Ze wstępnych informacji wynika, że Brunon K. zmarł śmiercią naturalną. Nie było ani udziału osób trzecich, ani samobójstwa - powiedział w środę w radiowej Jedynce wiceminister sprawiedliwości Michał Wójcik. Dodał, że w środę będzie przeprowadzona sekcja zwłok mężczyzny.

Wójcik powiedział, że ze wstępnych informacji wynika, że była to śmierć z przyczyn naturalnych. "Nie było ani udziału osób trzecich, ani nie było samobójstwa" - zaznaczył. "Mówię to dlatego, ponieważ pojawiają się bardzo różne informacje w przestrzeni medialnej - bardzo krzywdzące i dla służby więziennej, i dla funkcjonariuszy służby więziennej - nieprawdziwe, siejące zamęt" - dodał. Podkreślił, że krzywdzące wypowiedzi nt. śmierci Brunona K. padają z ust "tzw. ekspertów, którzy nie mają wiedzy w tym zakresie".

"W tej chwili jest 75 tys. osadzonych i rocznie ok. 140 osób umiera z przyczyn naturalnych, czyli tak naprawdę co dwa dni" - powiedział w środę PAP Michał Wójcik.

W sprawie śmierci Brunona Kwietnia głos zabrał m.in. były szef więziennictwa Paweł Moczydłowski. "Brunon Kwiecień twierdził, że był sterowany przez służby. Interesowały się nim, bo był chemikiem i miał do czynienia z materiałami wybuchowymi. Co to dokładnie miało znaczyć? Nie wiemy, ale w tym kontekście jego tajemnicza śmierć bardzo niedobrze wygląda" - powiedział we wtorek Wirtualnej Polsce. Jego zdaniem, nie można wykluczać hipotezy o osobach trzecich, które się przyczyniły do śmierci mężczyzny.

Wójcik odniósł się też do wtorkowego wpisu dziennikarza Mariusza Zielke w mediach społecznościowych, według którego podczas produkcji popularnych programów z lat 90., emitowanych przez TVP, miało dochodzić do molestowania dziewczynek.

"Niestety, z ogromną przykrością informuję, że nie ma już żadnych wątpliwości. Krzysztof Sadowski, wielka postać polskiego jazzu, wieloletni prezes Polskiego Towarzystwa Jazzowego, współtwórca Tęczowego Music Box, działacz Jazz Jamboree i innych programów, nauczyciel setek, a może i tysięcy dzieci, był pedofilem" - napisał Zielke.

"Ofiary zasługują na współczucie i prawdę. Ich relacje są bardzo mocne. Relacji jest zbyt wiele, żeby były nieprawdziwe" - podkreślił dziennikarz. Dodał, że po zebraniu materiału skieruje doniesienie do prokuratury.

Na pytanie, czy prokuratura powinna z urzędu wszcząć postepowanie, jeśli "uznany dziennikarz wygłasza publicznie takie mocne stwierdzenia", Wójcik powiedział: "Jeśli jest rzeczywiście uprawdopodobnione, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa, to tak. Tylko pytanie, czy są to już pewne informacje - bo są też informacje z drugiej strony, że to nie jest prawda".

Dodał, że jeśli zgłoszenie dot. tej sprawy wpłynie do prokuratury, to rozpocznie ona czynności zgodnie z procedurą, ale na tę chwilę nie ma informacji o żadnym zawiadomieniu.