Skąd wzięła się miedź? Jak się ją pozyskuje? Do czego służy? Jak będziemy ją zdobywać w przyszłości? Nad tym debatowała w siedzibie zarządu KGHM Polska Miedź grupka dzieci z lubińskich podstawówek. Na ich dociekliwe pytania odpowiadał Wojciech Kaczmarek, główny inżynier geolog firmy.

Okazało się, że chociaż najstarsze dzieci biorące udział w spotkaniu chodzą dopiero do trzeciej klasy, nie brakowało im ani wiedzy, ani wyobraźni.

– Historia tego, co dzisiaj wydobywamy w kopalniach, co jest głęboko pod ziemią, pod Lubinem, pod Głogowem, zaczyna się prawie 260 mln lat temu – zagaił Wojciech Kaczmarek. Od razu został zaskoczony pytaniem: – Czy żyły wtedy dinozaury?

– Te wielkie jeszcze nie. W tym okresie żyły dinozaury wielkości kota. Skąd to wiemy? Znajdowane są odciski stóp dinozaurów z tego okresu. I one są mniej więcej takie jak stopy kota – wyjaśnił dzieciom. Później przeszedł już do konkretów.

– Kontynenty powoli, ale stale się przesuwają. Miejsce, w którym znajdujemy się dzisiaj, wiele milionów lat temu było mniej więcej tam, gdzie dziś jest Morze Śródziemne, Afryka Północna. Panował tam więc bardzo ciepły klimat. Było bardzo, bardzo gorąco. I bardzo, bardzo sucho. W tym właśnie piasku powstały później minerały miedzi – mówił. I pokazał zdjęcie pustyni piaszczystej. – Tak wyglądało wtedy to miejsce, w którym my teraz jesteśmy. W pewnym momencie jednak tę pustynię zalało morze. Jego temperatura wynosiła 30–35 st. C. Było bardzo ciepłe, a przy tym bardzo słone. To sprzyjające warunki do powstawania złóż miedzi.





Ekspert tłumaczył dzieciom, ile miedzi jest pod Lubinem, pokazując przekrój geologiczny.

– To coś jak przekrojony kawałek tortu. Tym, co nas interesuje, jest cienka kreska w tym przekroju, która w rzeczywistości ma od pół metra do niekiedy kilkunastu metrów grubości, a znajduje się na głębokości 1200 metrów pod powierzchnią.

I przyszedł moment, który dał dzieciom najwięcej frajdy. Dlaczego? Bo wreszcie mogły się pobrudzić!

– W kopalni skały są wydobywane i trafiają do wielkiego młyna, w którym z tych bardzo twardych skał powstaje drobniutki proszek, a z niego czarny koncentrat rudy miedzi – mówił geolog z KGHM. I dał dzieciom woreczki z proszkiem i słoik z koncentratem. Chłopcy szybko odkryli, że jeśli lekko klasnąć dwiema rękami w woreczek z proszkiem, to „robi się dymek”. Po chwili proszek był już na wszystkich stołach.

– Czarny proszek wrzuca się do pieca, w którym temperatura wynosi ponad 1000 stopni. I tam, w hucie powstaje już czysta miedź – zakończył Wojciech Kaczmarek. Ale zaraz zapytał: – Po co wydobywa się miedź?

Na odpowiedzi nie trzeba było długo czekać.

– Na rury – mówi Filip.

– Na kable – dopowiada Damian.

– Na bransoletki – wpada na pomysł Oliwia.

– Z miedzi można też zrobić pieniądze – dodaje Krzyś.

– Już kilka tysięcy lat temu odkryto, że miedź jest fajnym metalem, bo daje się z niego robić narzędzia. Dziś najwięcej miedzi używa się do produkcji kabli wykorzystywanych do wszelkiego rodzaju sprzętu elektronicznego. Telewizory, radia, telefony – we wszystkich tego typu urządzeniach na pewno są kable miedziane, i w dużych ilościach – mówił Wojciech Kaczmarek. – Słusznie zauważyliście, że w budownictwie wykorzystuje się rury miedziane. Ale w niektórych starszych budynkach, zwłaszcza na kościołach, są zielonkawe dachy. Zielonkawe, bo one też są zrobione z miedzi. Miedź nie rdzewieje, tylko pokrywa się zielonym osadem, który nazywa się patyną – tłumaczył ekspert.

Na tym oczywiście nie koniec.

– W samochodzie jest od 100–200 kg miedzi. W ciężarówkach może jej być nawet ponad 1000 kg. Dużo miedzi jest wykorzystywane również w samolotach, właściwie we wszystkich środkach transportu. Miedź jest również w wyrobach powszechnego użytku. Są np. miedziane klamki… – opowiadał.

– Ja mam! – krzyknęła na to jedna z dziewczynek.

– Coraz częściej miedź jest też w szpitalach, bo okazało się, że pomaga zwalczać bakterie. Dlatego wykonuje się z niej np. stoliki, wózki, części łóżek – zakończył ekspert.

Skoro zastosowania są tak szerokie, to natychmiast pojawiło się pytanie, czy metalu wystarczy nam na zawsze?

Pierwsza odpowiedź dzieci: – Tak! Tak!

Ale po chwili zastanowienia: – Nie…

– W takim razie, skąd będziemy ją brali?

– Z kopalni.

– A gdy się skończy?

– To z innego kraju. A jak tam się skończy, to z jeszcze innego.

– Albo będziemy ją produkować – wymyślił jeden z chłopców

– Chemia mówi, że to jest możliwe – zgodził się Wojciech Kaczmarek, ale, jak dodał, jest prostszy sposób na pozyskiwanie miedzi: z urządzeń, które zakończyły już swój żywot. – Prawie połowa miedzi, którą się sprzedaje, pochodzi właśnie z recyklingu – wskazał.

– Jeśli będziemy odzyskiwać miedź z każdego zużytego samochodu, to nigdy się nie skończy – zauważyła Michalina.

Pozostała jeszcze odpowiedź na pytanie, czy gdzieś na Ziemi miedź powstaje w tej chwili?

– Są takie miejsca. Na przykład na dnie oceanów powstają tzw. konkrecje, w których zawarta jest miedź. Na razie jej stamtąd nie uzyskujemy, bo nie potrafimy tego jeszcze robić w taki sposób, żeby to było opłacalne – powiedział zdziwionym dzieciom Wojciech Kaczmarek.

Potem stanęło przed dziećmi poważne zadanie: narysowanie, jak wyobrażają sobie przyszłość miedzi i jej pozyskiwania. Jak się okazało, do wyobraźni dzieci najbardziej przemawia poszukiwanie cennego metalu w kosmosie.

Prezes KGHM Marcin Chludziński, który zawitał do dzieci na koniec spotkania, był zadowolony i z nowego zasobu wiadomości, jakim mogły pochwalić się dzieci, i z ich rysunków. Drobinki piaskowca na stołach w sali zarządu zdawały się mu nie przeszkadzać…























































--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Sprawdź sam!

Miedź może być wdzięcznym materiałem do szkolnych i domowych eksperymentów chemicznych. Oto, dla zachęty, dwie domowe propozycje – bezpieczne, ale zawsze warto, by były wykonywane w towarzystwie dorosłych. Potrzebne materiały łatwo można kupić w specjalistycznych sklepach, są obecne też w zabawkowych zestawach „małego chemika”.

Zielony ogień

Końcówkę łyżeczki do spalań (może być szpikulec do grilla) owijamy bardzo cienką siatką miedzianą (albo bardzo cienkim drucikiem). Wsuwamy ją w płomień palnika gazowego. Płomień przybierze wyraźne zielone zabarwienie, charakterystyczne dla związków miedzi. Powstały na siatce rudo-czarny nalot to tlenek miedzi.

Czarodziejski rysunek

Potrzebne będą siarczan miedzi i amoniak, kartka papieru, cienki pędzelek, szeroki słoik z zakrętką i małe naczynko. Zaczynamy od sporządzenia roztworu siarczanu miedzi. Na skrawku kartki robimy pędzelkiem prosty rysunek. Do małego naczynka wlewamy kilka kropel amoniaku i wstawiamy do słoja. Mokry rysunek wkładamy do słoika i przykrywamy wieczkiem. Po chwili prawie niewidoczny do tej pory wzór wyraźnie stanie się błękitny, a wkrótce intensywnie niebieski. To dlatego, że pod wpływem amoniaku kationy miedzi tworzą galaretowaty niebieski osad hydroksosoli (produktu niepełnej reakcji kwasu i zasady).









PARTNER