlatego że miałem opinię prawników Kancelarii Senatu, iż jest to zgodnie z prawem" - podkreślił Karczewski. "Robiłem to przez wiele lat, będąc przekonany o tym, że jest to korzystne i z punktu widzenia społecznego, i dozwolone z punktu widzenia prawa" - dodał.

Były marszałek Senatu odniósł się też do zarzutu, że łączył urlop bezpłatny z pracą na umowę o dzieło w tym samym zakładzie pracy. "Miałem urlop bezpłatny ze stosunku pracy jako ordynator, a dyżurowałem nie jako ordynator, tylko jako po prostu lekarz. To jest zupełnie inna forma umowy i dodatkowa praca" - wyjaśnił. "Wiadomo, że lekarzy jest za mało, więc każdy ośrodek chętnie przyjmie lekarza na dyżury" - dodał.

Karczewski podkreślił, że jako marszałek przez ostatnie cztery lata nie mógł pracować jako lekarz - nie pozwalała na to ilość obowiązków państwowych. Teraz jednak, gdy jest znów wicemarszałkiem nie wyklucza powrotu do praktyki lekarskiej. "Poważnie się nad tym zastanawiam, ale jeszcze nie podjąłem decyzji" - podkreślił.