Eurodeputowani PiS są oburzeni słowami wiceprzewodniczącego KE Fransa Timmermansa, który podczas dyskusji na temat praworządności w Polsce nawiązał do nazistowskich sądów. Deputowani PO podkreślają, że chodziło o pokazanie przyczyn tragedii w Europie.

W czasie debaty na czwartkowym posiedzeniu komisji wolności obywatelskich i sprawiedliwości oraz komisji prawnej Parlamentu Europejskiego Timmermans mówił, że nie można wykorzystywać argumentu demokracji ze względu na posiadaną większość i nie zważać przy tym na zasady rządów prawa.

"To jest argument, który był wykorzystywany przez dyktatorów w latach 30. w Europie. Pozwólcie, że przypomnę, że każde podłe orzeczenie nazistowskich sądów było oparte na prawie. Były one w fundamentalnej sprzeczności z praworządnością, prawami podstawowymi, ale były oparte na prawie" - mówił Timmermans, odpowiadając krytykującym go europosłom PiS.

Zdaniem byłego wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego (PiS) to dyskwalifikujące słowa. W jego ocenie takie zestawienia nie powinny padać w Parlamencie Europejskim.

"Po czymś takim Timmermans powinien się podać do dymisji. Takie porównanie obecnego demokratycznego rządu do zbrodniczego reżimu nazistowskiego, który ma na koncie tyle milionów ludzkich istnień, pokazuje jego miałkość intelektualną" - powiedział PAP polityk PiS.

W jego ocenie słowa odwołujące się do nazizmu to wyraz bezsilności Timmermansa, dlatego że po raz kolejny nie był on w stanie odpowiedzieć na merytoryczne pytanie dotyczące porównania polskiego wymiaru sprawiedliwości do systemów w innych krajach.

W ocenie Beaty Kempy (PiS) problemem jest stosunek wiceszefa KE do Polski oraz innych krajów, które wyszły z komunizmu. "Uważam, że Frans Timmermans po prostu nienawidzi Polski i nie ma żadnych kwalifikacji na pełnienie funkcji komisarza" - powiedziała dziennikarzom europosłanka.

Jak argumentowała, wiceszef KE nie ma w sobie mechanizmów zapewniających, że będzie sprawiedliwy i że będzie traktował wszystkich równo. "Dzisiejsze przemówienie pokazało, że będzie atakował, dyskryminował Polskę, Węgry, a także Czechy, Słowację, inne kraje" - wskazała Kempa.

Europosłowie z polskiej opozycji nie zgadzają się z takim przedstawieniem sprawy. Zdaniem Róży Thun (PO) Timmermans nie porównywał żadnego rządu w Europie do nazistów, tylko przypomniał, że największe tragedie na naszym kontynencie wiązały się z tym, że powoływano się na ustawy, ale nie miały one nic wspólnego z rządami prawa.

"Timmermans, który bardzo często odnosi się do historii, bo jest człowiekiem niezwykle wykształconym, wyraźnie przypomniał tym, którzy o tym nie myślą, że początek najgorszych tragedii na naszym kontynencie to było łamanie prawa. Jako przykład podał rządy nazistowskie" - powiedziała PAP Thun.

Jak zaznaczyła, Holender wyraźnie podkreślił, że można przyjmować ustawy, które są bezprawne i że byli już tacy, który wprowadzali takie bezprawne ustawy. "Mamy albo praworządność, albo mamy pisanie przez rząd ustaw, które są w sprzeczności z prawem" - podkreśliła eurodeputowana.

Również europoseł Bartosz Arłukowicz (PO) podkreślił, że Timmermans nikogo nie porównywał do nazistów, lecz tylko opowiedział historię. "W sposób bardzo emocjonalny, ale bardzo wyraźnie powiedział, w którą stronę zmierza Europa, jeśli nie zareagujemy na to, co się dzieje m.in. w Polsce" - oświadczył polityk.

Arłukowicz zaznaczył, że wiceszef KE bardzo wyraźnie wskazał, że łamanie zasad demokracji, upolitycznianie wymiaru sprawiedliwości i inne działania rządzących w Warszawie będą prowadziły do tego, że Polska będzie na marginesie Europy.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)