Proces dwóch ratowników wodnych z miejskiego basenu, oskarżonych o niedopełnienie obowiązków, rozpoczął się w czwartek w szczecińskim sądzie rejonowym. Mężczyźni nie zauważyli, że nurkujący 16-latek znajduje się zbyt długo pod wodą.

Nastolatek 3 listopada ub.r. pływał pod wodą na 50-metrowym miejskim basenie olimpijskim Floating Arena. Nie wypłynął jednak na powierzchnię, osunął się na dno. Według prokuratury podtopienie trwało około 4 minut. Chłopiec przeżył, ale zdarzenie skutkowało zatrzymaniem krążenia i wyłączeniem świadomości, co doprowadziło do obrzęku mózgu i płuc, a następnie do zachłystowego zapalenia płuc "w postaci ostrego zespołu niewydolności oddechowej" i uszkodzenia nerek. U Patryka P. wystąpiła też ogniskowa martwica na ramieniu. Stwierdzono, że zagroziło to życiu 16-latka.

Prokurator zarzuca dwóm młodym mężczyznom, że nienależycie wypełniali obowiązki ratowników "poprzez zaniechanie stałej obserwacji lustra wody oraz osób znajdujących się na terenie basenu".

Oskarżeni nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Podczas czwartkowej rozprawy zgodnie twierdzili, że wypełnili obowiązki i obserwowali osoby pływające w basenie.

"Przedstawienie mi takiego zarzutu świadczy o kompletnym braku znajomości realiów ratownictwa przez pana prokuratora" – podkreślił jeden z oskarżonych - Sebastian K. Zaznaczył, że byłby w stanie dostrzec pokrzywdzonego, gdyby ten płynął po powierzchni wody, "jednakże nie mamy w obowiązkach obserwowania dna basenu, tylko lustro wody".

Ratownicy mówili też, że chociaż nastolatek pływał torem najbliżej nich, nie można było go zobaczyć - chłopak nurkował na dno głębokiego na 2,24 m basenu.

"Zdarzenie miało miejsce w godzinach wieczornych i również oświetlenie na basenie tworzyło (na wodzie – PAP) tzw. efekt lustra" – powiedział Sebastian K. Dodał, że nastolatek powinien poinformować ratowników o zamiarze przepłynięcia 50-metrowego basenu pod wodą. "Otoczyłbym go opieką i obserwował" – podkreślił. Tłumaczył, że ratownicy ze swojego miejsca, choć obserwowali pływających, nie mogli dostrzec Patryka P., gdy ten osunął się na dno, ponieważ znajdował się w tzw. martwym polu.

Obaj oskarżeni podkreślali, że zgłaszali zastrzeżenia co do warunków pracy - dotyczyły małej liczby ratowników, potrzeby zamontowania monitoringu podwodnego.

"Nie mieliśmy ustalonych przepisów co do całej naszej pracy - o tym, jak mamy obserwować (pływających), w jakiej częstotliwości, kiedy robić obchody i kiedy się zmieniać" – powiedział Sebastian K.

"Jest mi naprawdę bardzo przykro z powodu tego, co się stało. Gdyby warunki pracy i ilość ratowników była odpowiednia, można byłoby uniknąć tego zdarzenia" – dodał.(PAP)

autorka: Elżbieta Bielecka