Włochy działają na rzecz tego, by UE rozważyła moratorium na sprzedaż broni do Turcji - ogłosił w niedzielę premier Giuseppe Conte. Również szef niemieckiego MSZ Heiko Maas uważa, że ograniczenie dostaw uzbrojenia dla Turcji powinno obowiązywać w całej Unii.

"Włoski rząd już od wczoraj pracuje nad tym, aby opcja moratorium na sprzedaż broni do Turcji została rozważona na forum europejskim jak najszybciej" - napisał Conte w komunikacie. Przypomniał, że w poniedziałek zbiorą się na obradach ministrowie spraw zagranicznych Unii, a w czwartek i w piątek odbędzie się szczyt UE.

"Włochy będą promować tę inicjatywę we wszystkich siedzibach międzynarodowych i będą podejmować działania, by sprzeciwiać się tureckiej operacji militarnej w północno- wschodniej Syrii przy użyciu każdego narzędzia dozwolonego przez prawo międzynarodowe" - dodał premier.

Następnie podkreślił: "Włoski rząd jest przekonany, że należy działać z najwyższą determinacją, by uniknąć dalszych cierpień narodu syryjskiego, zwłaszcza kurdyjskiego, i aby sprzeciwiać się działaniom destabilizującym region".

Z kolei szef niemieckiego MSZ chce, by ogłoszone przez Niemcy i Francję ograniczenie dostaw uzbrojenia dla Turcji obowiązywało w całej UE.

"Chcemy, żeby stało się to tematem dla Unii Europejskiej" - powiedział Heiko Maas w niedzielę na antenie telewizji publicznej ARD, wyrażając jednocześnie przekonanie, że Wspólnota będzie mówić w tej kwestii jednym głosem.

"Poza tym na pewno będą pozostawione otwarte inne opcje, w zależności od tego, jak Turcja będzie się zachowywać w nadchodzącym czasie" - oznajmił.

Zaprzeczał też, że Unia jest podatna na szantaż prezydenta Turcji Recepa Tayyipa Erdogana z powodu zawartego z nim porozumienia dotyczącego migrantów. "Gdyby tak było, to w ogóle nic byśmy nie robili. Tymczasem wezwaliśmy do natychmiastowego zakończenia działań" - powiedział niemiecki minister.

Powtórzył, że Niemcy nie będą już eksportować uzbrojenia do Turcji i wspólnie z innymi krajami UE zostawią sobie prawo do dalszych ewentualnych kroków. Nie sprecyzował, o jakie kroki może chodzić.

"To, co dzieje się w Syrii, destabilizuje cały region, wzmacnia terrorystów z Państwa Islamskiego i prowadzi do trudnej sytuacji humanitarnej. Nie wolno się temu bezczynnie przyglądać. My tego nie robimy i nie robi tego Unia Europejska. Nie jesteśmy podatni na szantaż" - zapewnił.

W poniedziałek spotykają się w Luksemburgu unijni ministrowie spraw zagranicznych, którzy będą dyskutować m.in. o sytuacji w Syrii w związku z rozpoczęciem tureckiej inwazji na południowo-wschodnią część tego kraju kontrolowaną przez Kurdów. UE uważa, że działania militarne mogą podważyć proces pokojowy prowadzony pod egidą ONZ.

Z Rzymu Sylwia Wysocka, z Berlina Artur Ciechanowicz (PAP)