Materiał dowodowy w sprawie niegospodarności w spółce jest mocny – twierdzą źródła DGP w prokuraturze. Tyle że nie da się jej bezpośrednio powiązać z jej byłym prezesem Jackiem K. – dodają.
Opozycja nie ma wątpliwości, że zatrzymanie ma kontekst polityczny.
Centralne Biuro Antykorupcyjne zatrzymało wczoraj Jacka K. i pięć innych osób, m.in. z firm współpracujących ze spółką paliwową przy organizacji eventów oraz imprez sportowych i kulturalnych. Przedstawiono im zarzuty w śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w PKN Orlen. Były prezes był już zatrzymany przez CBA w lutym. Sąd wydał wówczas decyzję o areszcie na trzy miesiące, ale wyznaczył też kaucję 1 mln zł i pozwolił mu odpowiadać z wolnej stopy.
Prokuratura Krajowa we wczorajszym komunikacie poinformowała, że „byłemu prezesowi zarządu PKN Orlen – Dariuszowi Jackowi K. uzupełniono wydane uprzednio zarzuty o czyn polegający m.in. na wyrządzeniu PKN Orlen SA szkody majątkowej w wyniku niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień, poprzez pokrycie przez spółkę kosztów wyjazdu, który nie miał charakteru wyjazdu służbowego, w kwocie przekraczającej 500 tys. zł”.
Nasze źródła w prokuraturze oceniają, że nie powinno być trudności z wykazaniem, że z koncernu wypłynęło co najmniej kilkaset tysięcy złotych do podmiotu, który tych środków nie powinien otrzymać. Twierdzą jednak, że „nijak nie da się powiązać tej niegospodarności z samym byłym szefem PKN Orlen”. Decyzje, które kwestionuje prokuratura, zapadały na niższym szczeblu, Jacek K. prawdopodobnie o nich nawet nie wiedział. Ciężko będzie nawet sformułować akt oskarżenia, o skazaniu nie mówiąc – mówi nam nieoficjalnie jedna z osób znająca akta. Ale „góra” oczekuje, że zarzuty będzie stawiało się nie tylko pionkom, lecz także prezesowi – dodaje.
A dlaczego doszło do ponownego zatrzymania i to właśnie teraz? Oficjalnie: bo teraz postanowiono postawić zarzuty pracownikom agencji reklamowej, więc była to najlepsza okazja do rozszerzenia zarzutów wobec Jacka K.
Wątpliwości, że moment działania CBA nie jest przypadkowy, nie mają politycy Platformy Obywatelskiej, za rządów której Jacek K. był szefem paliwowej spółki. – Jeśli jest zatrzymywany były prezes Orlenu i tego samego dnia sztabowcy PiS organizują konferencję prasową o „cysternach wstydu”, to znaczy, że o działaniach służb faktycznie decyduje nie prokuratura, a potrzeby sztabu wyborczego – mówił wczoraj Sławomir Neumann, szef klubu PO. Odniósł się w ten sposób do konferencji, na której politycy PiS zarzucali poprzednim rządom tolerowanie nadużyć i oszustw podatkowych w handlu paliwami.
Sztabowcy PiS zapewniają, że o żadnych tego typu ustaleniach absolutnie nie ma mowy. Ale zatrzymanie Jacka K. także w części obozu władzy wywołało pytania. – Jeśli są twarde dowody, to nie ma pytań, ale najgorzej, jeśli okaże się, że było to działanie pod publiczkę, co może oznaczać, że można zatrzymać każdego – mówi jeden z naszych rozmówców.
Konferencja „cysterny wstydu PO-PSL” miała pokazać, jak dziurawy był budżet państwa za poprzedniej ekipy, kiedy to, jak mówił premier Morawiecki, dziennie granicę przekraczało 500–600 cystern z nielegalnym paliwem. To zdaniem PiS oznaczało, że publiczna kasa traciła codziennie 20–24 mln zł na niezapłaconych podatkach. Rządzący chwalą się od trzech lat uszczelnieniem obrotu paliwami. Wymiernym efektem był kilkudziesięcioprocentowy wzrost sprzedaży paliw w Orlenie i Lotosie.
Fuzja obu tych spółek stała się jednym z gospodarczych tematów kampanii. Podczas lipcowej konwencji programowej KO, główny ekonomista ugrupowania Andrzej Rzońca zapowiedział, że jeśli jego partia wygra wybory, nie dojdzie do połączenia. Tymczasem o możliwej fuzji spekulowano od wielu lat, także za rządów PO-PSL, gdy płockim koncernem rządził Jacek K. Pomysł spotykał się ze sprzeciwem m.in. władz Gdańska.