Wbrew sygnałom premier Węgier nie opuści Europejskiej Partii Ludowej z własnej woli.
Premier Viktor Orbán w wywiadzie dla węgierskiego radia Kossuth po raz kolejny nawiązał do przyszłości rządzącego Fideszu w Europejskiej Partii Ludowej (EPP). Wyjdzie z niej, pozostanie czy zostanie wyrzucony?
Nie sposób było nie dostrzec nieobecności szefa węgierskiego rządu na szczycie EPP w Zagrzebiu 20–21 listopada. To na tym szeroko komentowanym kongresie centroprawicowej rodziny politycznej jej nowym szefem został Donald Tusk. W Chorwacji pojawiła się za to delegacja Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej, koalicjanta Fideszu, z wicepremierem Zsoltem Semjénem na czele.
Przyszłość Fideszu w EPP jeszcze przez kilkanaście tygodni nie będzie przedmiotem debaty. Członkostwo zostało zawieszone w marcu ze względu na przyjęte na Węgrzech prawodawstwo dotyczące m.in. uchodźców, organizacji pozarządowych czy losów finansowanego przez George’a Sorosa Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego. Nie bez znaczenia pozostały także kolportowane przez węgierski rząd nieprawdziwe informacje dotyczące Unii Europejskiej i jej urzędników. Jednak mimo zawieszenia ówcześni wiceprzewodniczący EPP z Fideszu nie utracili swoich stanowisk.
Dopiero na szczycie w Chorwacji zdecydowano, że żadne z nich nie przypadnie rządzącej na Węgrzech partii. Jednak zbyt wcześnie na wniosek, że znaczenie Węgrów maleje. W nowej Komisji pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen fideszowiec Olivér Várhelyi, dotychczasowy szef stałego przedstawicielstwa Węgier przy Komisji Europejskiej, będzie odpowiadał za politykę rozszerzenia UE oraz politykę sąsiedztwa. To najważniejsza od dekady funkcja Węgra w unijnych instytucjach, znacznie ważniejsza niż dotychczasowa teka komisarza ds. edukacji, kultury, młodzieży i sportu.
W czasie niedawnego spotkania z prezydentem Turcji Recepem Tayyipem Erdoğanem Orbán wskazał, że należy dążyć do kontynuowania rozmów akcesyjnych z Ankarą. Proponował także poszerzenie zasięgu Partnerstwa Wschodniego. Várhelyi w przesłuchaniach opowiadał się za integralnością terytorialną Ukrainy, a także wskazywał na problemy z przestrzeganiem praw człowieka w Turcji. Budował pozycję niezależnego od Budapesztu.
Orbán ze względu na dobre relacje z Tuskiem liczy, że objęcie przez byłego polskiego premiera funkcji przewodniczącego największej europejskiej rodziny politycznej ostudzi zapędy tych, którzy domagają się zaostrzenia kursu wobec Fideszu. Oficjalnie pewne kroki mają zostać podjęte po publikacji raportu przygotowanego pod przewodnictwem byłego przewodniczącego Rady Europejskiej Hermana Van Rompuya. To od jego ustaleń zależy przyszłość Fideszu.
Orbán nigdy wprost nie powiedział, że wyjdzie z EPP. Po raz kolejny bawi się słowem, wykorzystując przeinaczenia agencji informacyjnych. Sam mówi tylko, że być może będzie trzeba rozważyć stworzenie nowej frakcji. Orbánowi nie kalkuluje się opuszczenie EPP, która po brexicie jeszcze zyska na znaczeniu. Sama nowa przewodnicząca KE wywodzi się z EPP, więc pozostając w tej frakcji, można mieć realny wpływ na kształtowanie europejskiej polityki, w tym posiadania realnego narzędzia wpływu na Bałkanach i Ukrainie. Poza tym budowanie nowej frakcji zajęłoby Orbánowi dużo czasu, zresztą przed wyborami odrzucił taką propozycję od lidera włoskiej Ligi Mattea Salviniego.
Orbán sprytnie zrzuca cały ciężar odpowiedzialności za swoje członkostwo w EPP na barki Tuska, domagając się od niego, by ten określił nową tożsamość frakcji, odrzucając kosmopolityzm i politykę proimigracyną. W uszach Orbána zapewne pobrzmiewają słowa Tuska sprzed roku z Helsinek, gdy na poprzednim kongresie EPP w swoim przemówieniu wprost uderzył w Orbána, biorąc w obronę atakowaną przez węgierskie władze Ukrainę.
Dla postrzegania przez Viktora Orbána perspektyw współpracy z Tuskiem w EPP nie bez znaczenia pozostaje sympatia, którą żywili do siebie obaj politycy. Budapeszt sądzi, że Tusk nie będzie wpisywał się w mainstream naciskający na konkretne działania wobec Węgier. Można spodziewać się długich rozmów i negocjacji, mających na celu pozwolenie Orbánowi na wyjście z twarzą i wycofanie się z kontrowersyjnych planów. A ten już ustępuje. Porzucono zamiary powołania Najwyższego Sądu Administracyjnego, który miał przejąć sporą część kompetencji Kúrii, czyli Sądu Najwyższego.
Nieugięte pozostają za to stanowiska w kwestiach imigracji oraz Uniwersytetu Środkowo europejskiego. Deklaracje o wyjściu z EPP są budowaniem alternatywy, ruchem wyprzedzającym wobec ewentualnego wykluczenia z frakcji. Jednakże szanse na faktyczne działanie pozostają wciąż w sferze political fiction.