Rząd proponuje, by powołać unijny Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. Za pieniądze z Brukseli można by sfinansować bardziej ambitną politykę klimatyczną.
Utworzenie funduszu to jeden z polskich postulatów w debacie o nowej polityce przemysłowej UE. Komisja Europejska na jesieni ma przedstawić plan rozwoju przemysłu na kolejną dekadę. Chodzi o to, by Europa nie pozostawała w tyle w światowym wyścigu gospodarczym. Taka obawa istnieje, biorąc pod uwagę, że w rankingu 10 najbardziej innowacyjnych firm na świecie nie ma żadnej ze Starego Kontynentu. Swoje propozycje, jak uczynić Europę bardziej konkurencyjną, przedstawiły już Berlin i Paryż. Warszawa zrobiła to wczoraj. Wśród naszych postulatów znalazła się reforma zasad konkurencyjności i pomocy publicznej – kwestia podnoszona także przez Francję i Niemcy.
Autorskim pomysłem Warszawy jest propozycja, by w unijną politykę przemysłową wpisać sprawiedliwą transformację energetyczną, która byłaby finansowana w ramach specjalnego funduszu. Rząd wysuwa ten postulat cztery dni po unijnym szczycie, na którym Polska zablokowała przyjęcie ambitnego celu neutralności klimatycznej w 2050 r. Jak mówiła wczoraj minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz, Polska nie kwestionuje polityki klimatycznej, ale chce rozmawiać o jej realizacji.
– Nie możemy się zgodzić na znaczący wzrost zobowiązań natury klimatycznej bez dokładnie zapisanej mapy podziału obciążeń i mechanizmów kompensacyjnych – dodawał wiceszef MSZ Konrad Szymański. – W państwie takim jak Francja, która w 70 proc. swój miks energetyczny opiera o energetykę jądrową, droga dojścia do neutralności klimatycznej jest do wyobrażenia bez specjalnych kosztów społecznych i gospodarczych. Co więcej, ta ścieżka obniża poziom konkurencyjności takich gospodarek jak nasza – mówiła Emilewicz.
Fundusz Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej byłby skierowany do państw i regionów zależnych od węgla. Jak czytamy w polskim stanowisku, do jego celów należałoby administrowanie programami wsparcia dla gospodarstw domowych i wspólnot lokalnych, w tym na rzecz rozwoju niskoemisyjnych gałęzi przemysłu i energetyki, podnoszenia kwalifikacji ludności czy lokalnego wykorzystania nowoczesnych technologii energetycznych. W ocenie Emilewicz potencjalne źródła finansowania postulowanego przez rząd funduszu są dwa: system handlu uprawnieniami do emisji CO2 oraz osobny program w ramach unijnego budżetu.
Szymański zaznaczył, że chociaż stanowisko Polski w sprawie polityki przemysłowej i propozycja powołania funduszu nie są odpowiedzią na kwestię neutralności klimatycznej UE w 2050 r., mogą stać się jednym z jej elementów. Jak jednak podkreśla, nie chodzi tylko o jeden fundusz. – Tych instrumentów musi być więcej – mówi. W konkluzjach z zeszłotygodniowego szczytu UE, o które toczył się spór, zapisano, że działania na rzecz neutralności klimatycznej muszą uwzględniać uwarunkowania krajowe i być sprawiedliwe społecznie. Jak mówi Szymański, na tych zapisach zależało Polsce, a to, że znalazły się one w konkluzjach, pokazuje, że nie jesteśmy w tej sprawie osamotnieni. – Gdyby Polska była osamotniona, mogłaby co prawda uniknąć jakichś zapisów, ale nie mogłaby niczego pozytywnego wpisać do konkluzji – podkreśla.
Propozycja rządu może zapoczątkować w UE poważną debatę na temat tego, jak zrekompensować koszty transformacji energetycznej. Aleksander Śniegocki, kierownik Projektu Energia i Klimat w WiseEuropa, uważa, że mamy dziś do czynienia z inną sytuacją niż w 2011 r. – Wtedy polski rząd zablokował przyjęcie mapy drogowej budowy niskoemisyjnej gospodarki w UE do 2050 r., sprzeciwiając się samej jej idei. Dziś Polska nie odrzuca celu osiągnięcia przez UE neutralności klimatycznej do połowy wieku, mówi raczej „tak, ale”. To otwiera pole do konstruktywnego dialogu w sprawie rozłożenia wysiłku redukcyjnego i wsparcia transformacji energetycznej w Europie Środkowej – zauważa ekspert.
Debata nad neutralnością klimatyczną w UE przyspieszyła nagle, więc nie było czasu na przygotowanie szczegółowych propozycji rekompensat. – W tej chwili mogą rozpocząć się szczegółowe negocjacje na ten temat. Państwa Europy Zachodniej mają świadomość tego, że w naszej części Europy wysiłek transformacji będzie większy ze względu na nadal utrzymujące się różnice dochodów – mówi Śniegocki. W jego ocenie sprawa na pewno nie jest przegrana ani dla Polski, ani dla zwolenników ambitnej unijnej polityki klimatycznej.