Czworo eurodeputowanych Partii Brexitu ogłosiło w czwartek przejście do rządzącej Partii Konserwatywnej i wezwało do poparcia uzgodnionej przez premiera Borisa Johnsona umowy w sprawie warunków wyjścia z Unii Europejskiej.

Taki polityczny transfer na tydzień przed wyborami do Izby Gmin jest poważnym ciosem dla coraz bardziej spadającego w sondażach ugrupowania Nigela Farage'a.

Założona zaledwie w listopadzie zeszłego roku nowa partia Farage'a wygrała majowe wybory do Parlamentu Europejskiego w Wielkiej Brytanii, zdobywając 29 z 73 brytyjskich mandatów. W krajowych sondażach przez długi czas utrzymywała bardzo stabilne poparcie na poziome 12-14 proc. Jednak jej decyzja o tym, aby nie wystawiać kandydatów w 317 okręgach, w których w 2017 r. wygrali konserwatyści - co ma zapobiec rozdzielaniu głosów wyborców popierających wyjście z UE - znalazła odbicie w sondażach. Na Partię Brexitu chce obecnie głosować ok. 3 proc. badanych, co oznacza, że najprawdopodobniej nie zdobędzie żadnego mandatu. (W obowiązującej w wyborach do Izby Gmin większościowej ordynacji miałaby z tym kłopot nawet przy kilkunastoprocentowym poparciu.)

Według czwórki odchodzących z niej eurodeputowanych udział Partii Brexitu w wyborach nadal oznacza ryzyko zatrzymania wyjścia z UE. "Partia Brexitu pozwala na odbieranie głosów konserwatystom, zapewniając nam koalicję zwolenników pozostania (w UE), która zrobi wszystko, by nie uszanować wyniku referendum w sprawie brexitu. Potrzebujemy silnego rządu popierającego wyjście, aby zapewnił brexit, za którym zagłosowało 17,4 mln wyborców. Konserwatyści są jedyną opcją zarówno dla zwolenników brexitu, jak i demokracji" - napisała w wydanym oświadczeniu Annunziata Rees-Mogg, prywatnie siostra Jacoba Rees-Mogga, czołowego przedstawiciela frakcji twardych eurosceptyków w Partii Konserwatywnej.

Tak samo jak jej kwietniowa decyzja o przystąpieniu do Partii Brexitu była postrzegana jako znaczący sukces polityczny Farage'a, teraz jej odejście jest porażką. Farage próbował bagatelizować ten fakt i w rozmowie z BBC przekonywał, że to dlatego, iż troje spośród czworga odchodzących eurodeputowanych ma różnego rodzaju personalne powiązania z Partią Konserwatywną.

Uszczuplona o czworo europosłów Partia Brexitu nadal będzie największą brytyjską frakcją w Parlamencie Europejskim. Z kolei jeśli cała czwórka formalnie zasili konserwatystów, ich frakcja zwiększy się dwukrotnie i stanie się czwartą co do wielkości. W majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego konserwatyści zanotowali najgorszy wynik w historii, zdobywając zaledwie 8,8 proc. głosów.