Były wiceprezydent USA Joe Biden w piątek krytycznie odniósł się do medialnych doniesień, jakoby prezydent Donald Trump w rozmowie telefonicznej naciskał na swojego ukraińskiego odpowiednika, by ten wznowił śledztwo ws. działalności biznesowej syna Demokraty.

Jeśli doniesienia te są prawdziwe, to "naprawdę nie ma takiego poziomu, do którego prezydent Trump nie zniżyłby się, by nadużyć swojej władzy i kraju" - ocenił w oświadczeniu Biden.

Polityk, uważany za jednego z faworytów do uzyskania nominacji Partii Demokratycznej na kandydata w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, podkreślił, że Trump powinien upublicznić zapis rozmowy telefonicznej, jaką w lipcu odbył z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, aby "Amerykanie mogli samodzielnie wyrobić sobie opinię".

"Wall Street Journal" podał w piątek, że w lipcowej rozmowie Trump kilkakrotnie nalegał, by Zełenski współpracował wraz z jego osobistym prawnikiem, Rudym Giulianim, nad wszczęciem dalszych czynności śledczych w sprawie zarzutów dotyczących samego Bidena, a zwłaszcza jego syna Huntera, który był zatrudniony w ukraińskiej firmie gazowej.

Jak pisze agencja dpa, zapis tej rozmowy skłonił pewnego współpracownika amerykańskiego wywiadu do złożenia skargi u wewnętrznej instancji kontrolnej, a inspektor generalny służb wywiadowczych USA ocenił skargę jako wiarygodną.

Na początku września "Washington Post" sugerował, że Trump może chcieć zmusić Zełenskiego do wszczęcia śledztwa w sprawie Bidena i jego syna, wstrzymując pomoc wojskową dla Ukrainy, aby zwiększyć szanse na własną reelekcję w najbliższych wyborach. Według gazety, z zasady krytycznej wobec Trumpa, do wznowienia śledztwa w tej sprawie Giuliani wzywał ukraiński rząd podczas spotkania, jakie odbył w Madrycie z bliskim współpracownikiem Zełenskiego.

Hunter Biden zasiadał w radzie nadzorczej zajmującej się wydobyciem ukraińskiego gazu firmy Burisma Holdings w czasie, gdy jego ojciec, wówczas wiceprezydent, wzywał do dymisji ukraińskiego prokuratora, który prowadził śledztwo dotyczące tej firmy. Giuliani chciał też śledztwa w sprawie rzekomych twierdzeń, jakoby przekazywanie przez ukraińską Partię Regionów pieniędzy Paulowi Manafortowi, byłemu szefowi kampanii Trumpa, miało być sposobem na utrącenie jego kandydatury.

Trzy komisje Izby Reprezentantów - wywiadu, nadzoru i reform oraz spraw zagranicznych - wszczęły własne dochodzenie w sprawie doniesień, że Trump, Giuliani i być może inni wywierali presję na rząd Ukrainy, by pomóc prezydentowi USA w kampanii wyborczej.

Demokratyczna spikerka Izby Reprezentantów Nancy Pelosi oceniła, że sprawa ta nasuwa "poważne i pilne pytania związane z naszym bezpieczeństwem narodowym", odpierała jednak apele niektórych Demokratów, w tym kandydatów do prezydenckiej nominacji Elizabeth Warren i Juliana Castro, o wszczęcie procedury impeachmentu wobec Trumpa. Argumentowała, że byłaby to decyzja stwarzająca podziały i mogąca zaszkodzić Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 2020 r.

Sam Trump w piątek zapewniał, że jego rozmowa z Zełenskim była "całkowicie stosowna", i oskarżył współpracownika wywiadu o stronniczość. Na pytanie prasy, czy lipcowa rozmowa z Zełenskim dotyczyła Bidena, odpowiedział: "To nie ma żadnego znaczenia".(PAP)

akl/