Chodzi nie tylko o program, ale wyborczą taktykę związaną z ordynacją do Sejmu. Dylemat dotyczy tego, czy iść w jednej formacji czy kilku. Za pierwszą optują PO i SLD. Politycy tych partii liczą, że pójście razem da wyborczą premię. – Przy metodzie d’Hondta i niewielkich okręgach start w jednej formacji daje gwarancje, że głosy nie będą zmarnowane. Jeśli się podzielimy, będziemy tracili mandaty na rzecz najsilniejszego z definicji PiS.
DGP

Razem czy osobno?

Powinniśmy grać o wszystko – mówi Jan Grabiec z PO. Ludowcy na poważnie rozważają jednak albo start tylko z PO, albo bardziej ryzykowny, na własną rękę, z szukaniem aliansu z Kukiz’15, albo tworzenie bloku chadeckiego. – Ludzie nie zrozumieją, że jak pójdziemy razem, to będzie więcej mandatów, to do nich nie trafia. Za to jak pójdziemy razem dalej, PiS będzie grał przeciwko nam kartą LGBT. Jeśli powstaną dwa bloki – centrowy i lewicowy, to mogą zebrać łącznie 45–50 proc. – mówi nam ważny polityk PSL. Ale równie dobrze może się skończyć na segmentacji opozycji i starcie czterech-sześciu formacji: PO, PSL z samorządowcami, lewicy w jednej czy dwóch formacjach i jednej czy dwóch formacji na prawo od PiS. Politolog Marek Migalski napisał w „Rzeczpospolitej”, że taki układ, jeśli wszyscy dostaną się do parlamentu, obniża wynik prowadzącego PiS. – Nie obstawiłbym wariantu, że jak opozycja wystartuje w dwóch lub trzech blokach, to będzie korzystniej niż w dużym. Nie ma gwarancji, czy słabsze bloki typu PSL lub lewica przekroczą próg. A jak PSL nie pokona progu, to PiS ma ekstra 12–15 mandatów – podkreśla przygotowujący prognozy wyborcze Marcin Palade. W ostatnich wyborach do Sejmu PSL otrzymał 779 875 głosów przy progu na poziomie 760 tys.

Co z liderem?

Najmocniejszą pozycję po stronie opozycji ma Grzegorz Schetyna. W trakcie kampanii występował jako lider koalicji, choć w asyście szefów pozostałych ugrupowań. Jest szefem najsilniejszej partii, jego słabością są kiepskie notowania w rankingach zaufania społecznego. Obecnie zdania co do tego, jak powinna prezentować się Koalicja, są podzielone. Dla PO jest oczywiste, że to Schetyna nadal powinien być na froncie. PSL, które dobija się o swoje, sugeruje, że Schetyna mógłby namaścić Kosiniaka-Kamysza na kandydata na premiera, co oznacza wyeksponowanie lidera ludowców w kampanii. Inną koncepcję ma SLD. – Koalicja nie ma jednego lidera. Każdy z nas jest liderem swojej partii. Jakbyśmy chcieli mieć jednego przywódcę i boga, zapisalibyśmy się do Wiosny – mówi Włodzimierz Czarzasty.
– Polityka uległa silnej personalizacji i przekaz medialny jest inny niż kilkanaście lata temu. Trzeba posiadać silnego lidera. Grzegorz Schetyna na pewno jest dobry, jeśli chodzi o łączenie, organizację, polityczną taktykę. Jednak w czasach mediatyzacji potrzeba twarzy politycznej. Tak PiS zrobił w 2015 r., chowając Jarosława Kaczyńskiego i eksponując Andrzeja Dudę i Beatę Szydło – podkreśla politolog Anna Materska-Sosnowska. Dyskusja o przywództwie w opozycji będzie zatem jedną z najważniejszych kwestii, które zdecydują o szansach opozycji.

Jak zrobić program?

– Opozycja potrzebuje jednego spójnego przekazu. Przy całym pluralizmie nie może być różnych sądów na jeden temat w ciągu jednego dnia, bo to budzi chaos – podkreśla Materska-Sosnowska. Zdaniem szefa SLD Włodzimierza Czarzastego ten problem jest mitologizowany. – Jest masa wspólnych kwestii: cała polityka zdrowotna, socjalna, wyzwania emerytalne, polityka senioralna, sprawy ochrony środowiska, a wszyscy skupiają się na sporach wokół dwóch czy trzech spraw obyczajowych – podkreśla lider SLD.
Opozycja ma dwie drogi. Jeśli będzie zjednoczona, musi przygotować minimum programowe i się go trzymać, unikając eksponowania różnic, co i tak będzie robić PiS. Druga droga to podzielić się na bloki bardziej spójne programowo. O takim wariancie mówią ludowcy. – PO odrzuca lewą stronę i idziemy do wyborów razem z Platformą i samorządowcami. Wtedy lewica buduje swój blok z SLD, Razem i Biedroniem. Oba są spójne programowo. Może PO nie lubią na wsi, jednak się do niej przyzwyczaili, ale lewicowego skrętu nie zniosą – mówi nam polityk PSL.

Jak przekonać wyborcę, któremu jest dobrze, żeby nie popierał PiS?

Ostatnie badania CBOS pokazują, że 48 proc. badanych uważa, że sytuacja w Polsce zmierza w dobrym kierunku, przeciwnego zdania jest 35 proc. pytanych. Do tego 69 proc. badanych określiło poziom życia jako dobry, przeciętnie żyje się 27 proc., a źle tylko 4 proc. ankietowanych. Wprawdzie te dane nie przekładają się bezpośrednio na polityczne poparcie, ale opozycja ma dylemat, jak ludzi, którym się żyje dobrze, zachęcić do głosownia przeciwko rządowi. – Jeśli nie ma dużego niezadowolenia, to trudno jest pozyskiwać głosy. Trudno także jest przebić ofertę, którą dali rządzący – zauważa Anna Materska-Sosnowska. PO na razie szuka pomysłu, jak to zrobić. – Ludzie mają potrzebę bezpieczeństwa i stabilności. Kojarzymy się z rozwojem, funduszami UE, wykluczamy możliwość rewizji programów społecznych, ale wiele osób zadaje sobie pytanie, skąd państwo będzie brało pieniądze. Na te programy potrzeba odpowiedzialnej ekipy, która o to zadba – podkreśla Jan Grabiec.

Co z opozycją prawicową?

Konfederacja Korwin Braun Liroy Narodowcy zdobyła w tych wyborach 621 tys. głosów, natomiast Kukiz’15 – 503 tys. Tylko gdyby oba ugrupowania połączyły siły, miałyby potencjał, by przekroczyć wyborczy próg w wyborach do Sejmu. Przy 50-proc. frekwencji będzie wynosił on 750 tys. głosów, a gdyby do urn poszło aż 60 tys. Polaków, by wejść do Sejmu, trzeba będzie zdobyć aż 900 tys. W piątek Marek Jakubiak i Piotr Liroy Marzec ogłosili, że budują nową partię – Federację Jakubiak-Liroy. Ma być pośrednikiem między Konfederacją a Kukiz’15. Jednak wbrew ich oczekiwaniom Paweł Kukiz nie pojawił się na konferencji. Konfederacja jest podzielona, a wcale nie kwapi się do wspólnego działania. Tym bardziej że w kampanii Konfederacji miały miejsce antysemickie incydenty. To zapewne oznacza okres silnych przedwyborczych turbulencji dla ugrupowań na prawo od PiS. – W 2014 r. Korwin miał 0,5 mln głosów, a narodowcy niemal 100 tys. Teraz razem otrzymali podobną liczbę wspólnie, co pokazuje, że ten elektorat jest na stałym poziomie. To liczba, która nie zmienia się od lat. To powoduje, że nie przekroczą wyborczego progu – mówi Marcin Duma prezes IBRiS.
Gdyby w najbliższą niedzielę odbyły się wybory parlamentarne do Sejmu, to czy wziąłby (wzięłaby Pani) w nich udział?