Nie można jak za socjalizmu, centralistycznie, podejmować decyzji dotyczących m.in. przedsiębiorców - mówiła w środę Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). Porozmawiajmy o Polsce, bo idzie pan w złym kierunku, Polska nie chce socjalizmu - zwróciła się do szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

Nawiązując na konferencji prasowej w Kielcach do zapowiedzi rządu i PiS dotyczących podniesienia płacy minimalnej, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na premiera podkreśliła, że nie powinien o tym decydować prezes PiS Jarosław Kaczyński. "Nigdy własnej firmy nie prowadził, nie brał kredytu na założenie firmy i nigdy nie stanął twarzą w twarz ze swoim pracownikiem, którego musiałby zwolnić tylko dlatego, że koszty pracy w jego zakładzie pracy są za wysokie" - argumentowała.

Według Kidawy-Błońskiej są przedsiębiorcy, którzy muszą podjąć decyzję o zwolnieniu pracownika właśnie z powodu "wysokich kosztów pracy". "To jest prawdziwy dramat. My na to nie pozwolimy. Chcemy, żeby przedsiębiorcy i pracownicy wspólnie pracowali, żeby gospodarka rozwijała się. Nie może być tak, jak za socjalizmu, że centralistycznie będzie decydowało się, kto w Polsce ma być przedsiębiorcą, kto ma być nauczycielem, adwokatem, artystą czy dziennikarzem" - powiedziała Kidawa-Błońska.

"Porozmawiajmy o Polsce, bo idzie pan w złym kierunku. Polska nie chce socjalizmu" - zwróciła się do prezesa PiS. Wicemarszałek Sejmu zapewniła, że KO nie zgodzi się na takie socjalistyczne metody rządzenia, gdyż w jej ocenie, Polacy sami chcą decydować o swoim życiu i podejmować życiowe wybory.

Jak dodała, to Polacy przez wiele lat "ciężką i mozolną pracą" budują zamożność kraju, a dzięki przedsiębiorcom i ich pracownikom Polska "wspina się" do grona najzamożniejszych państw Unii Europejskiej. Zdaniem posłanki "ludzie oczekują wsparcia", ale przez "nieodpowiedzialną politykę premiera Mateusza Morawieckiego", "destabilizację prawa" w Polsce, "stoimy na cienkim lodzie". "Przez nieumiejętne podejmowanie decyzji dotyczących gospodarki, chcą zniszczyć to, co jest w naszym kraju bardzo ważne - przedsiębiorczość Polaków" – podkreśliła wicemarszałek Sejmu.

Lider PO Grzegorz Schetyna zadeklarował, że w przypadku wygrania wyborów i objęcia rządów przez KO, będzie jak najmniej polityki w gospodarce i przedsiębiorczości. "Jak najmniej złego wpływu polityków. To co zrobił Kaczyński narzucając, czy zapowiadając podniesienie płacy minimalnej - w sposób bezmyślny, bezrefleksyjny straszy przedsiębiorców" - powiedział.

Schetyna zaznaczył, że polityka musi mieć dobry wpływ na gospodarkę i przedsiębiorców. "Musi dawać nowe, otwarte możliwości. My jako Koalicja Obywatelska mówimy bardzo wyraźnie: jak najniższe podatki, jak najniższy ZUS, który będzie funkcją płacy minimalnej; jak najwięcej miejsc pracy" – podkreślił przewodniczący PO. "Dzisiaj mówimy: można. Tylko gospodarką, finansami, budżetem, sprawą pracy, muszą zając się eksperci, a nie amatorzy" – dodał Schetyna.

Posłanka PO, b. wiceminister finansów Izabela Leszczyna oceniła, że jeśli ktoś chce "wykopywać kolejne rowy między różnymi grupami społecznymi, antagonizować pracowników i pracodawców", to znaczy, że nie ma on "zielonego pojęcia", co zrobić żeby "Polki i Polacy" więcej zarabiali.

Zauważyła, że na programie KO "Niższe podatki, wyższa płaca" skorzystają wszyscy pracujący w Polsce. "Najbardziej skorzystają ci, których dzisiaj najtrudniej zmotywować do pracy. Bo oni po miesiącu nie są w stanie za pensję utrzymać swojej rodziny. Najwięcej skorzystają ci, którzy zarabiają minimalne wynagrodzenie: oni dostaną premię za aktywność" – zadeklarowała Leszczyna. Według niej ta premia i niższe podatki to "600 zł więcej do kieszeni" każdego miesiąca.

Zdaniem posłanki to korzystne rozwiązanie także dla osób zarabiających mniej niż dwukrotność minimalnego wynagrodzenia. Jak tłumaczyła premia za aktywność będzie malała i będzie wypłacana do momentu, kiedy pracownik otrzyma dwukrotność minimalnego wynagrodzenia.

Jak podkreśliła Leszczyna, istotą programu KO jest zmniejszanie "klina podatkowego". "Pracodawca będzie miał dobrego pracownika, dobrze wynagrodzonego, a jednocześnie jego koszty pracy nie wzrosną" – dodała. Według niej na programie KO pracownicy "zyskają więcej niż na 3 tys. zł obiecywanych przez PiS".

Wskazała, że program KO idzie także w tym kierunku, aby umowy zlecenia, zastępować umowami o pracę. "Nie nakazowo zakażemy teraz ludziom zatrudniać się na umowę zlecenie, bo Polska to wolny kraj – pracownik jest wolny i pracodawca. Ale państwo musi wesprzeć pracownika w taki sposób, żeby pracodawcy opłaciło się zatrudnić na umowę o pracę" – mówiła Leszczyna.

Według Leszczyny program gospodarczy program KO ma kosztować ok. 30 mld zł, a jednym ze źródeł finansowania ma być "ograniczenie PiS-owskiego Bizancjum". "Już w budżecie na 2019 r. znaleźliśmy 7 mld zł oszczędności, ponieważ nie będziemy płacić na propagandową telewizję Jacka Kurskiego, nie będziemy utrzymywać tworów pt. Polska Fundacja Narodowa, która przelewa miliony dolarów polskich podatników do jakiś znajomych prezesów. Ograniczymy Bizancjum PiS-owskie" – podkreśliła.

Zdaniem posłanki wzrost kosztów utrzymania kancelarii premiera jest "dziesięciokrotnie większy", niż za rządów PO. "Takiego państwa nie będziemy utrzymywać" – oświadczyła Leszczyna. Wśród innych źródeł finansowania programu wskazała dywidendy ze spółek Skarbu Państwa i 1 proc. wzrostu PKB.

Po spotkaniu z dziennikarzami politycy KO odwiedzili przedsiębiorców działających w Kieleckim Parku Technologicznym.